Poświęcenie

12.3K 803 108
                                    

Wyjrzałam ostrożnie za róg korytarza.

- Czysto- mruknęłam sama do siebie. Truchtałam do pokoju, stąpając najciszej jak potrafiłam. Jednocześnie pilnowałam, by z filiżanki w mojej dłoni nie uleciała ani kropla. Byłam tuż przy drzwiach, czując słodki smak wygranej, rozgrzewającej mnie od środka. Adrenalina buzowała niepokornie w moich żyłach. Mknęłam niczym tajna agentka na najważniejszej misji swojego życia. Zamknęłam za sobą na klucz, zaszywając się w bezpiecznym miejscu.

- Sarah!- Głos Kłamcy rozniósł się echem po piętrze, a ja wyłącznie sekundę zastanawiałam się nad akustyką tego domu. Odsunęłam krzesło, zwycięsko stawiając ostatnią porcję kawy jaka była w wieży na stole. Z teczki wyjęłam nieco podstarzałe papiery i zaczęłam na szybko je przeglądać, nie szczędząc sobie radosnego pogwizdywania pod nosem.

Przebywanie tutaj miało na mnie definitywnie dobry wpływ. Moje ręce przestały drżeć, gdy byłam spięta, a czas snu wydłużył się o całą godzinę, choć nadal budziłam się z bolesnymi skurczami. Miałam nadzieję, że to wszystko powoli ustąpi, skoro dwa tygodnie dały już pierwsze efekty.

Kilka dni temu dostarczono wyniki testów genetycznych i Tony uzyskał gwarancję, że jestem tym, za kogo się podaję. Przy okazji nie omieszkał wspomnieć, że jak na jego gust jesteśmy do siebie zbyt podobni, żebym mogła skłamać na ten temat. Byłam szczęśliwa, że moja przeszłość wciąż nie wypłynęła na wierzch. Prawda zniszczyłaby utopię.

Podskoczyłam nerwowo na dźwięk łomotania do drzwi. Nie nazwałabym tego pukaniem, albowiem brzmiało raczej, jakby ktoś pragnął wyrwać je z zawiasów, ale wiedział, że nie powinien. Nie skomentowałam tego, z dziecinnym uśmieszkiem popijając smakujący wiktorią napój bogów.

- Oddawaj moją kawę!- wycharczał przez dzielącą nas barierę wściekły Loki. Przewróciłam oczami, nie podejrzewając zagrożenia.

- Skąd pomysł, że to byłam ja?- Użyłam swojego najbardziej pretensjonalnego tonu, pod nosem chichocząc jak mała, wypierająca się swoich psikusów dziewczynka.

- Może stąd, że jako jedyna wstajesz równo ze mną? A może stąd, że wpierw miałem ją przed sobą, potem zjawiłaś się ty, a następnie obie zniknęłyście?!

- To jeszcze nie kradzież- parsknęłam spokojnie, delektując się jego niemocą. Trzasnął pięścią w drewno, wyładowując na nim swoją furię. Przyznaję, moje serce zabiło mocniej. Ten gość chciał przejąć władzę nad rasą ludzką, należało wziąć to pod uwagę.

- Zostawiłem ekspres maksymalnie na dwie minuty, żeby poszukać w szafce drożdżówki. Jesteś...

- Bezczelna.- Weszłam mu w słowo, parodiując zagniewanie jakie od niego buchało. Warknął przeciągle, świadomy tego, że zamek jest solidny i nie dostanie się do wnętrza bez mojej zgody.

- Nigdy. Więcej. Ze mnie. Nie drwij- wycedził. Umiałam wyobrazić sobie jego marszczące się w niezadowoleniu rysy twarzy i zaciskające, dygoczące w amoku mięśnie.- I nie dotykaj moich rzeczy.

- A co mi niby zrobisz?- Wrodzona buta nie pozwalała mi odpuścić, pomimo uaktywnienia się rozumu, nakazującego mi spokornienie. Wreszcie będę musiała wyjść i nie skończy się to dla mnie happy endem. Życie nie byłoby zabawne, gdybym zawsze słuchała instynktu przetrwania.

- Potrafię zrobić wiele, nie chcesz przekonać się o tym na własnej skórze- syknął dostatecznie głośno, aby do mnie dotarło, przyprawiając mnie o dziwne dreszcze, po czym odsunął się od zapory. Jego kroki dudniły rytmicznie do spółki z wirującą w mojej głowie krwią. Zostałam sama, lecz wrażenie jakie na mnie wywołał nie opuszczało mojego ciała. Oszołomiło mnie to zachowanie, chociaż powinnam się go spodziewać. Wiedziałam przecież kim jest oraz co było częścią jego historii.

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz