3. Dupka piekło, piekło dupka

5K 268 32
                                    

"Pamiętaj, żeby nigdy nie okazywać swojej dobrej strony,

bo ludzie będą oczekiwać tylko jej.

Albo jak w moim przypadku, będą się zastanawiać, co tym razem zamierzam zjebać"

Lucas

Został mi rok w tym mieście. Rok i będę wolny od całego tego gówna i tych gównianych ludzi. Myślę, że jest jedno z czego nie mógłbym zrezygnować, a konkretniej jest tym plaża. Dlatego wyjazd na studia do Sydney to pomysł, który jest najlepszą możliwą opcją.

Dlaczego taki niegrzeczny chłopiec, jak ja chcę iść na studia?

Bo chcę się, kurwa, wyrwać z tej dziury, a to najprostszy sposób na to. Nie zmieńcie o mnie zdania i nie zacznijcie mnie żałować – dalej jestem miastowym gnojkiem.

Skoro mam już taki tytuł, muszę się codziennie starać, żeby nikt mi go nie zabrał. Oczywiście Mike jest najbliżej tego, ale myślę, że i tak mnie nie przebije. Lubię to, co myślą o mnie ludzie, bo chociaż raz są w błędzie. Jestem o wiele gorszy niż może im się wydawać. Możecie za to podziękować moim kochanym rodzicom, jak kiedyś ich spotkacie. Proponuje, żebyście wybrali się w niedziele do kościoła, to jedyne miejsce, gdzie dalej udają, że są szczęśliwym małżeństwem. My z bratem nie bawimy się już w to gówno.

- Nie pakuj się w kłopoty.

Gdy tylko skończyłem osiemnaście lat wyniosłem się z domu. Mój brat Jack zrobił to też od razu po swojej osiemnastce. Czyli miał trzy lata mniej koszmaru ode mnie. Chociaż właściwie to nie, on zawsze był tym ukochanym synem. Dlatego nie rozumiem, dlaczego wyprowadził się i odciął się od rodziców, a przede wszystkim przyjął mnie do siebie.

Jest tym dobrym bratem i nigdy mu tego nie mówię, ale jestem wdzięczny, że nie odsunął się ode mnie, gdy dowiedział się prawdy.

Dobra, kurwa, koniec historii mojego życia i tak powiedziałem wam za dużo. Jeśli chcecie wiedzieć o mnie więcej udajcie się do miastowych plotkar. Nie oświecę was, co z tego jest prawdą, a co nie. Ale jeśli widzicie, że coś zrobiłem źle, to powinnyście wiedzieć, że prawda jest jeszcze gorsza.

Czy powinnyście się mnie bać?

Niekoniecznie. Bycie przez większość czasu na haju sprawia, że jestem łagodny, ale ludzie i tak przechodzą na drugą stronę ulicy. Jakby to kim jestem było zaraźliwe.

- Gdzie jedziesz? - Mike także ma swoje gówno w domu, ale nie ma się, dokąd wynieść, dlatego często śpi na kanapie w mieszkaniu Jacka. A Jack mu na to pozwala tak, bo tak kurewsko niesamowitym jest bratem. Nie mówicie mu tego. Nie należymy do uczuciowych facetów, a ja już dwa razy powiedziałem wam jak kocham mojego brata. Jedyna pieprzona osoba na tym świecie, którą kocham. Tylko nie rozumiem, dlaczego on kocha mnie.

- Wymienić zderzak - wyszczerzam do niego zęby, po czym odpalam papierosa. Jack przyzwyczaił się już, że jakkolwiek by na mnie nie wrzeszczał nie przestanę palić w jego mieszkaniu. Jestem uzależniony i to nie tylko od nikotyny. Dalej chcecie mieć ze mną cokolwiek wspólnego?

Czerpałem nie małą satysfakcję z miny dziewczyny, która wjechała mi w dupę, a potem wpadła na mnie w sklepie. Jest tak cholernie niewinna i delikatna, że aż chciało mi się śmiać. Ale o dziwo nie była przerażona mną, tylko sobą i tym, że zwróciła na siebie uwagę. To nowość.

Wiem jedno. Grzeczne dziewczynki zawsze mówią, że mnie nie chcą, a potem chcą, żebym odebrał im dziewictwo. Nigdy tego nie zrobiłem. Nie mam ochoty potem użerać się z zakochanymi gówniarami. Więc, jeśli jesteście niewinne powinnyście się trzymać ode mnie z daleka, a jeśli to ja się do was zbliżam, to znaczy, że dobrze bawię się waszym kosztem.

Właśnie dlatego pojechałem do warsztatu jej ojca, aby wymienić zderzak. A jeśli przy okazji będę mógł po wkurzać Sharon dostanę dwa w jednym.

Chyba mam pieprzone szczęście, bo gdy tylko tam podjeżdżam dostrzegam ją z talerzem w ręce. Przyniosła swojemu tatusiowy posiłek? Kochana dobra dziewczynka. Rzygam takimi ludźmi, jak ona. Szczególnie w tym mieście.

- Dzień dobry - odpalam kolejnego papierosa. Nie potrafię bez nich żyć. A gdy mogę jeszcze bardziej pokazać wszystkim jak okropnym jestem facetem tym lepiej się bawię.

- Witam - wyciera ręce od smaru w ręcznik i całuje swoją córkę w czubek głowy odbierając od niej posiłek.

- Przyjechałem wymienić zderzak - teraz mam też uwagę jego córki.

- Pomyślałem, że może pan to zrobić za darmo – tak, to będzie zdecydowanie dobra zabawa. Opieram się o swój samochód z założonymi rękami na piersi. Czekam na jego reakcje, jak bardzo bezczelny jestem, ale ona nie nadchodzi.

- Powiedziałam mu, że to zrobisz, tato - robi się coraz ciekawiej. Nie myślałem, że będzie tak dobrze.

Jej ojciec spogląda na mnie, a potem na swoją córkę.

- Dlaczego?

- Bo wjechałam mu w tyłek - Sharon chowa swoją głowę za włosami, widzę jej rumieńce, to takie cholernie typowe.

- Sharon! - jej tata krzyczy, ale to nie jest wściekły krzyk. Raczej krzyk troski. Znacie go? Jack tak na mnie krzyczy, mimo, że jestem już dorosłym facetem i nie jest za mnie odpowiedzialny.

- Przepraszam - nie kieruje tych słów do mnie, a do swojego ojca. W momencie, gdy mam ochotę się odezwać i opowiedzieć jak straszne to było i że Sharon nie miała zapiętych pasów oraz nie chciała wezwać policji tylko chciała mnie wziąć na litość. Obok mnie pojawia się moja dziewczyna - Chloe.

Spotykamy się od zawsze. Nie jest to miłość, ale jest nam ze sobą dobrze.

- Co się stało? - pyta zatroskana. Nie jest grzeczną dziewczynką. Jest jak moje odbicie lustrzane, chociaż ma trochę lżejszą sytuację w domu. Myślę, że dlatego jest nam ze sobą tak dobrze. Sharon nie spuszcza z Chloe spojrzenia. Tak mogłem się tego spodziewać. Pewnie zastanawia się teraz nad tym, dlaczego Chloe, a nie ona? Może dlatego, że takie dziewczyny jak ty są zbyt idealne dla takich gnojków jak ja?

- Wjechała mi w dupę - wskazuję palcem na Sharon. Jej ojciec nic nie mówi. Zachowuje się dziwnie, jak na właściciela tego miejsca. Ani razu jeszcze nie kazał mi się zamknąć czy znikać.

- Oh - mówi i przytula się do mojego boku. Posyła Sharon mordercze spojrzenie.

Dziewczyna szuka pomocy u swojego ojca.

- Zostaw samochód i przyjedź po niego jutro.

Kiwam głową.

- A z tobą mam do pogadania - wymachuje ręką w kierunku swojej córki.

Dlaczego to co zrobiłem sprawia mi taką satysfakcje? Jack nazwałby mnie dziecinnym i ma cholerną racje.

- Do widzenia! - mówię do nich i obracam się. Łapię moją dziewczynę za rękę i znikamy stamtąd w cholerę. Potrzebuje alkoholu. I wiem, że Chloe na pewno go ma. Zawsze ma to czego potrzebuję i nie zadaje cholernych pytań.

Ale żałuję, że pojawiła się tak szybko. Miałem ochotę jeszcze bardziej zdenerwować Sharon, a może ją przerazić? Wie kim jestem, więc albo będzie chciała mnie zmienić w idealnego chłopaka albo będzie się trzymać ode mnie z daleka. Zdecydowanie powinna wybrać opcje numer dwa, bo mnie się, kurwa, nie da zmienić. Na zawsze będę właśnie takim, jakim mnie stworzyli. To mnie definiuje, przynajmniej, póki tu jestem.

Rok.

Rok i nigdy więcej nie pojawię się w Mission Beach.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz