Rozdział 28

5.7K 335 31
                                    


*Camila*

Po dwóch godzinach chodzenia po mieście poszłyśmy razem z Dinah do naszej ulubionej kawiarni. Gdy kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia wiedziałam, że moja przyjaciółka zaraz zasypie mnie tysiącem pytań na temat osoby z którą ciągle pisze. Dinah jest bardzo opiekuńcza w stosunku do mnie i po prostu boi się, że ktoś może mnie skrzywdzić.

-No więc mów z kim tak cały czas sms'ujesz.

-Ma na imię Lauren. - powiedziałam i upiłam łyk kawy.

-Tylko tyle mi powiesz? - spytała słodząc swój napój, popatrzyłam na nią nie wiedząc za bardzo co mogę jeszcze jej zdradzić.

-A co mam ci jeszcze powiedzieć?

-Wszystko co o niej wiesz. - odparła nie odrywając wzroku od filiżanki z kawą.

-Mówisz serio? - zapytałam stawiając kubek z kawą z powrotem na stole.

-Tak Mila.

-Mieszka w Miami ale teraz z przyjaciółkami jest w Japonii. - Pokiwała głową i oderwała wzrok od swojej kawy by na mnie spojrzeć.

-Kiedy wraca?

-Jakoś niedługo.

Dinah upiła łyk napoju i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Wpatrywała się tak we mnie co zaczęło mnie trochę przerażać. Zaczęłam się wiercić na krześle bo było mi nie wygodnie gdy patrzyła na mnie w ten swój dziwny sposób.

-Musisz się z nią spotkać.

-Oczywiście, że to zrobię DJ. - oświadczyłam zdziwiona, że w ogóle o tym mówi. Przecież to oczywiste, że się z nią spotkam.

-Lecisz na nią. - Rzuciła a ja omało nie oplułam się swoją kawą.

-Nie znam jej.

-To ją poznasz. Mila piszecie ze sobą ponad miesiąc i ty cały czas chodzisz uśmiechnięta. - Miała cholerną rację od momentu jak zaczęłam pisać z Lauren uśmiech z moich ust nie schodzi.

-Lubię z nią pisać - przyznałam uśmiechając się.

-Lubisz z nią pisać i ją tez bardzo lubisz.

-Tak. - odparłam i upiłam kolejnego łyka.

-Będziecie świetną parą.

-Nie tak szybko Dinah.

-Jasne. - Zaśmiała się.

Di zaczęła opowiadać o tym jak ona chciała by tak pisać ze swoją przyszłą żoną tak jak ja teraz ale po pierwszym zdaniu się wyłączyłam. Moją uwagę przykuły trzy dziewczyny, które weszły do kawiarni. Patrzyłam na nie przez dłuższą chwilę aż jedna z nich ta co szła po środku odwróciła się na chwilę w moją stronę. Od razu ją rozpoznałam a moje serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. To była Lauren pieprzona perfekcja Jauregui. O Boże ona stoi tylko parę metrów ode mnie. Oddech mi przyśpieszył i tak na nią patrząc prawie zemdlałam.


------------------------------------------------------------------------------------

I tak o to tym rozdziałem kończymy maraton. Mam nadzieje,że się podobał. Do następnego ;)

Wrong Number, Baby ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz