Czekanie było najtrudniejsze

9.1K 666 92
                                    

Rozpiął guziki koszuli, czując zapach kobiety z którą spał. Naprawdę pociągający go zapach. Wciąż jeszcze czuł w ustach smak jej skóry i słyszał przebijający powietrze jęk. Chciał to zdobyć jeszcze raz, a potem znowu.

Otrząsnął się. Nie czas na takie myśli.

Zrzucił materiał, idąc szybko pod prysznic. Nie chciał pozbywać się wspomnienia jej ciała pod swoim, ale musiał. W innym wypadku ktoś by się domyślił. Zmył wszystko dokładnie, zużywając więcej wody i żelu, niż zazwyczaj. Doprowadził też do porządku włosy. Nie zamierzał ani ich suszyć, ani zaczesywać do tyłu. Wytarł się pospiesznie, trzymając przy tym zaciśnięte powieki.

Był wściekły i spokojny jednocześnie. Tak na niego działała. Chciał krzyknąć z bezsilności, jednak Jarvis zaraz pytałby go czy wszystko w porządku. Nic nie było w porządku. Pożądał tej kobiety, aczkolwiek nie wiedział co ma z tym zrobić. Przecież to przedstawicielka najsłabszego z gatunków, nie godzi się jej pragnąć, a on - jak na złość - chciał mieć i jej ciało i umysł. To było coś nowego, nieprzyjemnie przyjemnego. Był wściekły, bo czuł, niemniej jej osoba wpływała na niego uspokajająco.

Poszedł na śniadanie, zmuszony do podjęcia wyuczonej postawy oszusta. Luźny krok, nieformalne ubranie, lekko kpiący uśmiech. Nie przywitał się, po prostu usiadł przy bracie.

- Gdzie byłeś w nocy? Szukałem cię.- Thor przyjrzał mu się uważnie, jakby chciał wyczytać odpowiedź z jego twarzy. 

- Gdzie mnie szukałeś?

- W twoim pokoju.

- Byłem pod oknem na końcu korytarza. Nie miałem jeszcze ochoty na sen- zełgał, licząc, że to zamknie boga.

- Jeszcze? Nie powiedziałem kiedy dokładnie- zdziwił się blondyn. Loki przeklął swoją głupotę. Sarah za bardzo rozpraszała jego umysł. Wchodziła i zostawiała luki tam, gdzie zdecydowanie nie powinno ich być. To jedyne logiczne wytłumaczenie. Nie okazał po sobie złości, jaka go zalała.

- Udałem się pod okno zaraz po wyjściu stąd. Później przysnąłem i znalazła mnie siostra Starka- mruknął, by jej wersja ewentualnie mogła pokryć się z jego. Thor skinął głową, odpuszczając. Kłamca po części cieszył się, że był adoptowany, bo nie wyobrażał sobie urodzić się z tak małym ilorazem inteligencji.

- Przepraszam za spóźnienie- bąknęła szatynka, zjawiając się w pokoju. Zamiast sukienki miała jasny sweter i jeansy, co nie zmieniało faktu, że wciąż wyglądała dla niego dobrze. Podsumował to jako wariactwo. Bycie człowiekiem rzucało mu się na mózg.

- Nareszcie. Siadaj. Jestem potwornie głodna- oświadczyła Natasha, natychmiast sięgając po widelec i plaster indyka. Sarah usiadła na ostatnim wolnym miejscu, przy nim. Uśmiechając się nieśmiało wzięła kawałek chleba. Nie mógł oderwać od niej wzroku, więc starał się gapić we w miarę dyskretny sposób. Tak czy siak się zarumieniła.

- Nie jest ci zbyt gorąco? Masz czerwone policzki. Może otwórzmy okno- zaczepił ją Steve, wywołując w Lokim odruchy wymiotne. Mógłby się odczepić, takie zauroczenie było doprawdy stuprocentowo szczeniackie i żałosne.

- Wszystko w porządku, dziękuję. Trafiłam na pieprzną część- wyjaśniła, wskazując swój kawałek mięsa. Sprytnie.- Oczywiście jest pyszne- dopowiedziała, gdy Tasha zawisła z otwartymi ustami i widelcem w połowie drogi do nich. Poczuł delikatne kopnięcie, na które nie wolno mu było zareagować. Miał patrzeć gdzieś indziej, nie na nią - rozumiał aluzję. Wpatrzył się we własny talerz, jakby szukał na nim inspiracji. Poprzesuwał parę razy sztućcami po jego powierzchni, bawiąc się w artystę, aczkolwiek nic godnego uznania mu nie wyszło. Skończył jedzenie na ślepo, zaraz po tym postanawiając bezzwłocznie się ulotnić.


Przekładał strony książki, choć wcale nie czytał. Udawał przed samym sobą. Czekanie było najtrudniejsze. Po upływie dwóch godzin nadeszło cichutkie pukanie.

- Wejdź- zezwolił beznamiętnie. Średniego wzrostu kobieta zajrzała do środka, trzymając coś pod pachą. Zaciekawiło go to. Spodziewał się, że przyjdzie, ale nie liczył na żadne pakunki.

- Nie zajrzałeś pod choinkę- zbeształa go, przekraczając próg i zamykając za sobą drzwi. Prychnął pogardliwie.

- Pewnie nie zauważyłaś - nie jestem tu zbyt lubiany. Nie byłem na tyle naiwny, by łudzić się, że ktokolwiek coś dla mnie ma- rzucił przez zaciśnięte zęby. Starał się. Od ich pierwszej rozmowy przy oknie, naprawdę starał się nie wchodzić nikomu w drogę i mieć z nimi normalne relacje, mimo to nie sądził, żeby to faktycznie dawało efekty.

- Znalazłbyś przynajmniej jedną rzecz dla siebie. A w tajemnicy powiem ci, że podejrzałam trochę i tych rzeczy jest siedem. Sześć, jeśli nie liczyć tej, którą przyniosłam.- Pomachała pudełkiem owiniętym w kolorowy papier, robiąc taką minę, jakby był kompletnym idiotą. Wyprowadziła go z równowagi. Kupili mu coś? Wszyscy? On nic dla nich nie miał. Tylko dla niej, głęboko schowane, aby nikt się nie dowiedział. Było mu wstyd, że w ogóle zniżył się do tego, by chcieć ją uszczęśliwić.- Ziemia do Lokiego, halo. Mówię do ciebie, słyszysz?

- Hm?- Widocznie zatopił się w rozważaniach i przestał na niej skupiać. Pokręciła karcąco głową i wepchnęła mu się na kolana, beztrosko odkładając jego lekturę na bok.- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele?

- Czy ja cię pytałam o zdanie? Otwórz- poleciła, wręczając mu prezent. Poobracał go niepewnie.- No dalej- pospieszyła, na co wywrócił oczami. Bez skrupułów rozerwał papier. Wewnątrz była gruba, ciemnozielona tkanina. Pogładził ją. Milutka.- Koc, żebyś się rozgrzał- wytłumaczyła. Podekscytowanie kobiety powodowało w nim chęć do pocałowania jej, ale czuł, że póki co nie powinien tego robić. To nie w jego stylu, i tak musiał zrobić coś wbrew sobie. Słowa stawały mu boleśnie w gardle.

- Dziękuję- wycharczał, chociaż wszystko w nim się przed tym broniło. Ucisk zelżał, gdy posłała mu radosny uśmiech.

- Jest więcej.

- He?- Zmarszczył brwi, podnosząc puchowy materiał. Wypadła z niego nowiutka książka. Chwycił ją, żeby przyjrzeć się z bliska. Jakub Ćwiek "Kłamca". Dziwne nazwisko, jak to wymówić?

- Dajesz mi książkę?

- To jakieś niezwykłe? Dużo czytasz. Zresztą, to nie jest taka sobie książka.

- Nie? Co w niej wyjątkowego?

- Jest o tobie. Pomyślałam, że może ci się spodobać. Widziałam jak wielokrotnie czytałeś mitologię nordycką w różnych wydaniach.- Jej brązowe tęczówki pojaśniały i błyszczały dumnie. Ciężko było mu się powstrzymać przed wykonaniem ruchu. Ona podobała mu się bardziej od najbardziej trafionego z podarków, choć walczył sam ze sobą, nie potrafiąc tego przyznać.

- Dziękuję- powtórzył z większą łatwością, mimowolnie rozszerzając kołnierzyk koszulki, zdający się go dusić.- Zejdź ze mnie.

- Muszę?- Złożyła usta w dzióbek, drażniąc się z nim. Ewidentnie rozpierała ją pozytywna energia.

- Też coś dla ciebie mam- obwieścił, wcześniej pochylając się, by powiedzieć to wprost do jej ucha. 

- Poważnie?- Autentycznie brzmiała na zdumioną. Bez cienia sprzeciwu zsunęła się z jego ud na kołdrę, więc wstał i zajrzał do szafy. Miał nadzieję, że wstrzelił się w jej gust.


-------

Obiecałam, więc proszę. Najszybciej jak potrafiłam, biorąc pod uwagę wrodzone lenistwo. Miłego wieczoru/dnia - zależnie od tego o której przeczytaliście. <3

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz