Your friends are your home

2.4K 165 12
                                    

"Twoja inicjatywa moze byc kluczem do dobrego dnia"

Sharon

- Miałeś grać! - Mówię gdy krzątam się po jego kuchni i wcale nie czuję się nie na miejscu. Mu też zdaje się to pasować. Cały czas uczymy się siebie. To co tworzymy to nie jest związek, nie wiem czy są w tym uczucia czy po prostu jesteśmy sobie potrzebni. Wiem jedno ja przy nim czuje, nie miłość, nie nawet zakochiwanie się, ale czuję, a to więcej niż miałam przed nim.

- Wolę patrzeć na ciebie - mówi i z powrotem bierze gitarę do ręki. Nie macie pojęcia jak seksownie z nią wygląda. W tym momencie naprawdę żałuję, że nie mam swojego aparatu.

- Co gotujesz? - nie wierze, że jeszcze mnie o to pyta. Kupiłam składniki na taco, ale on zdaje się tego nie zauważać, więc nie wyprowadzam go z błędu gdy zaczynam przygotowywać mięso i sos. Nienawidzę kupnych sosów, dlatego ten zdecydowanie można nazwać moim imieniem.

Luke znowu coś brzdąka na gitarze, chociaż brzdąkanie to złe słowo, on naprawdę gra. Czuję jakby ta melodia miała też słowa, ale on nie chce się tym podzielić.

- Nie chcesz pomocy? - Pyta już chyba o to trzeci raz, ale wolę słuchać jak gra.

- Nie - i tak wstaje z blatu i podchodzi do mnie.

- Pasujesz do tej nie używanej kuchni - łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie.

- Myślę, że właśnie ją rozdziewiczam - mówię, a jego ręce lądują od moja koszulką. Parę palców zahacza o brzeg spodenek.

- Dużo tych pierwszych razy - mówi pochylając się na de mną.

- Zdecydowanie - uwielbiam gdy jest taki i nie może przestać mnie dotykać. Uwielbiam gdy włącza mu się samiec alfa. Jest przez to jeszcze bardziej gorący. Jego usta lądują na moich w powolnym delikatnym pocałunku. Otwieram usta, żeby dołączyć do pieszczot nasze języki. Jedna ręką Luka przenosi się na mój kark przyciągając mnie jeszcze bliżej niego. Jęczę gdy zatacza kciukiem kółka na mojej szyi. Cofam się parę kroków aż uderza tyłem ud o blat. Luke od razu mnie podnosi i na nim sadza. Zaplatam nogi w okol jego pasa, tak, że mam go idealnie przyciśniętego do siebie. Wkładam mu dłonie pod koszulkę i jeżdżę paznokciami po plecach.

- Ludzie drodzy! - Krzyczy ktoś z zza moich pleców.

- Przypala się! - Od razu uwalniam się od Luka i biegnę do palników.

- To twoja wina! - On opuszcza ręce w geście obronnym.

- Przepraszamy, że przerwalismy wam scenę obściskiwania - Luke pokazuje mu środkowy palec, a w zamian Micheal macha mu alkoholem przed twarzą.

- Zaraz będzie gotowe - Luke odkłada gitarę i idzie do chłopaków, a Scarlett dołącza do mnie w kuchni.

- Nawet ja dla nich nie gotuje - mówi wąchając garnek z sosem.

- Możesz mi pomóc - uśmiecha się do mnie promiennie i próbuje sosu. Oczy robią się jej wielkie.

- Pyszne! - mówi entuzjastycznie.

- Właśnie, zapomniałaś o tym, gdy wczoraj tak szybko uciekaliście - wyjmuje z torebki mojego polaroida i podaje mi go wraz z kilkoma zdjęciami. Na paru jest Mike gdy dmucha świeczki, na innych są oni gdy zajadają się ciastem, a na paru ostatnich jestem ja z Lukiem gdy tarzamy się po piasku. Nie powinno to wywoływać we mnie uśmiechu, szczególnie powód dla, którego tak skończyliśmy, jednak jest inaczej.

- Musisz być wyjątkowa - szepcze do mnie i posyłam jej szczery uśmiech.

- Calum też tak kiedyś na mnie patrzył, terytorialnie - marszczę na nią brwi.

- już tego nie robi?

- W końcu nauczył się, że jestem tylko jego - szturcha mnie biodrem i zaczyna wyjmowanie talerzy z szafek.

-No co? - Pyta mnie. Ona wie gdzie są talerze ja nie, to jedna z wielu prostych rzeczy jakich się jeszcze muszę nauczyć.

- Nic - wyjmuje opakowanie chrupiących bułek do taco i kładę je na patelni. Luke pojawia się znikąd i kładzie przede mną butelkę piwa. Sam już ma jedną prawie opróżnioną i papierosa w ręce.

- Proszę - mówi i całuje mnie w szyję.

- Dzięki - wydmuchuje dym z ust i cały czas stoi obok mnie.

- długo jeszcze? - Składam pocałunek na jego brodzie i podaje mu pierwszy talerz. On posyła mi promienny usmiech.

- Zanieś no już! - On zaczyna się śmiać i bierze gryza

- Moja cholera dziewczyna to zrobiła, więc zjem kurwa pierwszy - jego oczy robią się tak samo duże jak Scarlett.

- O cholera to jest pyszne! - Całuję go w brodę i znoszę kolejne talerze do salonu. Wiem, ze chłopaki lubią jeść, więc nie dziwię się gdy od razu zabierają się za swoje porcje.

- Niesamowita! - Krzyczy Ashton i sięga po więcej.

- Dobrze, że wjechałaś w Luka - w takich momentach też się z tego cieszę. Luke wciąga mnie na swoje kolana i odgrywa kawałek mojego taco.

- mało ci? - Pytam ściskając jego kolano.

- Zawsze - bierze kolejnego gryza, a ja kończę to, co z niego zostało.

- Powinnaś częściej nam coś gotować - odzywa się Calum z pełnym uśmiechem.

- Powiedzcie tylko, co chcecie - i tak po dzisiejszym dniu, wiem, ze oni także mogą być moimi przyjaciółmi.

Scarlett pomaga mi z naczyniami, ale chłopaki dołączają, żeby nam pomóc.

- Gotowałaś nie sprzątasz - mówi i szybko mnie całuję, żeby iść pomóc chłopakom.

kierujemy się ze Scarlett do salonu, ale za nim to zrobimy, robię im kilka zdjęć przy garach. zdecydowanie te będą moimi ulubionymi.

Dwadzieścia minut później chłopaki wracają i siadają z nami. Luke od razu wciąga mnie na swoje kolana, a Scarlett siedzi pomiędzy nogami Calum. Wszyscy z wyjątkiem mnie i Ashton palą, chociaż tak na dobrą sprawę, Scarlett i Cal dzielą jednego papierosa.

- Co tam masz? - pyta Luke i sięga do mojej ręki.

- Zdjęcia - kiwa głową i wypuszcza tym.

- To, kurwa my - jego zdziwienie, mnie bawi.

- Mam dużo twoich zdjęć - mówię i przesuwam się na jego kolanach.

- Ale nie wspólnych - bierze jedno z tych, które wczoraj ktoś z nich nam zrobił i wkłada do kieszeni.

- Serio? - Wzrusza ramionami w zamian za odpowiedź, całuję mnie. Nie wiem czy to zdjęcie wywołało taką reakcje, ale ten pocałunek jest inny. Wolny, ale pełen pasji, jakby dziękował mi za coś czego nie powiedzą słowa. Podoba mi się ten pomysł.

Później tego dnia gdy jego przyjaciele już wychodzą ja cały czas zostaje. Stoimy na balkonie gdy on pali już chyba czwartego papierosa tego dnia.

- Zostawiłam trochę Jackowi - mówię gdy on obejmuje mnie od tyłu i podaje mi papierosa. Jednak ja odmawiam, skoro i tak nie pomagam jego zdrowiu, nie muszę niszczyć swojego.

- Nikt dla mnie od lat nie gotował - szepcze w moje włosy.

- Moja mama robi to co najmniej raz na dwa tygodnie - gasi papierosa.

- Ty to co innego - składa pocałunek na mojej szyi, a ja obracam się prosto w jego ramiona.

- Mówisz? - uśmiecha się i mnie całuje. To idealne zakończenie, tego idealnego dnia.

**********

NIEDŁUGO ŚWIĘTA U NASZYCH BOHATERÓW!

A po świętach, prawda o rodzinie Luka, a po rodzinie Luka, cóż co raz lepiej i lepiej.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz