Section 9

35 12 6
                                    

Matt Pov:
"Patrzyłem na oddalającą się Miriam w stronę samochodu czując jak moje serce rozpada się na małe kawałeczki.
A w momencie gdy odjechała z piskiem opon zabrała je ze sobą.
Ja natomiast nie wiedziałem co zrobić by to jakoś zmienić.

Bo nie chciałem jej kochać. Nie chciałem jej pragnąć całym sobą.
Ponieważ nie odwzajemniona miłość oznacza wyrok śmierci. Nieprzespane noce, ciągnącą się tęsknotę i cierpienie. Na takie właśnie coś zgodziło się moje serce.

Nie wiem ile minęło. Może piętnaście minut a może trzydzieści, to straciło dla mnie znaczenie.
Po prostu stałem w tym samym miejscu patrząc jak zaklęty w dal. Ciałem byłem tu, ale myślami wciąż przebywałem przy boku Miriam. Tak jak zawsze. Cokolwiek by się działo moje całe serce zawsze było i będzie przy tej dziewczynie.

Jestem przekonany, że podczas drogi płakała i wyrzucała sobie swoje złe czyny.
Ale ja nie mogłem potraktować jej inaczej. Musiałem trzymać się przy swoim, być obojętny w stosunku do niej.

Tak będzie lepiej dla nas oboje. Ona w końcu ma Adriana u, którego pewnie teraz siedzi i on ją pociesza. Przytula do siebie a ona siedzi wtulona w jego opanowując drżenie ciała po szlochaniu. Ale to nawet dobrze. Cieszę się, że chociaż ona ma odrobinę szczęścia.

"Hipokryta się znalazł"

~~~~~~~~~~~~~~~~

Spacerowałem po parku gdzie dało się ujrzeć ruiny starych budynków jeszcze z osiemnastego wieku(przynajmniej tak mówiła mi moja siostra)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spacerowałem po parku gdzie dało się ujrzeć ruiny starych budynków jeszcze z osiemnastego wieku(przynajmniej tak mówiła mi moja siostra).
Ale wracając, miały iść do rozbiórki, ale chyba każdy kto tu był mógł stwierdzić, że to miejsce ma w sobie jakąś magię a w szczególności podczas wschodów i zachodów słońca. Nie wiem czemu ,ale  lubię tam chodzić. Jestem wtedy nadzwyczaj spokojny.

"I martwy".
A taki to cały czas jestem, żadna nowość...

Wszedłem po marmurowych schodach, które jeszcze jakoś się trzymały wchodząc tak jakby na dawne czwarte piętro tego budynku mając przed sobą krajobraz pobliskiej polany i słońca, które przyjemnie łaskotało mnie po twarzy. Usiadłem przy jednym do połowy zniszczonym filarze kładąc na swoich kolanach.
Patrzyłem na zachodzące słońce zastanawiając się jak będzie wyglądać kiedyś moje życie. Czy odzyska barwy.

Nie wiem co takiego zrobiłem, że aż takiego mam pecha w życiu. Najpierw śmierć rodziców, potem utknięcie w friendzone a teraz śmierć Anastasie.
"Tego wszystkiego jest za wiele".
Oparłem głowę o filar przymykając oczy. Pomimo chłodu jaki panował na dworze dało poczuć się odrobinę ciepła w słońcu. Jego promienie przyjemnie muskając po twarzy sprawiając, że uśmiech mimowolnie się pojawia.
"Jednak nie tym razem"

Zdawałem sobie sprawę, że za pewne Adam mnie szuka i się denerwuje, ale chciałem pobyć sam. Musiałem być sam. Mój świat jest nieco skomplikowany.  Co chwila pojawią się w nim jakieś cierpienia i problemy więc lepiej nie wyciągać w to w tą całą szopkę zwaną moim życiem.

Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz