Section 1

74 14 3
                                    

Bergen-2017

Niezręczna, cholernie irytująca cisza panująca między dwoma mężczyznami w pokoju dawała o sobie znać. Widać było, że oboje są zdenerwowani.

Jedną z osób był chłopak, który wpakował się po raz kolejny w totalne bagno i za pewne nie skończy to się bez udziału kuratora w jego życia.

Nerwowo bawił się swoim telefonem, co chwila zerkając na stary zegar wiszący na ścianie wkazujący 12:30.
Już pół godziny tu siedzi.
I z minuty na minutę czuje się coraz to gorzej.
Doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że jego siostra znowu będzie musiała stawać na głowie by uratować mu dupe.
Skąd to wiem?
Bo tym chłopakiem jestem ja. Od siedmiu lat mieszkam z siostrą w Bergen. Do Holandii przyjeżdżamy tylko na święta i w różnicę śmierci rodziców (która nadal sprawia, że nie umiem spać po nocach). Jeśli chodzi o znajomych stamtąd to mam raczej średni kontakt i to tylko z niektórymi.
Bo znalazłem kogoś wyjątkowego tutaj. A dokładniej dwie osoby. Kumpla o rok młodszego, najlepszego hakera pod słońcem i przyjaciółkę która zawsze mi pomoże, i doradzi(oraz da w ryj jak to jest potrzebne).

Spojrzałem na dyrektora, i gdybym go nie znał myślałbym, że jest spokojny jak nigdy.
No właśnie gdybym...tyle, że ja go znam. I wiem że moja obecna bójka całkowicie wyprowadziła go z równowagi.
Westchnąłem przygryzając wewnętrzną część policzka, kiedy nastąpiło pukanie do drzwi. Spojrzałem w ich kierunku obawiając się, że to moja siostra.
-Proszę wejść-Powiedział oficjalnym głosem dyrektor, podnosząc wzrok znad papierów.
Do sali weszła nie moja siostra a ...O kurwa.
Do gabinetu weszła prześliczna blondynka, której włosy spięte były w wysokiego kucyka, szare oczy były 'zachmurzone'. Widziałem w nich złość, tak samo jak na reszcie jej twarzy.
Rysy były napięte a usta układały się w wąską linię.
Dziś miała na sobie niebieską koszulkę, szare rurki idealnie opinajace jej nogi, czarne trampki oraz czarną bluzę, na której widok się uśmiechnąłem. Ja dałem jej tą bluzę i od tej pory się z nią nie rozstaje-Panienka White?
-Rozmawiałam z siostrą Matta-w tym momencie spiorunowała mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się krzywo-Prosiła bym zaprowadziła go do domu.
-Ale...-zaczął dyrektor.
-Moi rodzice porozmawiają dziś o szesnastej na ten temat z panem.
Skrzywiłem się mając ochotę uciec. Znowu jej rodzice mi pomagają i mogę się domyśleć, że będą wkurzeni na Miriam, że się ze mną zadaje. Chociaż co się dziwić gdybym był na ich miejscu też bym się wkurzał wiedząc z kim zadaje się moja córka.
-Dobrze-dyrektor westchnął zrezygnowany spoglądając na mnie. -Ale niech będzie jasne, że pan Adams będzie miał problemy.-Zobaczyłem w jego oczach triumfalny błysk. Jakby ukaranie mnie było dla niego nagrodą.
-Oczywiście.
Uśmiechając się głupkowato podniosłem się z fotela, narzucając sobie plecak na plecy
Przez chwilę mierzyłem się z dyrektorem spojrzeniem kpiąco się uśmiechając gdy stojąca za mną Miriam odchrząkneła znacząco.
-Do widzenia.
Kiedy zamknąłem drzwi od gabinetu dyrektora, blondynka nie czekając na mnie ruszyła przed siebie. Westchnąłem ciężko zdając sobie sprawę, że ciężko będzie sprawić, żeby przestała się wkurzać.
-Miriam!-wykrzyknąłem biegnąc za nią. Nie było trudno ją złapać bo ćwiczę i szybko do niej dobieglem łapiac za rękę. Aż się wzdrygnąłem. Do cholery! Czemu ona ma takie zimne te swoje drobniutkie rączki?

Odwróciła się w moją stronę unosząc swoje obydwie idealne brwi-Wybacz.
-Ciebie całkiem pojebało-założyła ręce na klatce piersiowej wracając do przerwanej czynności. Czyli odchodzenie ode mnie.
-To Break zaczął-dodałem narzucając na głowę kaptur-Wkurzył mnie-podążałem równo z nią rozglądając się dokoła.
-Dlatego złamałeś mu nos?-Zapytała z sarkazmem parskając pod nosem
-Hej on nie był lepszy. Widzisz jak wyglądam?-ręką wskazałem na swoją twarz robiąc minę niewiniątka.
-Tak jak zawsze, czyli niech pomyślę-palcem przejechała po swoim podbródku po czym przysunęła się do mnie i dodała-Jak debil!
-I ty przeciwko mnie?-Zapytałem otwierając jej drzwi od mojego samochodu. Wsiadła na miejsce pasażera, zapinając pas. Szybko wsiadłem na miejsce kierowcy wkładając kluczyk do stacyjki.
-Wkurza mnie to, że ciągle ladujesz U dyrektora.
-Miriam...
-Nie-spojrzała na mnie surowo-Jeśli chcesz w życiu coś osiągnąć to weź się do cholery za siebie a nie zachowujesz się jak dzieciak-upomniała mnie zakładając nogę na nogę.
Odpaliłem samochód, zerkając na moją przyjaciółkę w lusterku. Ona to po całości olała i udawała, że nie widzi.
Przez to wszystko znowu między nami jest cisza. A nienawidzę tego. Wolę się z nią śmiać a nie.
Kiedy zatrzymałem się na czerwonym świetle spojrzałem na Miriam uśmiechając się głupkowato.
-Co się szczerzysz?
Nie jest najgorzej chociaż zareagowała.
-Ładnie wyglądasz.
Przewróciła oczami, wygladając przez okno.
-Będziesz się teraz obrażać? Rozumiem, że trochę zawalilem.
-Trochę jasneee-zaśmiała się drwiąco kiwając powoli głową
-No dobra trochę bardzo, ale nie wywalą mnie. Aż takich problemów nie robię...chyba
Zacisnąłem dłonie na kierownicy głośno wzdychając.

Co by pomyśleli by o mnie moi rodzice?
-Matt emm...
-Przepraszam masz rację i..
-Matt-Westchnąłem kręcąc głową i zaciskając usta w wąską linię.
-Nie przerywaj. Zawalilem. Wiem, że się starasz by mnie wyciągać z problemów a ja? Zachowuje się jak Bachor.
Sygnalizacja zmieniła barwę na zieloną przez co ruszyłem widząc mijające nas samochody.
-Tak trochę.
-Nie trochę a bardzo-przygryzłem warge uderzając lekko ręką w kierownice-Ale on serio mnie denerwuje. Mam go dość, widze jego sylwetkę i ten durny uśmieszek a mam ochotę dać mu w ryj-wyjaśniłem głośno wzdychając. Zerknąłem na Miriam, która nawet na mnie nie spojrzała-Hej, słuchasz mnie?
-Co?-ocknela sie i spojrzała na mnie. Widziałem po niej ze nie wiedziała co mówiłem bo była myślami gdzieś indziej.
Odwróciłem od niej spojrzenie zaciskając szczękę.
-Nic. Nie wiem po co ci to mówię skoro to olewasz-wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
-Nie, że olewam. A nawet jeśli to mam powód. A po drugie widziałeś ile tam było radiowozów?-spojrzałem na nią zaciekawiony kręcąc głową.-I pogotowie.

Ciekawi was pewnie dlaczego Miriam robi takie halo w końcu wypadki się zdarzają.
No to wyjaśnię. Owszem wypadki się pojawiają, ale to raz na jakiś czas. I nigdy nie ma tyle radiowozów i karetek.
A to co widziała Miriam...musi o czyms świadczyć. O czymś co raczej nie jest pozytywną rzeczą.

No myśląc dłużej postanowiłem nawrócić samochód do miejsca 'zebrania tylu osób'.
Mojej kumpli nawet nie musiałem pytać o zdanie. Oboje jesteśmy tak samo ciekawszy a kryminały to cały nas świat. W szczególności tej uroczej blondynki, która ciągle się wierci wygladając przez okno.
Powiedziała mi, że po skończeniu szkoły chcę zostać pisarką albo dziennikarą. I wiem że da sobie radę bo jest boska w tę klocki.
***
Samochód zaparkowałem nieopodal wjazdu do lasu, nieco dalej od radiowozów.
Schowałem kluczyki do tylnej kieszeni zerkajac na Miriam.
Ta spojrzała na mnie i jakby oboje nawiązaliśmy jakieś porozumienie bo bez żadnego wymienieni zdań ruszyliśmy w tym samym kierunku.
Oczywiście na miejscu nie tyko było sanitariusze a także gapie(echem ja wcale się tam nie zaliczam dobrą?)
Rozglądałem się do kogo mógłbym podejść gdy zauważyłem dobrze znaną mi sylwetkę ojca Miriam.
Podszedłem do niego podczas gdy on zpisywał zeznania jakiegoś najprawdopodobniej świadka wydarzenia.
-Cześć tato-powiedziała Miriam zwracając jego uwagę na nas. Uśmiechnął się do córki a do mnie skinął głową.
-Witajcie.
-Co się tu stało? -Zapytałem ręka wskazując na otoczenie a dokładnie miejsce ogrodzone taśmą policyjną.
-Doszło do morderstwa.
-Morderstwa?-Miriam wyszeptała patrząc na mnie, zdumiona. Wzruszyłem ramionami ponownie spoglądając na jej ojca.
-Tak morderstwo. I najprawdopodobniej gwałt.
-Wiadomo coś o sprawcy?
-Niewiele. Nikt nie widzial tu nikogo kto zachowywal się podejrzanie.
-To dziwne bo kilka tygodni temu...-zacząłem na co ojciec Miriam pokiwał głową-Myśli pan, że to ten sam człowiek?
-Nie wiem. Ta sprawa mi się nie podoba.
-Co teraz?-Szepnęła Miriam otulając się moją bluzką. Mimowolnie się uśmiechnąłem co nie uszko uwadze jej ojca, który patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
-Będziemy poszukiwać sprawcy...Ale nie przejmujcie się tym.
-Morderca jest na wolności a my mamy...-zaczęła nerwowo dziewczyna.
-Miri chodźmy się przejść-zaproponowałem. Widziałem wdzięczność w oczach jej ojca.
-Niech Ci będzie, ale i tak jestem obrażona.
Powiedziała po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w głąb lasu.

KOMENTARZ=MOTYWACJA
MOTYWACJA=NOWY ROZDZIAŁ<3

Hej, hej. Oto i kolejny rozdział.
Szczerze podobał się? Lubicie kryminały?

Przepraszam za błędy xD

Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz