Szlachetne uczucie

7.9K 585 98
                                    

Loki był zdezorientowany. Czy coś innego chodziło mu po głowie? Może jakaś krótka myśl o tym, że chciałby przestać bezczynnie tkwić i czekać nie wiadomo na co.

Thor zawlókł go do Asgardu, bo Wszechojciec chciał się z nim spotkać. Siedział więc w sali tronowej i cierpliwie wypatrywał Odyna, który jakoś nie przychodził. Zapewne mieli akurat kolejną ucztę. Jego brat zniknął wyjątkowo szybko, jeśli brać pod uwagę fakt, że zwykle sterczał przy nim i zagadywał, póki Kłamca nie zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Swoją drogą grożenie śmiercią przestało być zabawne, odkąd nie miał mocy.

Wrota wejściowe drgnęły, a on już-już się podnosił, jednak okazało się, że to fałszywy alarm i nikt nie wszedł. Znudzony zaczął spacerować, przelotnie kpiąc ze złotych zdobień rozlanych po absolutnie każdym elemencie pomieszczenia.

Rozmyślał nad tym, co takiego miał mu do powiedzenia Pirat. Jakiś lodowy olbrzym znalazł się i poczuwał do bycia jego tatusiem? Parsknął głośno z własnego żartu. Dobrze, że nikt go nie słyszał, bo uznaliby, że zbzikował. Choć w zasadzie zawsze brali go za szaleńca. Nikt go nie rozumiał, ani nawet nie chciał rozumieć. Loki pragnął tylko władać należnymi mu poddanymi. Midgard pełen był malutkich istot, których umysły zasłano kłamstwami o wolności i sile jednostki. Mylili się. On chciał wyłącznie pokazać im drogę, to do czego naprawdę zostali stworzeni. Każdy z nich powinien słuchać odgórnych poleceń od swojego pana, być prowadzony ku wyższym celom. Denerwowało go, że uchylali się od tego. Pobyt na Ziemi zmienił go w pewnym sensie i nie patrzył z całkowitą pogardą na wszystkie jej stworzenia, lecz wciąż sądził, że potrzebny im lider, taki jak on.

- Wybacz zwłokę- rzucił na powitanie Odyn, gdy łaskawie zjawił się po godzinie spóźnienia.

- W jakiej sprawie mnie wezwałeś?- zapytał niezwłocznie, nie mając ochoty tracić więcej cennego czasu. Wszechojciec zawędrował powolnie do bogatego tronu i ułożył się na nim wygodnie, znacząc wyższość nad przybranym synem. Mógł teraz spoglądać na niego z góry, jak robił to przez całe życie, od momentu wybawienia go od śmierci jako niemowlęcia.

- Najpierw opowiedz mi jak ci się powodzi, Loki- rozkazał Pirat, co przywołało w nim odruch wymiotny. Sztuczna, obrzydliwa troska. Wygnał go, odebrał istotę jestestwa, a teraz śmiał grać kochanego ojczulka. Żałosne.

- Cudownie. Planuję nauki na prywatnego zabójcę i późniejszą karierę. Moim charakterystycznym znakiem będzie wyłupywanie prawego oka celów...

- Nie drwij!- Bóg zagrzmiał ostro, unosząc się impulsywnie do pionu. Takie proste. Poruszyć pojedynczą struną, a odzywały się pozostałe.

- Co chcesz usłyszeć?

- Podobno znalazłeś sobie kobietę- wymruczał, obserwując wnikliwie reakcję. Skonsternowany Kłamca wygiął brew. Niby skąd to wiedział? Wciąż się ukrywali, chociaż od ustalenia ich rzekomego bycia parą minęło pół roku. Ośmieliłby się przyznać, że coraz bardziej wchodziło im to w krew.

- Nie- zaprzeczył bezwiednie, bezczelnie odpierając cichy atak. Nie chciał o tym dyskutował, nie było takiej opcji.

- Nie łgaj przed moim obliczem. Mam propozycję nie do odrzucenia.

- Słucham- warknął, mimowolnie nieco zainteresowany.

- Miłość to szlachetne uczucie, więc to, że czujesz je ty, największy awanturnik dziejów, uprzednio planujący wybić Midgard jest czymś nowym. W związku z tym jestem gotów zaoferować ci sprawiedliwy układ. Thor odzyskał prawo do wstępu na Asgard, gdy ponownie stał się godny swego młota, do czego nieznacznie przyczyniła się Jane. Jesteście tak różni od siebie jak tylko jest to wykonalne dlatego będąc uczciwym wobec was obojga, chcę dać ci możliwość powrotu, jeśli udowodnisz mi, że rzeczywiście potrafiłeś pokochać z wzajemnością oraz że zlikwidowało to twoje zapędy do absolutyzmu. Nie ufam ci, co uważam za uzasadnione, zatem dowód musi być trwale wiążącą akcją, nie słowem. Wymyśl go sam, takie jest twoje zadanie. Jeśli się sprawdzisz i zawierzę twojemu działaniu - zwrócę ci moce wraz z nieśmiertelnością. Co na to powiesz?

Loki był w ciężkim szoku. Jego magia mogłaby powrócić? Byłby niepokonany, doskonały. Byłby tym sobą, którego porzucił w cień dawno temu. Miałby kolejną szansę naprawy świata i tym razem nie zmarnowałby jej. Sarah mogłaby mu towarzyszyć przy napawaniu się końcowym efektem.

- Zgoda- odrzekł po długiej chwili milczenia. W jego niepokornym rozumie rozkwitał zarys idei, mającej zagwarantować mu zdjęcie kajdan z duszy. Poświęci się.

- Obyś mnie znów nie zawiódł.

***

Odkąd Loki wrócił z Asgardu zachowywał się podejrzanie. Wpierw było to lekkie zamyślanie, dalej zalewanie mnie niespodziewanymi czułościami, aż ostatecznie przemieniło się w otwieranie i zamykanie ust, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie potrafił się zmusić. Martwiłam się o niego, ale nie ingerowałam w przyczynę. Twierdziłam uparcie, że związek opiera się na wzajemnym zaufaniu i powie mi, kiedy będzie gotowy. Tymczasem dawałam mu przestrzeń, przesiadując z Clintem i Tony'm nad skafandrem oraz moimi umiejętnościami korzystania z niego.

Późnym wieczorem, gdy domownicy zajmowali się sobą po męczącym dniu, bez pukania weszłam do pokoju Ponuraka. Spodziewałam się zastać go w nietypowej pozycji przy książce, jak to wielokrotnie bywało poprzednio. Zaskoczył mnie. Stał przy oknie i gapił się w nie pustym wzrokiem, choć widziałam, że jego umysł pracował na najwyższych obrotach. 

Podeszłam do niego i objęłam od tyłu, wdychając znajomą mieszankę żelu pod prysznic, boskiej skóry oraz wody toaletowej. Drgnął, jak gdyby wcześniej nie zauważył mojego przybycia. Zmarszczyłam z podejrzliwością brwi. To nie było normalne.

- Co ci jest?- zapytałam ciepło, przelotnie muskając wargami jego miękką szyję.

Nagle odwrócił się i wziął moją twarz w dłonie. Pocałował mnie z pasją, wkładając w to dużo energii. Wsunęłam palce w jego poskręcane włosy i przyciągnęłam go mocniej. Paznokciami drapnął leniwie mój kark, wywołując zadowolone mruknięcie. Uśmiechnął się i oparł czoło o moje, rozdzielając nasze usta. Zaglądał mi głęboko w oczy - niezmiennie robiło to na mnie ogromne wrażenie.

- Doszedłem do ważnych wniosków- oznajmił półszeptem, pieszczotliwie odgarniając kosmyki z mojej skroni. Moje serce przyspieszyło, zaczarowane jego wyznaniem. Zielone tęczówki płonęły czymś innym, niż standardowym pożądaniem. Pogładziłam kciukiem ostrą kość policzkową.

- Tak?

- Kocham cię, Sarah- zadeklarował niepewnie, szukając oznak potencjalnej paniki w mojej mimice. Bał się, że co zrobię?

Oplotłam go ramionami, czując zbierające się pod powiekami łzy. Typowa kobieta - musiałam się wzruszyć. Sęk w tym, że przebyliśmy koszmarnie pogmatwaną drogę, zanim dotarliśmy do tego, emocjonalnego poziomu relacji. Wzajemna niechęć, chwiejna przyjaźń, układy, rozłąki, kłótnie, ukryte spotkania, oszustwa, seks i budująca się miarowo wiara, że to ma sens. Nikt nas nie podejrzewał, ale wkładaliśmy w to mnóstwo wysiłku. Szczerość tego kalibru była przełomowym etapem. Wątpiłam, że kiedykolwiek do niej dorośniemy.

- Też cię kocham, Loki.

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz