Section 17

20 7 9
                                    

Matt Pov:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Matt Pov:

Stan otępienia jest czymś okropnym. Nie polecam nikomu w niego wpadać. Bo nie warto.
Łapie on nas nagle. Zazwyczaj po jakimś smutnym lub szokujący wydarzeniu i odbiera chęci na zrobienie czegokolwiek.
Jesteśmy jak w transie.
Ciało,  jest w tym samym miejscu, lecz gdzie jest nasz duch?

To jest okropne gdyż zazwyczaj będąc w tym stanie nie jesteśmy do końca świadomi tego, co robimy.
Do tego takie osoby wygląda strasznie. Wydają się takie smutne, pozbawione chęci na cokolwiek.
Wpatrują się w martwy punkt i sami po pewnym czasie stają się martwi.

Szczerze nie za wiele pamiętam z wydarzeń, które miały miejsce po przeczytaniu listu. Wiem na pewno ze po przeczytaniu, go dostałem jakieś histerii. Potem przyjechała Miriam z Adamem a potem pustka.
Aż do teraz.
Do momentu, kiedy ocknąłem się przykryty kocem, wyciśnięty w fotel.
Na początku mnie to zaniepokoiło. Nie wiedziałem jak tu się znalazłem.
Ale jakoś nie miałem chęci żeby stąd wstawać i iść się dowiedzieć.
Tak, więc otuliłem się szczelnie kocem, i zainteresowaniem zacząłem przygadać się tańczącym w kominku płomieniom.
Co było naprawdę interesujące
·-Diabełku-z tego stanu, w którym się znajdowałem wyrwał mnie ciepły, przepełniony troską głos mojej przyjaciółki. Przeniosłem na nią wzrok. Stała w progu, spoglądając na mnie z smutkiem i bólem.
Tak samo jak Adam z resztą stojący u jej boku.
Blondynka ostrożnie i powoli do mnie podeszła. Następnie uklękła przede mną i położyła swoje ręce Na moich kolanach-Jak się czujesz?
Patrzyłem tylko na nią I nie umiałem wydobyć z siebie głosu.
Potrafiłem tylko wpatrywać się w nią i poruszać bezbłędnie ustami.
Przełknąłem z trudem śline czując okropną suchość w gardle i pieczenie.
Złapałem się ręką za szyję krzywiąc się.
-Adam daj mu wody-poleciła blondynka.
Chłopak pośpiesznie wyszedł, po czym wrócił z szklanką wody.
Wyciągnąłem po nią rękę obejmując ją palcami. Była tak rozkosznie zimna.

Zawartość wypiłem za jednym razem i mogę stwierdzić ze chłodna ciecz nieco poprawiła stan mojego gardła.
-Co się-mój głos był strasznie zachrypnięty, więc odchrząknąłem-stało?
-Nic nie pamiętasz?-Spytała Miriam spokojnie głaszcząc moje kolano.
-Nie.
Wyglądam pewnie jak mały bezradny chłopiec, który nie wie, co się dzieje i boi się otaczającego go świata.
Co po części jest prawdą.
-Miałeś napad-oświadczył Adam.

W jednej chwili moje zagubienie zmalało a wezbrał się we mnie okropny gniew.
Czy ja dobrze rozumiem? Mój kumpel uważa, że jestem chory psychicznie?
-Sam miałeś napad-wykrzyknąłem zrywając się na równe nogi.-Nie jestem jakimś psycholem.
-Matt, źle mnie chłopie zrozumiałeś.
-Jestem zdrowy-wycedziłem ze złością.
-Diabełku-Miriam podeszła do mnie i położyła rękę na moim ramieniu-Spokojnie. Ty cały dygoczesz.
Dziewczyna miała rację. Klatka piersiowa opadała szybciej niż powinna, serce waliło mi jak szalone jakbym przebiegł, co najmniej kilka metrów, nasilił mi się szum w uszach i lekki ból głowy. Nie powiedziałem im jednak o tym.
Westchnąłem spuszczając głowę. Zauważyłem swoje ręce zaciśnięte w pięści i...
Cholera.
Moje knykcie były zaczerwienione i widziałem na nich świeże rany.
-Co się stało?-Opanowałem emocje i spytałem na spokojnie.
-Miałeś napad lęku-wyszeptała cicho Miriam odchodząc ode mnie. Usiadła w fotelu, gdzie jeszcze przed chwilą ja siedziałem-Twoja babcia usłyszała twój cichy głos, po czym jakiś hałas, więc poszła sprawdzić, co się dzieje. Szarpałeś się za włosy i kołysałeś w przód i w tył.
To nie może być prawda! Ja nie jestem taki!-Spytała, więc co się stało. Spojrzałeś na nią pustym wzrokiem i powiedziałeś, że to koniec. Że musisz odejść, bo inni cierpią, że czekają za rogiem, żeby zabić kolejną niewinną osobę.
-Twoja babcia była przerażona, więc zadzwoniła do nas-wtrącił Adam.

Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz