17.shitty good things

3.2K 198 5
                                    

"Gdy sięgasz po coś dobrego, pamiętaj, że nigdy nie jesteś jedynym, który to chce"

Lucas

Mam jedną słabość i jest nią nim mój starszy brat. Dlatego mam taką słabość do brata Sharon. Mam w głowie jeden plan. Chce kiedyś móc odpłacić się Jackowi za wszystko, co dla mnie zrobił i mam nadzieję, że mi się to uda. Ale póki to on się mną opiekuje cieszę się, że mogę tu być z Sharon i Camem i starać się dawać dobry przykład temu małemu. Mój brat jest moją jedyną słabością i patrząc na Sharon widzę to samo.

- Dziękuje - mówi Sharon gdy wysiadamy z samochodu. Mimo, że jestem w centrum naszego miasta gdzie nie jestem mile widziany czuje się pewnie. Wiem, że będą teraz gadać o Sharon, ja to pieprze, pieprze tych ludzi z całego, kurwa serca, ale ona nie potrafi i ja to wiem. Myślę, że nawet ona to wie i to jest jedne z powodów dlaczego jest tu właśnie ze mną. Żeby udowodnić coś sobie. Jej może się wydawać, że ja nie widzę jej nieidealnej strony, ale jest w błędzie, tylko dlatego, że ją widzę jeszcze tu jestem.

Gaszę papierosa, przed wejściem do lodziarni.

- Jakie chcesz lody? - pytam Cama gdy wchodzimy do lodziarni. Czuję na sobie spojrzenie właścicielki, a potem patrzy na Sharon i Cama. Już wiem, że będziemy głównym tematem plotek. Pieprzcie się wszyscy.

Ubieram swój szyderczy uśmiech i staje jeszcze bliżej Sharon. Lubię prowokować tych ludzi. Myślę nad tym, żeby ją tutaj pocałować, ale zdaje sobie sprawę, że nie mam ochoty wkurzać jej ojca, bo to na pewno by do niego dotarło. A to była jedna z zasad pracy u niego, a ja potrzebuje tej pracy.

- Trzy gałki karmelowych! - klepie go po głowię i idę złożyć zamówienie.

- A ty? - szepcze Sharon do ucha, która wygląda trochę na speszoną.

- Hmm- mówi cicho, wgapiając się przed siebie. Jeśli nie chce tu ze mną być nie musi, kurwa. Nie wierzę, że w ogóle się tym przejmuje. Właśnie dlatego jestem po prostu chujem dla ludzi w tym mieście. Dla wszystkich, którzy mnie nie rozumieją, bo są tak kurewsko idealni jak to miasto.

Właścicielka wgapia się w nas gdy przyglądamy się wszystkim smakom. Ostatni raz byłem tu z Jackiem gdy skończyłem czternaście lat. Po komentarz, które usłyszałem nigdy więcej tu nie przeszedłem. A graffity namalowane na bocznej ścianie jest moim dziełem. Jestem takim jakim mnie opisują. Więc dlaczego przejmuje się tym, co myśli, Sharon?

Sharon dalej patrzy przed siebie, jakby mnie tu nie było. Jednak po chwili robi coś, co kompletnie temu zaprzecza i jeszcze bliżej się do mnie przesuwa owijając swoje ręce dookoła mojej talii. Zaskakuje tym mnie jak i właścicielkę. Nie chce mieć problemów, ale nie odbiorę sobie tej satysfakcji jaką jest jej mina.

- Czekoladowe - mówi patrząc w moje oczy. Robię coś czego nigdy nie zrobiłem. Całuje ją w czubek głowy i podchodzę do kasy. Ten gest jest bardziej intymny niż pieprzenie, niż wszystkie słowa. Ten gest znaczy troskę. Ale ona okazała, że ma w dupie to miasto, dlatego nie mogłem się powstrzymać.

Wychodzimy już lodami gdzie Cam, biega dookoła nas. Nie odzywam się do siebie z Sharon. Odpalam papierosa i palę go na zmianę z jedzeniem lodów.

- Dzięki - mówi Cam, tak po prostu w, której chwili.

- Jesteś fajny - Sharon zaczyna się śmiać.

- Wracajmy, mama będzie się niepokoić - mówi do niego, a on z powrotem kieruje się do samochodu.

- Nie wstydzę się ciebie - mówi cicho, tak, żeby jej brat nie słyszał.

- Musiałoby mnie to, kurwa najpierw obchodzić - dokładnie wiem dlaczego taki jestem, ale ona na to nie reaguje krzykami i wyzwiskami. Bierze to wszystko na klatę i już się nie odzywa.

Zawozi mnie do domu, bo przyszedłem do niej na pieszo i odjeżdża. Pożegnałem się tylko z jej bratem. Nienawidzę głębokich rozmów i słów, że ci na czymś zależy, bo to kurwa bujda. Rodzice powinni mnie bezwarunkowo kochać, prawda? Więc gdzie są? Więc dlaczego ktoś taki jak Sharon mógłby być? Nie mógł. Mogę ją zniszczyć, pokazać jej zabawę, ale nigdy nie dostanie ode mnie czegoś więcej, bo ja wiem, co to coś więcej. Ludzie z Mission Beach, po raz kolejny mają racje.

Wchodzę do mieszkania, gdzie widzę Mika na kanapie, który ogląda coś w telewizorze. Ma do nas klucze, gdy jego ojcu odbije. Tak jest lepiej dla wszystkich.

- Bawisz się w rodzinę, Luke? - pyta mnie roześmiany. Odpalam papierosa i opadam na miejsce obok niego. Odpalam kolejnego tego dnia papierosa, nie licząc już nawet, który to.

- O czym ty kurwa mówisz? - nawet na niego nie patrzę. To nie tak, że potrzebujemy jakiegoś połączenia.

- Widziałem was w mieście.

- A co tam robiłeś, do chuja? - nie chodzimy tam, nie mamy po co. Najwidoczniej akurat nas obojgu dzisiaj naszła taka potrzeba.

- Musiałem iść do apteki - nie pytam go co się znowu stało, bo znam odpowiedź.

- Wiesz, że ona nie jest taka niewinna jak ci się wydaje? - dobra teraz ma całą moją uwagę.

- Całowała się ze mną - wyszczerza do mnie zęby, jakby udowodnił mi właśnie swoją wyższość. Właściwie to ma racje. Ja nie miałem o nim pojęcia, on o mnie tak. Wiem, że się domyślił, nie jest kurwa głupi, szczególnie gdy zobaczył nas w mieście.

- Co, kurwa?

- Na imprezie - jak to kurwa na imprezie?

- Kiedy? - zadziwiam go tym pytaniem, bo on nie wie wszystkiego, ale.. Kurwa. Całował się z nią gdy mi na to nie pozwoliła.

- Kiedy zabawiałeś się z Chloe - Gówno prawda, nie byłem tego dnia zainteresowany Chloe.

- Dalej ją chcesz? - Nie wiem dlaczego to mnie tak wkurwiło. Lubiłem myśl, że jestem pierwszy. A może na mnie ćwiczyła dla niego? To jest jakiś żart, kurwa. Spałem z nią w pieprzonym łóżku, a Michael ja w nim by po prostu wypieprzył i nawet by się nie zawahał. Na pewno nie chce jej całej, prawda kurwa? Ona do nas nie pasuje. Powinienem pozwolić jej się mnie bać, a nie pozwolić wkroczyć do mojego życia. Dalej nie wiem dlaczego to zrobiłem.

Ale ona jest tak przerażona sobą i tym czego chce, że w ogóle nie zauważa, że powinna być przerażona nami.

Bawi się, pogrywa, a skoro tak. Ja nie zamierzam być gorszy. Zadarła z niewłaściwa osoba. Kimś kto nie ma nic do stracenia.

- Pieprzyć Sharon - mówię głośno i wyraźnie.

- Rób z nią, co kurwa chcesz - uśmiecha się szeroko do mnie i wiem, że zrobił to i by bez mojego przyzwolenia.

- Taki mam właśnie zamiar - Sharon tego pożałuje, bo Micheal na pewno nie jest typem związkowca. Widzi ładną, niewinną dziewczynkę, którą może trochę zgorszyć. Ona pewnie tego nie wie, bo ona właściwie nie wie nic, o nas, ale to nie pierwszy raz gdy Mike zabawiałby się z niewinną dziewczynką. Niegrzeczny chłopiec lubi czasem nauczyć czegoś niewinną panienkę.

Odpalam kolejnego papierosa i tak właśnie kończę mój dzień. Przez głowę przechodzi mi myśl, że tak wygląda normalność, a potem przypominam sobie powrót do domu i dla kogoś takiego jak ja, nie ma pojęcia normalności, które obejmuje chodzenie po mieście z ładną dziewczyną.

Nie jestem złamany.

Jestem tutaj kurwa śmieciem.

Dziesięć miesięcy i pierdole całe Mission Beach we wstecznym lusterku i nigdy nie obejrzę się za siebie.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz