Rozdział 19

3.5K 290 155
                                    

EREN

Pierwszym co poczułem było przyjemne ciepło i ciemność. I duszność. Właściwie dziwnie duża duszność. Otworzyłem powieki nadal widząc przed sobą ciemność. Wygląda na to, że przez sen zawinąłem się w kołdrę co by dużo wyjaśniało. Przez chwilę wysilałem mózgownice zanim zębatki w mojej głowie zaczęły się poruszać. Po chwili mój mózg zaskoczył i dałbym głowę, że moja twarz przypominała teraz buraka. Schowałem twarz w dłoniach nawet jeśli pod kołdrą nikt mnie nie mógł zobaczyć. Co. Co ja narobiłem. Nie chce jeszcze ginąć. Jestem taki młody i mam tyle planów. Jak zabicie Hanji. Jeśli nikt mnie nie ruszał kiedy byłem nieprzytomny to nadal byłem w pokoju Levi heichou. Nie wiem czy to możliwe, ale jeśli wcześniej czułem gorąco na policzkach to teraz one płonęły. Spokojnie Eren, dasz rade, musisz się tylko stąd wydostać bez patrzenia na kaprala bo to grozi pewną śmiercią. Jeśli on mnie nie zabije wykorzystując fakt, że nie jestem już dzieciakiem to sam wyskoczę przez okno. Nie ma mowy żebym mógł mu po tym wszystkim spojrzeć w twarz. Usłyszałem za sobą cichy hałas co znaczyło, że ktoś był w pokoju. Jęknąłem cicho przerażony i zawinąłem się lepiej w kołdrę robiąc z siebie gąsienice. Wystarczy, że się stąd wydostane. Na oślep, wykorzystując swoje niesamowite ninja zdolności zacząłem się poruszać próbując zaczołgać się z łóżka bez wychodzenia z mojego bezpiecznego kokonu. Całkiem dobrze mi szło. W sensie. Bo walnięcie z hukiem podłogę można nazwać radzeniem sobie, prawda? Poczułem jak ktoś szturcha mnie nogą, a chwilę później zapewne ten sam ktoś kucnął przy mojej głowie i odwinąłem kawałek kołdry

- I jak się spało gąsieniczko?

  Wstrzymałem oddech przerażony. O nie. Nie,  nie,  nie. Jeśli nie będę się ruszać to nie będzie mnie widać, prawda? Tak to właśnie działa. Prawda? Kiedy zaczęło mi się robić ciemno przed oczami uświadomiłem sobie, że oddychanie może być jednak przydatną umiejętnością. Tylko spokojnie. To jeszcze nic nie znaczy. Nadal może się udać. Drgnąłem i powoli zacząłem czołgać się w stronę wyjścia. A raczej zgaduje, że to tam znajduje się wyjście, moja orientacja w tym kokonie nie jest najlepsza. Daleko jednak nie podpełzłem kiedy trafiłem na coś na mojej drodze. Ups. Czy to czyjeś nogi?

- Wiesz, że w ten sposób daleko nie uciekniesz?

Kapral chwycił materiał i pociągnąłem do góry, a po pokoju rozległ się huk kiedy moje ciało uderzyło o ziemię. Ułożył kołdrę na łóżku, odwrócił się i przykucnął przede mną.

- Możesz już wstać chyba, że masz zamiar do końca dnia się czołgać. A tak na marginesie to wiesz, że oknem byłoby szybciej?

- Za wysoko, heichou. - wymruczałem zasłaniając oczy ręką. A byłem pewien, że całkiem dobrze mi idzie.

- To nawet dobrze, że na to nie wpadłeś. Jeszcze byś mi się połamał. - pogłaskał mnie po głowie i uśmiechnął lekko - A tego byśmy nie chcieli prawda?

Co. Co się dzieje. Jest taki miły. Znaczy, mówił, że nie zamierza zmieniać swojego stosunku do mnie po odmianie, ale...
Kiwnąłem niepewnie głową i podniosłem się do siadu gotów w każdej chwili zemdleć. Uparcie wpatrując się w podłogę położyłem swoją dłoń na tej jego, nadal w moich włosach. Przygryzłem wargę. Co zrobiłby, gdybym teraz zechciał się do niego przytulić? Chociaż to raczej nie ma większego znaczenia, i tak jestem zbyt wielkim tchórzem żeby to zrobić. Chwile po tym jak o tym pomyślałem poczułem jak mnie przytula i delikatnie czochra po włosach.

- Czemu się stresujesz gąsieniczko? Przecież wszystko jest dobrze. Jeszcze nic złego nie zrobiłeś.

- Czy to jeszcze było konieczne? - mruknąłem i odtrąciłem jego dłoń zawstydzony

With me - EreriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz