Invisibility is my freedom

2.5K 192 8
                                    

"Nagle okazuje się, że bycie grzeczną dziewczynką równa się z widzeniem wszystkiego przez różowe okulary"

Sharon

Nie pojawia się pierwszej nocy.

Nie pojawia się drugiej nocy.

Trzeciej też go nie ma.

Przez ostatnie dwa dni unikałam jego przyjaciół. Unikałam nawet własnej rodziny, ale przede wszystkim ponownie unikałam warsztatu ojca. To wszystko zrobiło się zbyt schematyczne jak na mnie. Luke nie pojawiał się na obiad, nie pojawiał się w nocy, nie byłam pewna czy chodził nawet na wszystkie lekcje do szkoły.

Nie miałam prawa wiedzieć. Gdy trzeciej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka, a moją głowę zajmował tylko i wyłącznie on, zrozumiałam, że mnie wykorzystał. Byłam tylko zabawką, dobrą dziewczynką, której pozbawił niewinności.

Nie mogłam spać, więc zeszłam na dół do ciemni, wywołać zdjęcia i robić sobie jeszcze większą papkę z mózgu. Trzy czwarte zdjęć, które mam na rolkach to on albo jego przyjaciele. Rzeczy, które miałby być moją wolnością. Jednak on zrezygnował z dania mi jej, czy po prostu zakończył lekcje?

Brzydziłam się sobą, że tak łatwo mu się oddałam, ale wraz z wywołaniem ostatniego zdjęcia przestałam czuć cokolwiek. Robiłam to tyle lat i myślałam, że przy nim czy przy nich mogłam z tym skończyć. Jednak najwidoczniej pisana mi jest samotność. To nie tak, że się nad sobą użalam, stwierdzam po prostu proste fakty, dotyczące mojego życia.

Wykorzystał mnie, a ja wypłakałam całą masę łez.

Gdy wracam do pokoju prawie krzyczę ze strachu gdy widzę kogoś w moim pokoju.

- Cały czas zostawiasz pieprzone otwarte okno? - nawet się nie waha i odpala papierosa.

- Nie pal tutaj! - on tylko się śmieje i staje przy otwartym oknie.

- Co tutaj robisz? - pytam zaplatające ręce pod piersiami w geście obronnym, mam ochotę się rozpłakać.

- Dalej jesteś obolała? - stoi do mnie plecami, ale wiem, że ma na ustach swój uśmiech.

- Bo właściwie to mam ochotę cię przelecieć - wzdrygam się na ton jego głosu. Nie boję się, ale nigdy go takiego nie widziałam. Po raz kolejny wiem, że go nie znam, a to co mi dał przez ostatni miesiąc - nie mam pojęcia czym to było.

- Wyjdź - on zaczyna się śmiać.

- Znowu jesteś tą przerażoną bezbronną dziewczynką, którą poznałem - nie byłam taka przy tobie gdy ty najwidoczniej nie byłeś sobą. To dosyć ironiczne nie sądzicie? Ja się boje gdy on jest sobą, ja jestem pewna siebie gdy on udaje.

Powinna uciekać gdzie pieprz rośnie.

Wyrzuca niedopałek przez okno i obraca się do mnie. Stoję przy biurku gdy zbliża się do mnie. On robi krok w przód, ja robię krok w tył. Trwa to tak długo aż nie uderzam tyłkiem o biurko, a on nie stoi za blisko mnie.

- Widzę przerażenie w twoich oczach - robi jeszcze jeden krok w przód. Tak, że swoimi udami uderza w moje.

- Taki właśnie jestem niebezpieczny, mało wartościowy, bękart - co on właśnie powiedział? Nie, coś takiego by mi nie umknęło.

- Co teraz jak już wiesz, nie chcesz mnie? - wodzi palcami po moim mojej szyi, nie zbliżając ręki do karku, myślę, że nie zniosłabym jego dotyku w tamtym miejscu.

- Jak to? - pytam cicho. Naprawdę nie rozumiem tego, co właśnie powiedział. Znaczy wiem, co znaczy słowo "bękart", ale jak to możliwe? Oni z Jackiem wyglądają jak bliźniaki!

- Mam ci wytłumaczyć znaczenie tego słowa? Czy zastanawiasz się jak mogłaś chcieć mnie uratować? - ma racje chciałam go uratować, tak samo jak potrzebowałam ratunku. Nie wiem czy on wie o tym, powinien.

- Mam w dupie kto jest twoim ojcem, matką czy o któregokolwiek z rodzica chodzi! - krzyczę i nie myślę w tej chwili o tym, że mogę kogoś obudzić.

- Nie jestem wystarczająco dobry, prawda? - on mnie nie słyszał?

- Czy ty jesteś normalny? - pytam go, biorąc jego twarz w dłonie. Nie boję się go. Gdy przysuwa się do mnie, czuję jego oddech. On jest pijany.

- Nie, kurwa! Nie jestem, zawsze byłem tylko pieprzonym bękartem, jak mam być normalny? Nigdy nie byłem Lukiem! - wzdrygam się na jego słowa. Po woli zaczynam rozumieć o wiele więcej niż tak naprawdę mi powiedział.

Dalej nie wiem, co to między nami zmienia. Co stało się po tym gdy uprawialiśmy seks, ale troszczę się o niego, nawet jeśli nie powinnam.

Dlatego ciągnę go za sobą do łóżka. On musi wytrzeźwieć.

Gdy rano się budzę, go już nie ma. Spodziewałam się tego. Jednak nie spodziewałam się tego, co mi powiedział i nie do końca rozumiem jedną rzecz. Dlaczego ludzie w mieście go za to nienawidzą? Jak niewierność, któregoś z rodziców może być powodem do tego? To miasto jest jeszcze gorsze niż przypuszczałam!

W tym momencie nienawidzę Mission Beach jeszcze bardziej, ale przy tym nienawidzę siebie, bo gdy rozpadał się w moich ramionach, ja sama byłam papką. Tylko, że to nie miało, żadnego znaczenia.

Pierwsze co robię w szkole to odnajduje Scarlett, żeby zadać jej jedno proste pytanie, które nie ma nic wspólnego z tym kim jest Luke.

- Powiedz mi, który Luke to ten, którego znacie? - mina Scarlett jest przesiąknięta smutkiem. Na szczęście nie widzę, żadnego z chłopaków w pobliżu.

- Dlaczego nikt mi nie powiedział? - widziałam tego człowieka gdy go poznałam. Myślałam, że to tylko aura złego chłopca, że taki po prostu jest. Zapatrzony w siebie dupek.

- Miło było mieć nie wiecznie pijanego przyjaciela, Sharon - gdy go poznałam nie był pijany. Gdy spędzaliśmy razem czas nigdy nie przekroczył granicy.

- Nie był wiecznie pijany - odpowiadam bez przekonania.

- Był po prosu skończonym kutasem, zawsze i wszędzie, a nagle pojawiłaś się ty i bum! Luke ma uczucia, jest człowiekiem! A potem nagle znowu wrócił do bycia kutasem - nie rozumiem. Wiedziałam kim jest przed tym jak wjechałam w niego. Nie przyglądałam mu się uważnie, ale gdy już był..

- Sharon nie widziałaś tak naprawdę jego życia, Mika życia. Jesteśmy także tacy jak ty widziałaś właśnie to. Ale tutaj przede wszystkim jesteśmy śmieciami - dlaczego ludzie z miasta, którzy mogą im pomóc tak ich traktują? Dlaczego urodzenie w złej rodzinie sprawia, że ci ludzie nie mają szansy być normalni? A może nie chcą?

- Po co udawaliście?

- Nikt niczego nie udawał - odzywa się Calum, który pojawia się znikąd.

- Po prostu miałaś szczęście i trafiałaś tylko na nasze delikatne imprezy i delikatne wybuchy Luka - te trzy miesiące były kłamstwem.

- Chcecie mi powiedzieć, że wszyscy chodzicie wiecznie pijani, śmierdzący ćmikami albo ziołem? - Cal przytula do siebie Scarlett.

- My nie, on tak.

- Myśleliśmy, że mu pomogłaś - ja też tak myślałam, nawet w to wierzyłam, bo on pomógł mi.

- Co się właściwie stało? - gdybym ja tylko wiedziała.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz