Broken good girl

2.9K 187 2
                                    

"Nie jestem człowiekiem, który dostaje to, co chce tak po prostu, ale skoro ona mi to daje to przyjmę to"

Lucas

Nie wiem czy kiedykolwiek bardziej wzbraniałem się przed tym, co się działo w mojej głowie. Nawet po tym gdy dowiedziałem się prawdy o sobie nie było tak źle jak teraz.

Przez ostatni miesiąc, byłem kimś kim mogłem być, ale nie było mi dane. Dopiero po wspólnej nocy zrozumiałem kim nigdy nie będę. Nie będę chłopakiem, który będzie mógł ją kochać, czy chociażby chcieć ją kochać. Ona jest z Mission Beach miejsca, którego nienawidzę. Miejsca, które przez nią przestało być tak okropne, a ja nie mogłem zapomnieć, co to miasto mi zrobiło. Jak mnie oznakowało.

Dlatego mi odbiło, proszę kurwa bardzo, znacie prawdę. Odbiło mi, bo zobaczyłem coś dobrego w Mission Beach i dlatego, że zobaczyłem, że nigdy nie będę wystarczająco dobry dla takiego kogoś jak Sharon.

Dlatego po prostu pokazałem jej siebie. Tego kogo stworzyłem po tym gdy dowiedziałem się prawdy. Ten miesiąc to dalej byłem ja, ona jest w dużym błędzie. Nie okłamałem jej, was też nie. Po prostu pominąłem dni kiedy nie byłem z nią, a imprezowałem z Mikiem w przyczepach, czy na granicy miasta.

Chciała, żebym pokazał jej zabawę, to to zrobiłem. W takiej dawce jak sądziłem, że grzeczna dziewczynka zniesie.

Nie zamierzałem jej ratować przed Mikiem, ale wtedy obudziła się moja dobra strona. To faktycznie nie było coś co znałem. Gdy byłem u niej w domu też tak było.

Rozumiecie dlaczego mi odbiło? Po prostu nigdy nie byłbym wystarczająco dobry. Nigdy nie kochałbym jej bardziej niż nienawidził Mission Beach, a ona jest przedłużeniem tego miasta.

Nie rozumiecie? Musicie zaczekać do końca tej historii.

A teraz skupmy się na tym, że mogłem ją mieć, skoro chciała być taka samo zła jak ja. Mieć takie same priorytety i wartości. W ten sposób nie byłem dla niej gorszy. Kiedyś powiedziałem, że wezmę tyle ile chce mi dać i ponownie się to potwierdza.

Skoro mogę mieć jej stronę złej dziewczynki, przyjmę ją ochoczo. Nawet kosztem jej dobrego samopoczucia. To kolejna rzecz za, którą powinniście mnie nienawidzić. Tak bardzo jej chce, że zniszczę ją, żeby ją mieć.

- Sama się o to prosiłaś, wiesz o tym? - mówię gdy się od niej odrywam. Pieprzone półtora tygodnia. Chodziłem jeszcze bardziej wściekły niż zawsze, bo zrobiłem cholerny błąd.

- Mówisz, że prosiłam o ciebie? - pyta z głupim uśmiechem. Łapie ją za kark i zmuszam do spojrzenia na siebie.

- Specjalnie we mnie, kurwa wjechałaś - ona kręci w niedowierzaniu głową, a ja tylko się uśmiecham znowu ją całują. Nie jestem pijany, jeszcze nie.

- Chodźmy po drinka - ciągnie mnie w stronę baru, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Jeśli ona chce mi pokazać, że umie być taka jak ja, proszę bardzo nie będę jej powstrzymywał, ale tylko jeśli będzie robić to ze mną. Każdego innego frajera zabiorę od niej w mgnieniu oka. Niewinność Sharon będzie jej zgubą, a chęć bycia obok mnie jej zniszczeniem. Więc dlaczego jej nie powstrzymam?

Stoimy przy barze. Właściwie to znowu siebie nie dotykamy. Sharon może udawać, że widzę jaka jest przerażona i niepewna, będąc obok mnie. Chciałbym, żeby z jej oczu biła pewność, chęć bycia tutaj mimo wszystko, a zarazem chce, żeby uciekła gdzie pieprz rośnie, bo zawsze będzie Mission Beach.

"Wezmę, cokolwiek mi dasz" teraz to ona wypowiada te słowa do mnie.

Przyciągam ją do swojego boku. Zaskakuje ją i praktycznie na mnie wpada.

- Przestań się bać - szepcze jej na ucho, a ona podnosi na mnie swoje oczy.

- Nie boje się - barman podaje nam nasze drinki. Wypijam go na raz i zamawiam kolejnego. Dzisiaj ją testuje.

Kładę jej rękę na tyłku, a potem wkładam w tylną kieszeń jej spodni. Ona ledwo ledwo popija swojego drinka.

- Sharon, wypij to - uśmiecham się do niej, a ona przewraca oczami. Ta gra nagle zrobiła się o wiele bardziej niebezpieczna. Bo z lekcji, zrobiły się wyzwania, a wyzwania zależą od dumy, a oboje mamy jej bardzo dużo.

Sharon patrząc mi w oczy dopija drinka i woła barmana, żeby zrobił jej kolejnego.

- Grzeczna dziewczynka - teraz naprawdę powinna uciekać. Przysuwa się bliżej mnie gdy moja ręka dalej jest w tylnej kieszeni jej spodni.

- Piwo! - krzyczę za barmanem, a on tylko kiwa głową. Obracam się do Sharon, żeby być nią twarzą w twarz.

- Jesteś na to gotowa? - zamiast odpowiedzieć, ona mnie całuje.

- Myślałam o tym, że po prostu odejść, zostawić cię, ale jestem samolubna i robię to dla siebie - obydwoje robimy to dla siebie.

- Samolubna grzeczna dziewczynka wszystko się zgadza - ściskam jej pośladek, gdy ona znowu napiera na mnie swoimi ustami.

- Nigdy więcej tak na mnie nie mów - tak ma racje, niedługo nie będę miał powodów, żeby tak na nią mówić.

- Chodźmy tańczyć - ciągnie mnie za rękę w stronę parkietu. Wyciągam z kieszeni papierosa, czekając na jej reakcje. Nie ma, kurwa mowy, że więcej pozwolę jej ograniczyć mój nałóg.

Gdy ona zaplata ręce wokół mojej szyi, żeby być ze mną twarzą w twarz. Obracam ją do siebie plecami.

- Nie jesteśmy na balu - słyszę jej śmiech, gdy przyciągam ją bliżej do siebie.

- Tańczyłaś już tak kiedyś? - po raz kolejny będziemy przechodzić przez etap grzecznej dziewczyny.

- Nie - łapie ją za biodra i pochylam się do jej ucha.

- Po prostu się o mnie ocieraj - grzeczna, niewinna dziewczynka, wykonująca seksowne ruchy na parkiecie to może być ciekawe. Na szczęście oboje mamy trochę wypite. Oczywiście na Sharon ta nijaka ilość alkoholu podziała bardziej.

Przysuwa się jeszcze bliżej mnie, ocierając się o mnie całą sobą. Wyciąga swoje ręce do góry i zaplata je w moich włosach. Jest o wiele pewniejsza niż się tego spodziewałem. W końcu zaczyna skupiać się na muzyce i kręci swoimi biodrami małe kółka, pociągają przy tym za moje włosy. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Nie wygląda jak pokraka, nie wygląda jakby nawet specjalnie się starała.

Ociera się tyłkiem o moje krocze, raz za razem, kręcą przy tym biodrami. Wkładam rękę pod jej koszulkę, czując ciepło jej nagiej skóry. Kreślę wzory na jej nagim brzuchu. Mam idealny widok na jej szyję. Więc gdy ona się o mnie ociera ja składam pocałunki na jej całej szyi, liżąc, ssąc, czując władzę.

Sharon obraca do mnie głowę. Ma na twarzy pełen uśmiech i lekko zaszklone oczy. Całuje ją pieszcząc przy tym jej nagi brzuch. Jęczy mi wprost w usta, a ja się uśmiecham. Sama odrywa się ode mnie, żeby wrócić do tańczenia. Nakrywa moje ręce swoimi i wodzi nim po moim swoim brzuchu. Nie wiem czy to sprawka alkoholu, ale nie ma w jej ruchach niepewności.

Zabieram jedną rękę, żeby odpalić kolejnego papierosa. Ponownie nie dostaję, żadnej reakcji z jej strony na mój nałóg. Palę go gdy jednak po chwili mi go zabiera i sama się zaciąga, żeby potem bez słowa mi go oddać. To nie jest ta, Sharon, którą znam, ale ja nie jestem tym Lukiem, którego jej pokazałem.

- Zabierz mnie do domu - szepcze gdy odwraca się, żeby dodać mi papierosa.

- Kto cię przywiózł? - pytam ją.

- Allison - zrobię to, co zrobiłbym z Chloe.

- Ja zostaję. Przyjechałaś z Allison, wracasz z Allison - obraca się do mnie, żeby na mnie spojrzeć.

- Zostaje - mimowolnie się uśmiecham i ciągnę ją do moich przyjaciół. Nie będą zaskoczeni, wiedzieli, że nie odpuści.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz