Adam Pov:
Iskierka nadzieji jest czymś ważnym w naszym życiu, ponieważ gdy ją mamy chcemy walczyć. Bez niej wszystko wydawałoby nam się całkowitym bezsensem.
Przykład?
Gdy jesteśmy w ciemności i widzimy światło nawet maleńkie podążamy w jego kierunku z nadzieją, że uda nam się osiagnąć zamierzony cel.I taka właśnie iskierka pojawiła się we mnie w momencie gdy Matt zaproponował żebyśmy wyszli się przewietrzyć co oznacza, że chce jednak walczyć a to dobry a wręcz mega dobry znak.
On jest w końcu moim dobrym kumplem. Zawsze mogłem na nim polegać, był dla mnie jak starszy brat. Nigdy nie oceniał, nigdy nie robił ze mnie obiektu drwin. W porównaniu do innych ludzi z mojej szkoły.
Kiedyś bowiem nie byłem taki pewny siebie. Nawet nie byłem przystojny.
Cichy, niski kujon stworzony do bycia obiektem drwin. Tak bym został opisany kilka lat wcześniej.Pomimo niechęci do tamtych lat wspomnienia same wróciły a ja nie umiałem ich powstrzymać.
"Nerwowo rozglądałem się po bokach przemierzając szkolny korytarz czując jak serce wali mi w piersi. Modliłem się by nie natknąć się na Jeremiego i jego kumpli. Nie chciałem mieć znowu głowy włożonej do kibla jak to było przez ostatnie lata.
Dlaczego się nie przeciwstawiłem im? Bo jestem blady, chudy, niski i jestem typowym kujonem.
A nakablowanie na nich do dyrektorki też odpada.
Nie jestem samobójcą.Gdy już myślałem, że mi się udało z bocznego krytrza wyszedl Jessy. Brat Jeremy'ego. Jest wysoki, bardzo dobrze umięśniony. Ma krzywe zęby i durny uśmiech.
Jego włosy chyba były w odcieniu blondu, ale teraz po farbowaniu są niebieskie.Z tego co wiem siedzi już drugi rok w tej samej klasie. Na moje nieszczęście. Do tego spotyka się z dziewczyną o imieniu Miriam White (z tego co wiem dziewczyna ukrywa to przed rodzicami).
Szczerze ja też bym to ukrywał.
-A gdzie się nasza Calineczka wybiera?-Spytał drwiąco. Przełknąłem nerwowo ślinę cofając się do tylu gdy zderzyłem się z czymś twardym.
Kiedy odwróciłem głowę zobaczyłem Jeremy'ego.
-Nasz kochany Adamek chciał się nam wymknąć -Zaśmiał się spoglądając na swojego brata, który trzymał się za brzuch i śmiał.
-Śpieszę się na lekcje.-Chciałem żeby mój głos brzmiał surowo, pewnie a zamiast tego wyszedł mi pisk jak u jakieś przestraszonej dziewczyny.
To rozbawiło ich jeszcze bardziej.
-No cóż zepsujemy Ci plany bo nieco się spóźnisz.
Wyrwał mi książki a jego brat złapał mnie za kołnierzyk koszuli i zaczął pchać do męskiej łazienki. Już trafiłem nadzieję, i wtedy wydarzył się cud.
Z łazienki wyszedł nowy uczeń, chłopak, którego poznałem dość niedawno w cukierni mojej mamy. I o dziwo nie chciał mnie zabić.Matt Adams(bo tak mi się przedstawił) to nieco wyższy, nawet dobrze umięśniony brunet. Jego oczy są w odcieniu zieleni chociaż jak popatrzy się w innym świetle da się dostrzec przebłyski niebieskiego.
Ubrany był w czarną bejsbolówkę, z numerem 19 na prawym ramieniu, granatową koszulkę z logiem Aerosmith, szare dżinsy i czarne jordany.
Z takim wyglądem i stylem na pewno lata za nim masa dziewczyn.Ach też bym tak chciał...
Ale wracając, kiedy wyszedł z łazienki i mnie zobaczył chciał się uśmiechnąć lecz wtedy w oczy rzucili się mu Ci dwaj.
-Adam?-Spytał spoglądajac na nich-Co się dzieje?-Jego norweski nie brzmiał jeszcze najlepiej więc rozmawialiśmy po angielsku.
-Nic.
-Przecież widzę, że..
-Złaź nam z drogi mały ośle , bo ci wpieprze-Warknął Jessy podchodząc do niego. Ja w tym momencie skulił bym się w sobie, ale nie jestem Mattem.
On podszedł z dumnie uniesioną głową, nie odrywając od niego oczu mówiąc gniewnie:
-Czekam.
Nie tylko ja byłem w szoku gdyż I Jessy i Jeremy spogladali na siebie zaskoczeni-Co zaskoczeni? Przykro mi, że Was rozczarowałem, ale nie boję się takich debili jak wy.
-Jak tyś nas nazwał...ty gówniarzu-Jeremy podszedł do niego i chciał uderzyć lecz on wykonał unik złapał jego pięść i wykręcił mu za plecy tak, że mój prześladowca zawył z bólu.
-Puść mnie szczeniaku.
-Puszczę pod warunkiem: Że nigdy więcej nie zbliżysz się do mnie ani Adama. A nie chcesz się przekonać co się stanie jak on mi powie, że go zaczepialiście-Matt popchnął go przez co starszy chłopak wylądował na ziemi, ale podniósł się szybko i patrząc na swojego brat podszedł. W tym momencie Matt na mnie spojrzał i nie miał groźnej miny a serdeczny uśmiech.
-Nic?-Spytał z nutką drwiny w głosie. Westchnąłem ciężko.
-Dzięki stary gdyby nie ty..
-Hej jesteśmy kumplami. Może jeszcze nie najlepszymi, ale kumple to kumple tak?-Przytaknąłem-Ja ratuje twój zad ty mój.
-Okay-usmiechnąłem się szeroko gdyż perspektywa posiadania przyjaciela wydawała się naprawdę kusząca -Serio dzięki Matt. Nie wiem jak się odwdzięczyć.
-Możemy razem iść do cukierni twojej mamy opowiesz mi co nieco o okolicy
-Stoi.
~~~~
Siedzieliśmy z Mattem w cukierni należacej do mojej mamy rozmawiając o pierdołach. Nigdy nie miałem aż tak dobrego nastroju. Wreszcie nie musiałem nikogo udawać. Jednak przez ten cały czas widziałem, że coś gnębi Matta. Niby się uśmiechał, ale myślami był gdzieś indziej.
Postanowiłem się więc zachować jak cywilizowany człowiek i spytać go co się dzieje.
-Matt masz problem?
Dopiero po chwili dotarło do mnie jak to zabrzmiało. Matt pomimo moich obaw nie wyszedł wkurzony a wybuchł śmiechem, zakrywając usta dłonią. -Wybacz.-Speszony opuściłem głowę wpatrując się w mojego shake'a.
-To było dobre. Miałeś taki niski groźny głos...myślałem, że uciekne, ze strachu-Nieco uspokoił swój chichot dzięki czemu poczułem się lepiej i podniosłem na niego wzrok . Odłamał kawałek ciasteczka z kawałkami czekolady wkładając je do ust.
-Jasne nabijaj się z biednego Adama.
-Oj no Adaś no rozchmuraz się-Deikatnie kopnął mnie w kostkę pod stołem. -A jeśli chcesz wiedzieć to tak mam. Nie podoba mi się, że pozwalasz się tak traktować. Bo rozumiem, że to nie była jednorazowa akcja?-Nie uzyskał odpowiedzi, ale chyba się domyślił po tym jak spuściłem głowę natychmiastowo milknąc. -Adam te dwa debile będą Cię dręczyć do momentu aż im się nie postawisz. Teraz może na jakiś czas będziesz miał spokój, ale chcesz ciągle żyć w strachu?
Pokręciłem głową miętosząc mankiet swojego rękawa.-Stary wiesz, że chce dobrze.
-No wiem ale nie jestem taki jak ty.
-To znaczy?
-Wysoki, przystojny, silny i odważny-Matt wywrócił oczami po chwili się szczerząc.
-Przystojny? Phii radzę udać się do okulisty, wysoki...metr 170 to mało. Silny? Człowieku ja czasem mam problem z otworzeniem stoika...Odważny? Jakbym był odważny to skoczyłbym na bungee a tego nie zrobiłem. Kurza twarz!-pod koniec jego słów wybuchłem śmiechem zwracając uwagę klientów na siebie.
Nie powiem do listy zalet Matta trzeba dodać zabawny.
A i nie jest w siebie zaopatrzony jak większość.
-No co?-Spytał buntowniczo na zewnątrz zachowując powagę lecz w środku dusząc się, ze śmiechu. Widziałem to.
-Poprawiłeś mi humor wiesz. I dałeś nadzieję , że jednak normalni ludzie istnieją.
-Ale, że niby kto?
-Że ty.
-Że ja?-Zacząłem się ponownie chichrać podczas gdy on robił zdziwioną minę-Musiałeś mnie chyba z kimś pomylić. Bo ja nie jestem normalny. Już przy moim porodzie miałem na czole napisane "Proszę odejść. Oto nie udany eksperyment. W razie wścieklizny proszę dzwonić Do weterynarza."
Wybuchłem śmiechem kręcąc z niedowierzaniem głową. A on się wyszczerzył. Wtedy usłyszałem ciche westchnienie za moimi plecami. Obejrzałem się więc i widząc dziewczyne, która stała za ladą i wgapiała się w Matta maślanymi oczami też tak chciałem. Być obiektem westchnień dziewczyn. Ciekawe jak to jest?-Halo ziemia do Adasia-Spojrzałem ponownie na mojego kumpla, który już nie był uśmiechnięty a śmiertelnie poważny-Wracając serio Adam chcę dobrze.
-Tak wiem-Szepnąłem przecierając nerwowo o siebie ręce.
-Mów mi o takich rzeczach ok? Chcę wiedzieć gdyby coś się działo.
-Dlaczego?
-Nie pozwolę żeby jacyś nic nie warci debile pobili mojego kumpla.
-Nie rozumiem dlaczego taki chłopak jak ty chcę przyjaźnić się z taką ciotą jak ja.
Chłopak westchnął bezradnie ukrywając twarz w dłoniach.
-Bo Cię lubię dobra. Nie obchodzi mnie to jak wyglądasz czy to, że zachowujesz się jak Nerd. Co z tego? Ja również taki jestem. Czytam komiksy, książki, lubię się uczyć i gram w gry komputerowe...Więc mamy podobne cechy. Więc zamknij ten temat i zrozum, że dla mnie jesteś kumplem.
-Zrozumiałem i Matt...ty dla mnie również.
"
Stałem przy kominku przyglądając się zdjęciu na którym byłem ja, z Mattem, Miriam i Anastasią. Zrobiliśmy je podczas czternastych urodzin tego świra. Dobrze pamiętam tą imprezę bo graliśmy w butelkę i dowiedziałem się wielu dość ciekawych rzeczy o moich znajomych. Między innymi o tym, że Miriam niegdyś mnie nie lubiła.
-Już wróciliście? A gdzie Matt?-odwróciłem głowę. Do salonu weszła mama z książką kulinarną, którą trzymała w ręce.
-Matt rozmawia z Miriam.
-To chyba dobrze?-Odpowiedziała pytaniem-Są w końcu blisko. A w ostatnim czasie jak ją spotkałam to nie wyglądała najlepiej. Z resztą tak samo Matt. Oni powinni być razem-Uśmiechnąłem się pod nosem, niedowierzając że moja matka postanowiła pobawić się w swatkę- Ty też byś sobie kogoś znalazł.-W po jej głosie zrozumiałem, że to był pewnego rodzaju rozkaz. Że moja rodzicielska miała już dość mojego samotnego życia. Ale co ja poradzę, że żadna mnie nie chcę?
-Ta ich bliskość polega na ranieniu Matta.-Wyjaśniłem siadając na komodzie. Moja mama spojrzała na to pogardliwie doprowadzając mnie do cichego cichotu-Nie patrz tak na mnie.
-Jak z dzieckiem...A i dlaczego niby go rani? Każda para w końcu czasem się kłóci.
-Oni nie są razem.
Teraz to patrzyła na mnie zszokowana. Nie dziwię jej się. Sam czasami patrząc na nich myślałem, że jednak są parą.-Ona ma chłopaka.
-Ale ona i Matt.
-To prywatne sprawy Matta-Warknąłem-Nie gadajmy o tym-Uciąłem patrząc na zrezygnowaną mamę. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że jakby mogła to wyciagnełaby ze mnie wszystkie informacje.
-No to inne pytanie. Kiedy ty planujesz sobie kogoś znaleźć co? Chyba nie planujesz być sam?
-Mamo nie mam głowy do tego serio. Jest taka jedna, ale to sprawa przyszłości.
Mama westchnęła ciężko kiedy rozległ się odgłos zamykanych drzwi. Byłem świecie przekonany, że to Matt do momentu pojawienia się mojego ojca w salonie.
Zmarszczyłem brwi.
CZYTASZ
Krwawe Ślady
Mystery / ThrillerSiedemnastoletni Matt Adams po tragicznej śmierci rodziców, która miała miejsce siedem lat temu zamieszkał wraz ze swoją siostrą w Norwegi-Dokładnie w Bergen. Wiódł w miarę normalne życie. Miał dwójkę przyjaciół, miano szkolnego bad boy'a i zawsze r...