Nietypowe wrażenie

11.1K 786 123
                                    

Poranna kawa stała się koniecznością odkąd zamieszkał w wieży. Bez niej znoszenie docinek Starka i spółki było trudne, jeśli miał na nie nie reagować. Kofeina łagodziła jego nerwy. Dopił ostatni łyk ze swojej ulubionej filiżanki. Co z tego, że to kobiece? W jego rękach nic takie nie było.

Skończył czytać książkę godzinę temu. Mitologia nordycka według ludzi. Bzdury, jakkolwiek w każdym kłamstwie tkwi ziarno prawdy. Nie wszystko przekręcili.

Brakowało mu zajęcia. Zejście na dół nie wchodziło w grę, chociaż u siebie nie mógł znaleźć sobie miejsca. Dziś nie miał zamiaru pokazywać się im, nieważne ile wysiłku by go to kosztowało. Nie miał nastroju na ich dziecinne dogryzanie mu. Coś go dręczyło.

"Nigdy więcej nie przekroczysz bram Asgardu. Twój brat dopilnuje, byś odbył swoje wygnanie nie zakłócając Midgardczykom porządku rzeczy. Odbieram ci twoje moce, jesteś teraz śmiertelnikiem."

Słowa Odyna krążyły po jego głowie codziennie, lecz nie za ich przyczyną dokuczał mu akurat podły humor. Obraz pustego okna pojawił się przed jego oczyma z zatrważającą prędkością. Nie było jej tej nocy. Po tym jak wyszedł wczoraj od niej po dziwacznej kłótni - nie przyszła. Zastanawiał się wtedy czy nie powinien zajrzeć do niej i sprawdzić jej stan, jednakże po głębszej analizie pomysł wydawał mu się absurdalny. Tak jakby go to obchodziło, że ona aktualnie może zwijać się w niekontrolowanej agonii. Nie był prywatną opiekunką. Nie miał też "dobrego serca", którego obecność sugerował mu brat. Mimo to poczuł jakieś ukłucie w okolicach mostka, gdy koncepcja o jej cierpieniu przeszła przez jego umysł. Idiotycznie ludzkie. Gardził sobą za takie sentymentalne skazy.

Naturalnie, siedzenie z nią nie męczyło go na równi z użeraniem się z resztą ścierwa, aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że wciąż jej nie lubił. Po prostu odrzucała go mniej, niż inni domownicy. Poza tym przyjemniej się na nią patrzyło. Podobały mu się jej długie, ciemne włosy i wyraźne kości policzkowe. Z kolei nie podobało mu się, że cokolwiek w niej jest dla niego atrakcyjne.

Nagle ktoś wybił go z rytmu wzburzonej kontemplacji o własnych ułomnościach, pukając do drzwi.

- Przeczytaj wywieszoną kartkę raz jeszcze- warknął, rozpoznając silne dłonie gościa.

- Nie podołasz wiecznemu unikaniu mnie- oznajmił Thor, pakując się do środka. Jego mina nie była nadmiernie radosna, czyli standard wizyty został podtrzymany. Zwykł odwiedzać go z neutralnym usposobieniem.- Dlaczego nie przyjdziesz do nas? Napilibyśmy się, pośmiali...

- Żeby przypadkiem nie zabić kogoś zabawnego- odparł potulnie, beztrosko opierając plecy o ścianę.

- Dogadujesz się z Sarah, mógłbyś dobrać ją jako kompana...

- Nie wiem skąd ten wniosek. Nie mam nic wspólnego z tym czymś- burknął gniewnie, spoglądając wyzywająco na blondyna. Był gotowy do słownego ataku, czekał wyłącznie na zapalnik. Bóg piorunów dojrzał to w porę, wycofując się z pola bitwy.

- Nie brakuje ci niczego?- zapytał ostrożnie, uruchamiając nieporadną i na ogół znienawidzoną przez Lokiego troskę. Brunet skrzywił się malowniczo, marszcząc złowrogie rysy twarzy w wyrazie awersji. Zrezygnował z jakiejkolwiek formy odpowiedzi, spluwając z nonszalancją do kosza skrytego za ramą łóżka. Syn Odyna zwiesił brodę, wzdychając pod nosem zawiedzioną nutę. Po tylu latach nadal liczył na pojednanie. Wreszcie obrócił się na pięcie do wyjścia, godząc się z tym, że nie uzyska od Kłamcy żadnych informacji.- Wiesz gdzie mnie szukać- oświadczył zgaszonym tonem na odchodne i zniknął. Zatrzasnął za nim na klucz. Barbarzyństwo, posądzać go o sympatię odnośnie zwykłej kobiety. Nie miała w sobie ani krzty charyzmy. Kompletnie nie w jego typie.


Spełnił swój zamiar i dopiero wieczorem, koło dwudziestej trzeciej stwierdził, że jest niewiarygodnie głodny, co uniemożliwiło mu dalsze chowanie się. Nikogo nie powinno być na dole o tej porze w środku tygodnia. Cichaczem wymknął się do windy, truchtając z gracją. Wmaszerował do salonu spokojnie, zadowolony ze swojej przebiegłości.

Wtem przystanął ze zdumienia, dostrzegając żywą duszę na kanapie. Sarah wylegiwała się tam z lampką wina i wzrokiem skierowanym na ogień w kominku. Nie zauważyła go. Miała smutne, zmęczone oblicze, jak gdyby pozbyła się karnawałowej maski noszonej na okrągło. Prześlizgnął się powoli za nią. Nie wykonała żadnego ruchu, choć ewidentnie zarejestrowała jego przybycie. Zignorował to, czując się mimowolnie urażonym. Dotarł do bogato wyposażonego aneksu i znalazł w lodówce resztę obiadu, zostawioną specjalnie dla niego. Podgrzał ją, niecierpliwiąc się przed mikrofalą. Gdy wyjął ciepły posiłek, rzucił się na niego z apetytem, pochłaniając w zawrotnym tempie. Nie zdążył nawet usiąść. Otarł usta świeżą chusteczką znalezioną na blacie i obmył ręce mydłem o jakimś niedorzecznym zapachu. Wrócił do dziennego pokoju, dyskretnie zerkając na znużoną siostrę Starka. Nie zdołał powstrzymać się przed odezwaniem.

- Skąd taki paskudny grymas?

- Loki, nie chcę rozmawiać- westchnęła ciężko, nie obdarzając go ani okruchem uwagi. Zmarszczył brwi. Tak nie będzie. Przycupnął niedaleko niej, zajmując drugą połowę sofy.- Czego ty nie rozumiesz?

- Czy ja cokolwiek powiedziałem? Ogarnij się, wariatko. Co ci jest?

- Nie twoja sprawa- margnęła nieprzyjaźnie, po czym potarła palcami skronie.

- Boli cię?- Jego głos załamał się, za co był na siebie wściekły. On ważył się okazać słabość? Sarah spojrzała na niego otwarcie ze zdziwieniem i skinęła.- Najgorsza jesteś jak odchorowujesz.

- Aha.- Zmarkotniała. Na jaki powód pytania miała nadzieję? Tego nie wiedział.- Do kramu doszła głowa. Nie mam siły- wymamrotała anemicznie, popijając łyk czerwonego wina. Odetchnął, popychając godność wgłąb siebie.

- Chodź tu. Połóż się na moich kolanach- polecił, nieco zbyt ostro. Usłuchała niepewnie, odstawiając kieliszek na stolik. Umieścił jedną dłoń na jej czole, a drugą tam gdzie zwykle, pod miękkim materiałem bluzki. Przymknęła oczy i widział, że coś w niej puściło.

- Dziękuję- wykrztusiła nieśmiało. Nie zripostował jej cherlactwa. Minęło ledwie pięć minut, a jej oddech wyrównał się. Spięcie zginęło bez śladu. Zasnęła kamiennym snem. Odruchowo chciał nią potrząsnąć, jednak rozmyślił się. Musiała być wykończona. Miała taką niewinną, słodką twarzyczkę. Postanowił dać jej chwilę na odpoczynek, zanim będzie chciał odejść. Kiedy na nią popatrywał miał nietypowe wrażenie, że jest między nimi niewidzialna nić, która oddziałuje przyciągająco i dlatego tak na siebie wpadają. Sam nie umiał określić czy to źle. Była znacznie ładniejsza z bliska, niż mu się wydawało. Zwłaszcza, kiedy okrywało ją ogniste, kominkowe światło. Jej rzęsy rzucały długi cień na policzki. Nos idealnie podkreślał kształt pełnych, różowych warg. Kości jarzmowe były bardziej widoczne ze względu na jej bladą cerę. Niemal czarne pukle opadały na jego uda, rozlewając się pięknie naokoło. Oczarowała go tym delikatnym, ulotnym odprężeniem. Co jeśli nie wszyscy Midgardczycy to miernoty?  

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz