18.How could you?

3.2K 207 12
                                    

"Może i moje życie było puste za nim się pojawiłeś, ale chociaż moje serce było całe."

Sharon

Nigdy nie odkryłam powodu dlaczego, żadni ludzie w moim życiu nie zatrzymują się w nim na dużej. Mam cudowną rodzinę, mam Allison, ale po za tym? Moje życie było puste. Nigdy nie imprezowałam, nigdy nie piłam alkoholu, nigdy nie byłam zakochana, nigdy nie miałam grupy przyjaciół i większość z tych rzeczy nigdy już nie miała mnie spotkać.

Myślę, że czasem musisz posłuchać głosu rozsądku. W tym wypadku jest to głos miasta jakim jest Mission Beach. Czasem wydaje mi się, że możesz mieć coś tylko kosztem czegoś innego. Masz dobre oceny, pasję, rodzinę, ale nie masz imprez, przyjaciół i elementu zaskoczenia w swoim życiu. Tego nauczyło mnie Mission Beach jesteś zaszufladkowany mimo wszystko.

To miasto wierzy, że to w jakiej dzielnicy mieszkasz czy to czy masz dwoje rodziców świadczy o tobie i o tym kim jesteś. To miasto wierzy, że dobre dziewczynki nie mogą być tymi złymi, ale przede wszystkim wierzy w to co widzi. Każdy z tych ludzi skrywa jakaś tajemnicę, w piwnicy, w sercu, w domu, w piekarniku, czy przed samym Bogiem i każdy o tym wie. Jednak póki udajesz jesteś w tym mieście dobry.

Nigdy nie pokazuj prawdziwej twarzy, to kolejna lekcja od tego miasta. Dlatego gdy dzisiaj weszłam do szkoły i zobaczyłam to czego się najbardziej obawiałam, nie rozpłakałam się. Nie wiem czy zabrakło mi odwagi na łzy szczerości czy żalu. Bo kto płaczę przez Luka Hemmingsa? Nie. Luka Hemmingsa z dziewczyną jaka jest Chole.

Nic mi nie obiecał, ja nie obiecałam nic jemu. Jednak to rozstanie dało mi nadzieję, co jednak było kompletną bzdurą, gdy dzień później patrzę przed siebie i widzę go całującego ją, dokładnie tak samo jak mnie.

- Cały Luke - znam ten głos i nigdy nie myślałam, że aż tak ucieszę się na jego dźwięk.

- Dobrze, że do siebie wrócili skoro nie mogą bez siebie żyć - mój głos ocieka sarkazmem, ale Michealowi zdaje się to nie przeszkadzać.

- Urządzamy grilla przed przyczepami po szkole, przyjdź - mówi obracając się w moją stronę.

- Chyba nie powinnam - spoglądam znowu na Luka i Chloe.

- Wiem co się między wami wydarzyło, pokaż mu, że masz to gdzieś - nie do końca wiem, co się wydarzyło, że zaprowadziło go to w ramiona Chloe, a może nigdy z nich nie wyrwało? Dlatego nienawidzę mentalności grzecznej dziewczynki, jest przesiąknięta zbyt dużą naiwnością.

- Co tu się dzieje? - Scarlett praktycznie warczy na Luke i Chloe, ale on zdaje się tego nie zauważać. Obdarza ją swoim popisowym uśmiechem, a ona przewraca oczami i podchodzi do nas.

- Obudźcie mnie za dziesięć miesięcy gdy on w końcu przestanie być takim fiutem - mówi Scarlett, dla mnie te słowa w tej chwili nie mają większego sensu.

- Co jest za dziesięć miesięcy? - złapię się każdej deski ratunku, żeby nie musieć patrzeć na Chole i Luke. Dołącza do nas Calum, który owija ramiona wokół swojej dziewczyny. Nasuwa się pytanie gdzie jest Ashton, ale raczej nie uzyskam odpowiedzi.

- Rzecz do, której Luke odlicza czas.

- Wyjazd stąd - dodaje Calum szybko.

- Wyjazd dla nas wszystkich - i dopiero w tym momencie dociera do mnie, że nie mogę się do nich przywiązać. Do żadnego z nich, bo ich tu zaraz nie będzie. Znowu zostanę sama. Z jednej strony to pozwala przekroczyć mi wszystkie granice bez konsekwencji - z nimi, ale zarazem jest w stanie wywołać ból.

Niektórzy mówią, że bycie mądrym nie ma nic wspólnego z inteligencją. Zaczynam w to wierzyć, bo podejmuje się decyzji, żeby zaryzykować.

- Do zobaczenia na grillu - i czy Luke tam będzie czy nie. Ja zamierzam się dobrze bawić. W końcu mam Mika, czyż nie? W jego spojrzeniu widzę figlarność i dobrą zabawę. Nie boję się tego, co mi zrobi. Bo jego karta nie jest biała, a to rzecz, której można się bać.

On zdecydowanie mógłby być karcianym królem, ale to nie król daje wygraną, prawda?





- Wychodzę! - krzyczę do mamy później tego dnia.

- Zaczekaj - mogłam się w końcu tego spodziewać.

- Co robisz całymi popołudniami, Sharon? - brzmi na zatroskaną, a ja nie potrzebuje tego w tej chwili.

- Spędzam czas ze znajomymi - boję się, co powie gdy usłyszy z kim.

- Luke i jego przyjaciele? - kiwam głową.

- Sharon.. - wiem, co zaraz powie.

- Oni są w porządku, mamo.

- Jesteś bardzo różni, ale...

- Skoro dobrze się bawisz, tylko znaj swoje własne granice, nie idź za grupą - całuję ją w policzek i wychodzę. Moi rodzice zdecydowanie nie są jak żadni inni w tym mieście.


- Cześć wszystkim! - mówię gdy dojeżdżam samochodem pod przyczepy. Nie jest ich tutaj dużo, ale nie jest też ich mało. Wiem, że mieszka tutaj Ashton i Micheal. To miejsce nie wygląda najgorzej. Luke też już jest. Musiał znowu wyjść wcześniej z pracy.

- Co tu robi grzeczna dziewczynka? - nie rozumiem, co się stało w przeciągu jednego wieczoru, ale chyba nie chce wiedzieć. Chloe chichocze. Ashton stoi przy grillu. Mike siedzi na jednym leżaku, a Calum i Scarlett na drugim. Właściwie to ona siedzi na jego kolanach. Luke stoi obok grilla prowadząc rozmowę z Ashtonem, a Chloe po prostu go dotyka - wszędzie. On oczywiście pali. Zawsze.

- Chodź tu - gdy tylko podchodzę zostaje wciągnięta na kolana Michela. Scarlett patrzy na mnie pytająco, a ja nie umiem tego wyjaśnić. Właściwie to nawet nie chce. Zawsze chciałam wolności, a tak właśnie się tu czuje.

- Dobrze pachniesz - wtula głowę w moje włosy, a po chwili czuje pocałunki na szyi. Nie reaguje po prostu tak siedzę.

- Lecisz na niegrzecznych chłopców? - nie wiem jaki on ma problem. Jednak mimo wszystko nie chce mu pokazać, że to mnie boli. Może taki był plan od początku pozwodzić, grzeczną dziewczynkę? Naprawdę nie wiem.

- Na jednego - nienawidzę tego, że on wyzwala we mnie odwagę. Nienawidzę tego, że nie wiem, co się stało, ale przede wszystkim tego, że jest tu z Chloe. Jej nienawidzę z całego serca.

Kim stałam się w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy?

Mike łapie mnie za tył głowy i przyciąga do swoich ust. Nie protestuje. Nie mogę zobaczyć miny Luka i nawet nie wiem czy chce, to nie ma znaczenia. Już nie, a może w ogóle?

- Czy ktoś mi powie co się tu w ogóle dzieje? - to chyba najdłuższe zdanie jakie słyszałam z ust Ashtona.

- Dlaczego ty siedzisz na kolanach Michela, a Luke tutaj jest z Chloe? Czy między wami czegoś nie było? - widzę jak Scarlett skacze spojrzeniem między mną, a Lukiem. A wtedy on wybucha śmiechem, a Mike zawija ramiona dookoła mnie.

- Nie mam ochoty być nauczycielem dziewicy - znowu ten uśmiech. Mam mu ochotę w tej chwili splunąć na twarz. Chloe śmieje się najgłośniej. Wszyscy inni milczą. Nie wiem kiedy pierwszy papieros zamienił się w drugi.

- Powinnam już iść - wstaje jakimś cudem z kolan Mika, ale on bierze mnie za rękę. Czego Luke nigdy nie zrobił i mówi, że odprowadzi mnie do samochodu. Pozwalam mu na to. Słyszę Scarlett, która za nami biegnie.

- Co was ugryzło? - wzruszam ramionami, bo naprawdę nie mam pojęcia.

- Przepraszam, że popsułam wam wieczór - mówię do nich. Scarlett przytula mnie i wraca do swojego chłopaka, ale Mike zostaje z nami.

- Luke to kutas - on dalej trzyma mnie za rękę i przyciąga do siebie, żeby znowu mnie pocałować. Poddaje się. Otwieram dla niego usta i jest dokładnie tak jak było na balkonie. Nie chociaż nie, wkładam w to więcej emocji, bo wiem, że on patrzy. Widzę go.

Tak bardzo cię nienawidzę Luku Hemmingsie. Mam nadzieję, że to dziesięć miesięcy upłynie jak najszybciej.

Chyba nigdy nie słyszałam zdania, żeby uważać czego sobie życzysz.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz