Zapowiedź 11 rozdziału

20 9 5
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie wiem, co mi wpadło do głowy, że zamiast iść do domu i czekać tam na moich dziadków szlajałem się po mieście.

Chyba po prostu brak mi wrażeń.

Najgorsze było to, że nogi same mnie prowadziły i nim się zorientowałem trafiłem na najgorszą dzielnicę w Bergen. W miejsce, do, którego nigdy nie planowałem się udać.
Gdyż, jeśli chce się kupić broń to na pewno ją tu się znajdzie. Chce się narkotyków? Proszę bardzo.
Kręcą się tu takie typki, że aż gęsią skórka pojawią się na skórze. Lepiej im nie podpaść, bo marny będzie nasz koniec.

Nie, że jestem tchórzem. Ale nigdy nie czułem potrzeby żeby tu przyjść. Jakoś wolałem i nadal wolę zatłoczone ulice widząc zabieganych ludzi niż osoby kryjące się w mroku niespuszczające z Ciebie swojego przenikliwego wzroku, który jest pusty, nie widać tam nic. Zero emocji, zupełnie jakby stracili cały sens życia...Zupełnie jak ja w ostatnich dniach.

Boże czy ja wyglądałem tak samo?
Czy też byłem wrakiem człowieka?
Jeśli tak to, jakim cudem Adam i Camilie to znosili?
"Mówisz tak jakbyś już przestał nim być, a przecież nic się nie zmieniło'.


Narzuciłem kaptur na głowę zapinając zamek czarnej bluzy kierując się w stronę powrotną.
Tyle, że...Którędy muszę iść?
Przystanąłem rozglądając się dokoła.
Nie pamiętam drogi, którą tu przyszedłem. Za bardzo rozmyślałem nad moim żywotem.
A żadna droga nie wydaje mi się znajoma. Chociaż jedno sobie przypominam wiem, że kilka razy skręcałem w lewo.
"A nie prawo?"
Ledwo powstrzymałem ciche jękniecie zrezygnowania.
Siostra ostrzegała mnie przed taka dzielnicą. Zakazywała mi się tu zapuszczać.
"Ale nie zrób żadnej głupoty ok?"-Usłyszałem w głowie głos Adama. Powiedział to mi dzisiejszego popołudnia po wizycie na komisariacie, kiedy się żegnaliśmy.

 "Przepraszam Adam, ale chyba właśnie złamałem obietnicę".

~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~

Moja tułaczka trwa już trzecią godzinę, i jestem w stu procentach pewny, że moi dziadkowie są już w domu odchodząc od zmysłów gdzie ja się do cholery jasnej podziewam. Nie będę miał im, więc za złe jak zamkną mnie w domu na klucz, w obawie, przed tym, że nie daj boże zrobię sobie krzywdę.
Sam bym siebie zamknął, najlepiej w kaftanie bezpieczeństwa.

Co mi wpadło do tego powalonego łba, że zapuściłem się aż tak daleko?

Westchnąłem już po raz chyba milionowy przystając, żeby obejrzeć okolicę. Co widzę? Stare, niemal całkiem zrujnowane, w większości opuszczone kamienice ciągnące się jedna za drugą, kilka latarni pod rząd rzucające słabe światło na opuszczoną ulicę.
Od czasu do czasu słyszałem jakieś głosy, które niestety tak szybko jak się pojawiały tak też i ginęły z głuchym echem.

Usiadłem na krawężniku, przecierając o siebie ręce, wsłuchując się w panującą obecnie ciszę. Słabe światło latarni padało na moją skuloną sylwetkę, przez co rzucałem ledwo widoczny cień.
Teraz już sam nie wiem, co jest gorsze. Samotne tułanie się po tej cholernej dzielnicy czy może natknięcie się na jakiegoś psychola, który dałby mi kulkę w łeb.
"Wtedy, chociaż miałbym, do kogo buzię otworzyć".
Przyciągnąłem do siebie nogi opierając o nie brodę. Oddychałem spokojnie, wpatrując się tępo w moje przemoknięte czarne trampki.
Wiem, że może się to wydawać nieco dziwne....Pewnie większość bulwersowałaby się, klnąc na cały regulator narzekając na to, jaki spotkał ich los.
Ja nie miałem na to ochoty, byłem okropnie zmęczony- musiałem powstrzymywać powieki by całkiem nie opadły, zimno też dawało o sobie znać, przez co delikatnie się trząsłem.
"Wytrzymam to".
Zacisnąłem zęby, zaciskając ręce na moich nogach.
-Ty skurwysynie wydałeś nas!-Usłyszałem wrzask a po tonacji wiedziałem, że należał do jakieś dziewczyny, która musiała być nieźle wkurzona. Od razu się podniosłem na równe nogi, przez co zakręciło mi się trochę w głowie.
-Cholera-zakląłem przecierając oczy. Trochę to pomogło, i w momencie, kiedy mój wzrok się wyostrzył zobaczyłem cień...A raczej sylwetkę. To musiała być ta dziewczyna.
-Renee zaczekaj!-Do moich uszu dotarł drugi głos, który brzmiał dziwnie znajomo. Aż za znajomo.

Uświadomiwszy sobie, do kogo należy wciągnąłem powietrze, wycofując się do wąskiej uliczki za moimi plecami. Chciałem wtopić się w cień i w spokoju obserwować wydarzenie, które zaczęło się odgrywać na moich oczach. A dokładniej:

Były chłopak mojej siostry szedł za jakąś wysoką, mega chudą blondynką ubraną w czarne rurki, białą koszulkę i czarną kurtkę skórzaną z ćwiekami. W końcu złapał ją za ramię odwracając w swoją stronę. Miałem takie szczęście, że akurat zatrzymali się centralnie przede mną.
'Bałwanie to może wpłynąć na twoją niekorzyść. Jak cię zauważą co zrobisz?.."·No właśnie, co wtedy? I co na Hadesa robi tutaj Anthony?

-Nic nie zrobiłem...To nie ja dałem jej kulkę w łeb.
-Skoro to nie ty to, kto pozbył się tej małej szmaty?-Zmarszczyłem brwi, niecierpliwiąc się. Nie podobało mi się, o czym rozmawiają, ale z drugiej strony może się czegoś dowiem.
-To pewnie sprawka Tima. On w tym tygodniu pozbył się masy dziewczyn-Oświadczył ze stoickim spokojem jakby rozmawianie o morderstwach nie robiło na nim wrażenia-Nie obchodzi mnie Molly.
-Po co więc przyszedłeś?
-Wiem, że to wy zastraszaliście Anastasie-wybałuszyłem oczy, czując jak serce zaczyna walić mi w piersi.
-Oj nie mów tego takim oskarżycielskim tonem, bo nie byłeś lepszy-Parsknęła drwiąco dziewczyna, odgarniając włosy do tyłu-Ty również.
-Nic nie robiłem.
-A samochód? A SMS-y? A chęć zemsty na jej braciszku...To nie był nasz pomysł. To ty chciałeś ich zastraszyć. Szczerze nadal nie rozumiem po chuj udawałeś ich przyjaciela.
-Nie miałem wyboru. Dobrze wiesz, że musiałem zyskać ich zaufanie.
Dziewczyna wybuchła śmiechem.-Z czego się śmiejesz?
-Z tego, że dziewczyna cię przejrzała... A ty zawaliłeś.

Nieoczekiwanie ktoś zakrył mi usta, przyciągnął do tyłu a ja poczułem , że ktoś przyłożył mi broń do karku. Serce zaczęło walić mi jeszcze szybciej, a całe życie przeleciało przed oczami.
Już czekałem na wyrok, gdy ten ktoś, kto zakrył mi usta nachylił się nad moim uchem, drażniąc mnie ciepłym oddechem, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka i wyszeptał: 

·-Ostatnie słowo...



CDN....."


Hey pysiaczki <3

Oto i macie małe wprowadzenie tego co będzie się działo w obecnym rozdziale, który pojawi się albo dziś w nocy albo jutro z rana. To się jeszcze okaże.
Mogę was uspokoić: Mattowi nic się nie stanie. No dobra..inaczej. Będzie żył XD W końcu to opowiadanie o nim więc nie widzę potrzeby żeby chłopak bardzo, bardzo dostał w twarz ;)

No nic, nie zdradzam więcej. Pozdrawiam 


Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz