Światła latarni

12.4K 855 59
                                    

Poczułam rozchodzące się po organizmie ciepło, więc pozbyłam się swetra, układając go na swoich udach. Nie obchodziło mnie jak prezentuję się w wygniecionej koszulce na ramiączkach.

- Zdradzisz mi czemu wyglądasz tak tragicznie?- zagaiłam nieszczególnie dyskretnie, ośmielona buzującymi we krwi promilami.

- Nie właź z butami w moje życie, jeśli łaska. Ja twoje omijam szerokim łukiem.- Podkulił nogi do klatki piersiowej na tyle, na ile mógł, izolując się w ten sposób. Prychnęłam prześmiewczo, chcąc zasygnalizować, że w tym momencie uważam go za kretyna.

- Skoro nie radzisz sobie sam to powinieneś przyjąć pomoc. Gwarantuję, że nikt inny nie będzie chętny do wysłuchania cię. Niepowtarzalna okazja.

- Skąd niby wniosek, że sobie nie radzę?- W jego tonie pobrzmiewało zdenerwowanie, zupełnie jakbym ugodziła prosto w jego dumę. Niespecjalnie się przejęłam.

- Nie możesz spać, przychodzisz tu i pijesz. Z nikim nie gadasz, zrażasz do siebie domowników. Przypominasz śmierć pewnie bardziej, niż ona sama siebie.- Wyliczyłam skrupulatnie na palcach, wgapiając się w światła latarni na ulicach. Rozpraszały mnie. Zamknęłam oczy i odwróciłam się tyłem do okna.

- A co z tobą jest nie tak? Też nie śpisz i zawracasz mi głowę. Nikomu niczego o sobie nie mówisz- parsknął zjadliwie, przeszywając mnie zielonym spojrzeniem na wskroś. Spięłam się, co skomentował dodatkową porcją pogardy.- Myślałaś, że nikt nie zauważył? Że będziesz mogła bez problemu mieć swoje tajemnice, jednocześnie wyciągając na wierzch cudze? Jesteś naiwna jak małe, głupie dziecko.

- Ja...- zaczęłam, jednak nie wiedziałam co powiedzieć dalej. Zarechotał złośliwie, czerpiąc frajdę z mojej bezradności. Zaczerwieniłam się ze wzburzenia. Nie pierwszy raz miałam do czynienia z cynicznym typem bez kręgosłupa moralnego, którego jedynym celem było sprawianie problemów, lecz dziś moje osobiste bariery kruszały pod wpływem stresu i procentów.- Chcesz znać moje grzechy? Świetnie. Powiem ci o nich, pod warunkiem, że odwzajemnisz gest i zachowasz to dla siebie.

- Co jeśli nie odwzajemnię, a skłamię, że to zrobię?- Uniósł brew, zaciekawiony tym, jak niby zamierzam go zmusić do spowiedzi. Nie miałam bladego pojęcia.

- Zrobisz- rzuciłam twardo, wkładając w to całe fałszywe zaufanie, jakie potrafiłam znaleźć w stosunku do jego persony. Wzruszył obojętnie ramionami i obrócił twarz w kierunku miasta. Stwierdziłam, że wpierw opowiem coś szczerego o sobie, aby go minimalnie oswoić. Głowiłam się wyłącznie nad początkiem.

- Gdzie byłaś, zanim się pojawiłaś?- zapytał, gdy moje milczenie rozwlekało się w nieskonczoność. To zapaliło w moim rozumie iskierkę nadziei, że rzeczywiście jest zainteresowany moją historią i będzie gotów wymienić ją za swoją.

- Centralnie przed przyjazdem - w Argentynie. Wcześniej w Grecji, Estonii, Szwecji i Japonii. W tej ostatniej najdłużej.

- Tyle przemieszczania?

- Interesy. Dbałam o anonimowość, niemniej regularnie zdarzało się, że inwestorzy przestawali zwracać na nią uwagę i komuś coś się wymykało, toteż musiałam znikać.- Westchnęłam ciężko, garbiąc się mocniej. Ten temat nie należał do moich faworytów. Przygnębiały mnie migające pod powiekami obrazy urządzonego na biało-niebiesko warsztatu w którym spędzałam większość swojego czasu.

- Przeskrobałaś coś.

- Nie.- Pokręciłam gwałtownie głową.- Zupełnie nie to.- Mechanicznie poprawiłam czuprynę, by składała się w ciaśniejszą kitkę.- Nie chciałam, żeby do Tony'ego dotarło moje nazwisko.

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz