-Nazywać-
Myślałam, że zaraz poleje się krew.
Aiden skoczy i zacznie się nieciekawa rodzinna historia.
Jednak tak się nie stało. Mój Wilczek był bardzo spokojny. Za spokojny. Bił od niego chłód i dystans. Spojrzawszy w jego oczy, zauważyłam lodowy błękit. Tak jak kiedyś patrzył na mnie. Czyżby ten wzrok był zarezerwowany, kiedy jest wściekły?
-Rozumiem, co chcecie zarzucić, ale stanowisko jest moje od niedawna. To nie ja pełniłem wtedy służbę-Jego mięśnie były napięte.
Delikatnie dotknęłam jego barków, z wahaniem. Poddał się memu dotykowi i mruknął na chwilę zamykając oczy. Kiedy je otworzył zobaczyłam czułość w jego oczach i niepewny uśmiech, majaczący na wargach. Odpowiedziałam pewnie, szczerząc zęby.
-To bardzo ciekawa historia-Powiedziałam cicho i złapałam dłoń Wilczka, chcąc pobawić się jego dłońmi.
-Jest nie tylko ciekawa. Jest prawdziwa-Kasper oparł się o ścianę i zamknął oczy.
Pokiwałam głową.
Nie jestem łatwowierna, jednak miałam dziwną pewność, że nie skłamali. Możliwe, że było to też podobieństwo do Cassandry. Kobieta była piękna i odkąd ją tylko zobaczyłam, czułam wylewające się z niej pokłady macierzyństwa. Patrzyła się na mnie z czułością i wręcz czułam, że świerzbiały ją ręce, aby mnie dotknąć.
~Ja też chcę Cię dotknąć- Odezwał się, mruczący głos w mojej głowie.
Spojrzałam zdziwiona na Aidena. Poruszył zabawnie brwiami, a ja zaśmiałam się cicho.
-Alfo Collins.
Derek zwrócił na siebie moją uwagę. Odwróciłam głowę, tracąc kontakt wzrokowy z Aidenem.
Derek nawet na mnie nie spojrzał, choć niedawno jeszcze mnie tulił i patrzył z uczuciem.
-Camille jest naszą córką należy więc do watahy Złotego Miasta. Nie może tu zostać.
-Dlaczego? -Spytałam zanim ktokolwiek się odezwał, Cassandra wciągnęła powietrze przez zęby.
Czyżbym zrobiła coś złego?
Louis odetchnął szybko kilka razy, jakby nagle zabrakło mu tlenu.
~O co chodzi?
~O nic skarbie-Aiden pogłaskał moją dłoń.~Porozmawiamy o tym sami, co?
Pokiwałam głową. Nikt nie przerwał naszej mentalnej wymiany zdań za co byłam wdzięczna.
Nagle Cassie się podniosła.
-Myślę, że Camille powinna iść z matką do salonu, a my dokończymy rozmowę.
Derek zepsuł cały swój image. Wyglądał na takiego miłego i fajnego, a teraz co? Nagle zaczyna się rządzić, a Cassandra słucha się go. Nie lubiłam takich osób. Tak nie powinno być w małżeństwach. Po ślubie Aiden na pewno by się tak do mnie nie odzywał.
Zaczerwieniłam się.
Skąd do cholery w mojej głowie wziął się pomysł ślubu?! Przecież to... To...
-Camie?
Spojrzałam tępo na Aidena.
-Poszłabyś z Cassandrą? Proszę?
Pokiwałam głową. Rozumiem prośby i zdecydowanie wolę je od ślepej akceptacji rozkazów.
Wstałam z kolan Wilczka i zrobiło mi się smutno, kiedy nasze ciała straciły kontakt. Brakowało mi tego ciepła.
Zaprowadziłam Cassie do salonu i usiadłyśmy w nim. Na szczęście nie było tu żadnych wilków plączących się pod nogami.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Nie wiem od czego zacząć-Spojrzałam na Cassie i lekko przekrzywiłam głowę w bok. -Kiedy widziałam Cię ostatnio byłaś taka malutka. A teraz? Jesteś kobietą. Dorosłą. Piękną. Młodą.
Cassandra oparła się na mnie. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jest niska.
-Bardzo was wszystkie kocham, wiesz? -Przesunęła się bliżej.
Teraz wiedziałam co muszę zrobić.
Choć to oba była matką to zmagała się ze startą aż 18 lat. Nie miała swoich dzieci, a widać jak bardzo pragnęła się nimi zajmować. Podniosłam ramię i przycisnęłam... Przycisnęłam mamę do swojego boku. Mocno objęłam ją ramionami.
-Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
-J-jak? Jak mam się nie martwić? Co się stało z moimi dziećmi? Gdzie jest Charlotte i Caroline?
Pogłaskałam ją po włosach i zaczęłam nas bujać w przód i w tył. Biedna. Miała depresję i to dużą. Nie wyobrażam sobie jej życia w ciągłym strachu o swoje dzieci.
Co robią? Jak żyją? Czy są bezpieczne?
-Obiecuję, że znajdę siostry. Obiecuję Ci mamo.
Cassandra gwałtownie się podniosła, a na jej twarzy zawitał uśmiech banana.
-Nazwałaś mnie mamą.
Jej uśmiech był zaraźliwy.
-Przecież nią jesteś.
CZYTASZ
Zniewolona przez fiolet
WerewolfKolor ich oczu tom 1 *fragment* -Ten szczeniak to Louis Sander, mój beta.- Bardziej stwierdził niż zapytał, ale i tak pokiwałam głową.-A ty? -Camille Sonest. -Więc Camille... Jako że Lou jest betą jego kara będzie szybka i kr...