12. Przepełnione łoże

3.2K 207 10
                                    

"Moje życie nigdy nie było nazbyt pełne, jednak tego wieczoru nie mogę tego samego powiedzieć o moim łóżku"

Sharon

Przewracam się z boku na bok w swoim łóżku. Nie wiem, ile czasu już tak leżę, jednak nie mogę zasnąć. Rodzice byli zdziwieni moim późnym powrotem, ale nie zadawali pytań, chociaż czuję, że rano od tego nie ucieknę. Szczególnie, że wróciłam w innych ciuchach niż wyszłam. Domyślili, że nocowanie u koleżanki, nie do końca nim było.

Dlaczego pocałunek Mike'a na mnie nie zadziałał, ale samo ocieranie się policzkiem o zarost Luke'a już tak? Dotykam palcem wcześniej wspomnianego policzka i nic nie mogę poradzić na to, że się uśmiecham.

Nagle słyszę stukanie w okno. Czy to wiatr? Dźwięk powtarza się. Jednak nie wychylam się, żeby zobaczyć, co to.

Stuk. Stuk.

W końcu decyduję się wstać. Patrzę na zegar - trzecia w nocy. Ktoś stoi za oknem. O mój boże. Kolejne stukanie. Podchodzę bliżej i od razu go rozpoznaję. Otwieram okno tak samo zdziwiona jak i przerażona.

- Cześć - mówi cicho. Tym razem wygląda już na kompletnie trzeźwego. Spoglądam na jego dłoń i widzę prawie do końca wypalonego papierosa.

- Cześć - odpowiadam zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Mogę wejść?

Co on tutaj robi? i dlaczego zdaje sobie to pytanie dopiero teraz. Waham się i on to widzi.

- No daj spokój, Sharon.

Otwieram okno szerzej i wpuszczam go do środka. Jest pierwszym chłopakiem poza moim ojcem i bratem, którego tutaj goszczę. Rozglądam się po pokoju szukając czegoś czego nie powinien zobaczyć, ale na szczęście nigdzie nie widzę takich rzeczy. Luke wchodząc potyka się o coś.

- Cicho - mówię stanowczo, a on uśmiecha się. Widzę, jak rozgląda się po moim pokoju. Zaraz zapewne powie coś głupiego.

- Co tutaj robisz?

- Usłyszałem, więcej niż wczoraj powiedziałaś.

- Masz dziewczynę.

A ja nie zamierzam mu zdradzić mojego małego sekreciku i o ile Mike tego nie zrobił, jestem bezpieczna. Dlaczego to dla mnie takie ważne?

- Tylko to cię powstrzymało? - zamyka dzielącą nas odległość.

- Spałam, Luke.

Wodzi po mojej sylwetce wzorkiem i widzę jak jego kącik unosi się ku górze. Noce w Mission Beach są ciepłe. Nie zobaczyłybyście na mnie teraz zbyt dużej ilości ubrań, a mu się to najwidoczniej podoba.

- Powinieneś iść - tak naprawdę nie chcę, żeby wychodził, ale co mam zrobić? Rzucić mu się na szyję i pocałować? Zrobić dokładnie to, co miałam ochotę zrobić przez cały tydzień? Za pierwszym razem on uciekł, za drugim ja. Kto tym razem to przerwie?

- Mogłabyś już przestać być wiecznie taka grzeczna.

- Masz dziewczynę - podkreślam to, ale go to chyba nie przekonuje. Pochyla się do mnie.

- Masz rację - nienawidzę jego gierek i gdy myślę, że wyjdzie on zdejmuje buty i kładzie się na moim łóżku. Jego stopy dotykają szafy po drugiej stronie łóżka, a głowa opiera się o ścianę.

- Chyba nie zamierzasz tutaj spać.

- Gdybym był tym z kim powinnaś spędzać czas przeprosiłbym za to, co zdarzyło się na początku tygodnia, potem przeprosiłbym za dzisiaj, a potem za przyjście tutaj. Jednak nie jestem takim typem, dlatego kładź się obok i nie marudź.

Jakim cudem to on jest w moim domu, ale to on dyktuje warunki?

Kładę się obok niego, jednak tak, żeby nie dotykać go, żadną częścią ciała. Co jest naprawdę trudne na tej małej powierzchni. Leżę plecami do niego. Nie  mam odwagi na niego spojrzeć. To i tak za dużo.

- Dlaczego tutaj jesteś? - to pytanie nie daje mi spokoju.

- Bo wyglądałaś dzisiaj gorąco, bo uciekałaś ode mnie mimo, że chciałaś więcej? - wyrzuca z siebie kolejne pytania i jestem pewna, że na jego ustach maluje się uśmiech.

- Powinieneś wrócić do swojej dziewczyny - nienawidzę braku przekonania w swoim głosie, a co najważniejsze tej nutki zazdrości.

- Odpuść, Sharon, chociaż jeden raz.

Biorę głęboki wdech i obracam się do niego. On zmienia pozycje i teraz leżymy twarzami do siebie.

- Dlaczego tutaj jesteś? - to nie tak, że jesteśmy przyjaciółmi czy jakkolwiek się lubimy.

- Dlaczego pozwoliłaś mi tutaj przyjść? - wpatrujemy się w siebie i żadne z nas już nic nie mówi.

- Nie udzielisz mi żadnej odpowiedzi? - pytam go cicho.

- Póki ty nie powiesz mi czego tak naprawdę chcesz.

Zamiast odpowiedzieć, po prostu zamykam oczy.

- Dobranoc.

I tak po prostu pozwalam mu zasnąć obok siebie. A więc, o to lista moich wyczynów na dzisiejszej imprezie. Całowałam Mike'a i nie było to nic specjalnego. Luke ocierał się o mnie zarostem. Znowu  się nie upiłam. Miałam na sobie zdecydowanie najkrótszą spódniczkę jaką widziałam na oczy, a teraz zasypiam w łóżku z chłopakiem, któremu wjechałam w samochód, a to zdarzyło się nawet niespełna miesiąc to.

Dlaczego nie każę mu wyjść? Bo tak naprawdę chcę, żeby tu był. Chcę, żeby mi pokazał, co to znaczy żyć.

Gdy budzę się rano, go już nie ma. Wcale nie jestem tym zaskoczona. Nie spodziewałabym się, że zostanie i będzie chciał się zmierzyć z moimi rodzicami wchodzącymi do pokoju czy Camem. Jednak to, że on nie musi nie znaczy, że mnie to nie czeka.

- Dzień dobry - mówię zaspanym głosem. Jest niedziela, powinniśmy właśnie się zbierać do kościoła.

- Siadaj - mówi ojciec i przyznam, że nigdy nie słyszałam tego tonu - Masz siedemnaście lat i nie mamy nic przeciwko imprezą. Wiemy, że nie uchronimy cię przed alkoholem czy nawet chłopcami, ale dlaczego nam nie powiedziałaś?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie.

- Nigdy nie wracaj tak sama po nocy, dziecko! - ojciec krzyczy, a to nigdy mu się nie zdarza.

- Mieszkamy w Mission Beach - odpowiadam lekceważąco.

- Sharon, nie wszyscy ludzie są dobrzy, nawet w tym małym miasteczku.

- Ale dlaczego Luke'a uważasz za dobrego? - nie wiem czemu pytam właśnie o to.

- Masz coś wspólnego z tym chłopcem? - zaskakuje mnie tym pytaniem.

- Rozmawiamy od czasu do czasu.

- Nie zmarnuj swojej przyszłości dla zabawy czy chłopców - to zdanie słyszę często. Chyba gdzieś nawet stało się moją życiową mantrą.

Nie mogę żyć samą nauką i książkami czy nawet zdjęciami. Potrzebuje interakcji z ludźmi, innych uczuć niż tych do martwych przedmiotów.

A jedyna osoba, która to ze mnie wyzwoliła to właśnie Luke. Dzięki niemu mam Scarlett, dzięki niemu przeżyłam swój pierwszy pocałunek. On jest powodem zmian w moim życiu, a to dopiero początek.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz