Czyjeś ręce

6.4K 414 57
                                    

Nacisnęłam guzik na pilocie, aby włączyć telewizor. Potrzebowałam czegoś, co by mnie odmóżdżyło. Zostawiłam serial o pustych lalach, których największym zmartwieniem było to czy aby nie połamią sobie paznokci lub nie zniszczą fryzury. Ile bym dała za problemy tego typu.

Co chwilę odcinali mi wodę w związku z naprawą rur, więc nie mogłam porządnie się umyć od pięciu dni, a było gorąco. Kleiłam się, jednak nie potrafiłam zdobyć się na wysiłek, by odświeżyć się w całości w misce. Na żaden wysiłek nie miałam chęci. Ledwo cokolwiek jadłam. Wykańczał mnie parny klimat, nerwobóle i podłapana gdzieś grypa. Do tego moje myśli nieustannie krążyły wokół Lokiego. 

Brakowało mu mnie? Jak zareagował, gdy zobaczył, że zniknęłam? Czy ktoś powiedział mu dokąd pojechałam? Chodziło mi po głowie wiele pytań na które nie dane było mi poznać odpowiedzi. Nienawidziłam momentów w których jedno z nich zatrzymywało się na dłużej, bo wówczas stawałam się na siebie zła. Uciekłam niczym tchórz, kiedy coś poszło wbrew moim życzeniom.

Z drugiej strony - nie obchodziłam go. Nie mogłam obchodzić, chociaż pragnęłam wierzyć, że jest inaczej.

Autorzy wybranego przeze mnie projektu przesłali mi do podpisania fizyczny kontrakt, lecz nie mogłam się zdobyć na przeczytanie go i złożenie podpisu. Po pierwsze dlatego, że nie umiałam skupić się na tyle, by wyciągnąć z niego istotne treści, a po drugie - skromna cząstka mnie błagała, bym rzuciła tę pracę i darowała sobie zgrywanie silnej bohaterki. 

Wczoraj moja komórka wylądowała w serwisie przez co brakło mi kontaktu ze światem. Przypadkiem wpadła do zlewu, kiedy chciałam odebrać telefon od Anthony'ego. W moim mieszkaniu nie zamontowano jeszcze łącza internetowego, co wiązało się z używaniem aparatu jako routera i niefortunnie z tym, że przez jego uszkodzenie nie mogłam nawet odebrać poczty na laptopie. Rozważałam skorzystanie z kafejki kilka ulic dalej, aczkolwiek gdybym poważnie reflektowała na zmuszenie się do tego, musiałabym zafundować sobie solidną kąpiel.

Z dozą odrazy skierowałam się do lodówki, aby zapolować na niemal nienaruszoną porcję chińszczyzny na wynos. Każdy kęs zamieniał się w moim gardle na ciernisty kłąb, wywołując trudności z przełykaniem. Czułam, że nadchodzi kolejna fala kaszlu, wyzierającego ostatki sił z moich organów. Po jej odejściu drżałam do tego stopnia, że nie byłabym zdolna do utrzymania się na nogach, a oczy zasnuwała mi gęsta mgła.

Wbrew temu, co od pierwszych wymian zdań powtarzał mi Ponurak - nie należałam do głupich osób. Wiedziałam jak się sobą zająć. Piłam soki z dużą ilością witamin i przykrywałam się kocem, choć na dworze słońce ostro przygrzewało, bezlitośnie paląc skórę turystów. Nie przeciążałam się i starałam się zbijać gorączkę zimnymi okładami, co nieszczęśliwie zwykle sprowadzało się do marzenia o chłodnych, smukłych dłoniach bruneta. 

Położyłam się w swoim nieszczególnie wygodnym łóżku, tępo wypatrując na suficie koloru innego, niż biel. Próbowałam zasnąć, ale było to niewykonalne. Za każdym razem, kiedy moje powieki się zamykały, podświadomość podsyłała mi wrażenie bycia oplataną znajomymi ramionami. Przypominałam obłąkaną hormonami nastolatkę po omyłkowym zerwaniu z chłopakiem do którego wciąż żywiła głębokie uczucia. Różnica między nami była ogromna - nie kochałam go. Przynajmniej tak sobie wmawiałam podczas debat toczonych ze samą sobą w nocy. Nie da się kochać kogoś pełnego egoizmu, kłamstw, szyderstw i mroku. Mimo to na samo wspomnienie jego obezwładniającego zapachu i wypchanego po brzegi drwiną głosu, moje serce biło intensywniej. Bezskutecznie szukałam właściwego wytłumaczenia.

Pod wieczór przywrócili mi wodę, toteż nalałam jej mnóstwo do wanny z postanowieniem pozbierania się nareszcie do kupy. W międzyczasie ułożyłam ubrania, wybierając na później białą, letnią sukienkę z koronką. Miałam w zamiarze udać się do tej kafejki i sprawdzić, czego chciał mój brat.

Wpakowałam się do zbiornika, wzdrygając się przy zetknięciu stopy z gorącą taflą. Ewidentnie przesadziłam z temperaturą, gdyż para wznosiła się na tyle gęsto, że utrudniała oddychanie. Moje uda i dekolt nabrały charakterystycznych rumieńców, a rozum zwolnił. Zmęczenie organizmu dawało o sobie znać w postaci wyraźnej ociężałości. Zdążyłam jedynie uzmysłowić sobie, jak niebezpieczne jest odpoczywanie w takiej ilości wyziewów przy chorobie osłabiającej układ odpornościowy, nim moje pole widzenia ograniczyła jasna łuna i straciłam przytomność.

Obudziłam się na podłodze, gwałtownie zrywając się do siadu i plując naokoło płynem tkwiącym w moich płucach. Przełyk piekł niemiłosiernie, a po policzkach ciekły mi łzy. Czyjeś ręce klepały mnie po plecach, żeby ułatwić piekielne doświadczenie.

- Dziękuję- wycharczałam, odzyskując nieco kontrolę nad nabieranym zachłannie powietrzem. Dopiero wtedy zorientowałam się, że wcześniej nikt mi nie towarzyszył. Z przerażeniem odwróciłam się, nieporadnie zakrywając nagość przedramionami.

- Jesteś kretynką- podsumował pochmurnie Loki, sięgając po ręcznik dla mnie. Wzięłam go potulnie, nie odrywając wzroku od wysokiego mężczyzny. Szczelnie owinęłam się materiałem. Czy to halucynacje? Umarłam i trafiłam do piekła, gdzie czekały na mnie wieczne wyzwiska płynące z ust bożka mistyfikacji?- Przestań się gapić. Pukałem, nie odezwałaś się.

- Jak tu wszedłeś? Drzwi były zamknięte.- Zmarszczyłam brwi, nie potrafiąc złożyć wydarzeń w logiczną sumę.

- Wyważyłem je, zakładając, zresztą słusznie, że wyrządziłaś sobie krzywdę- oznajmił wstając i oferując mi pomoc, abym postąpiła za jego przykładem. Zachwiałam się, lecz ostatecznie nie upadłam ponownie na ziemię.- Dlaczego zemdlałaś?

- Przez opary. 

- Wyglądasz paskudnie- skomentował, taksując mnie od góry do dołu. Czym zreplikować taką uwagę? Zdawałam sobie sprawę, że nie jest ze mną najlepiej.

- Mało sypiam, mało jem, sporo choruję- skwitowałam, zgarniając przemoczone włosy na lewy bok.- Co tu w ogóle robisz?

- Przyjechałem zabrać cię do domu.

- Och.- Ścisnęłam palce na ręczniku, spoglądając na ozdobne kafelki pode mną.- Ja jestem w domu- wydusiłam, lustrując odważnie jego reakcję. Pokręcił głową z irytacją, planując zapewne przemówić mi do rozsądku. Przerwałam mu zanim wydał jakikolwiek dźwięk.- Nie zmienisz mojej decyzji. Zostaję.

- Bzdura- prychnął, wskazując mi, że przenosimy się z pogadanką do salonu. Zasygnalizowałam mu krótko, że ma dać mi sekundkę na ogarnięcie się. Zrobił to, choć nie bez rozdrażnionego westchnięcia. Wytarłam się dokładnie i przywdziałam wybraną sukienkę. Przeczyściłam gardło paroma chrząknięciami, nastawiając się psychicznie na kłótnię, po czym skierowałam się do gościa. Loki był w trakcie pakowania moich ciuchów do walizki. Wyrwałam mu jedną z bluzek.

- Nie masz prawa...

- Dobra, słuchaj.- Chwycił mnie za łokcie i z determinacją w tonie rozpoczął swój monolog.- Nie jadę bez ciebie. Jesteś niesamodzielna, pechowa i szczycisz się szkodzącą ci brawurą. Nie wiem jak przetrwałaś tyle lat beze mnie, przysięgam, ale nie odstąpię od ciebie, póki znowu nie nauczysz się funkcjonować. W Nowym Jorku masz rodzinę i przyjaciół, którym na tobie zależy, chociaż są upośledzeni, bo puścili cię tu. Zrezygnuj z pracy. Wsiądziemy w samolot i wszystko wróci do normy. Nie nazwę cię więcej dziwadłem, obiecuję, tylko zrób to.- Emocje malujące się na jego twarzy ulegały transformacji z olbrzymią prędkością: ze wściekłości, poprzez podenerwowanie, aż do minimalnej desperacji. Fascynowało mnie to.

- Dlaczego?- spytałam szczerze, chcąc dostać potwierdzenie jego zaangażowania w mniej ogólnikowej formie. Skrzywił się, jakbym zadała mu cios w żołądek, a następnie pochylił się i odcisnął na moich wargach zachłanny, stęskniony pocałunek. Odwzajemniłam go instynktownie, przysuwając się bliżej i obejmując kark bruneta. Łaknęłam tego bardziej, niż sądziłam. Również w zupełności rozumiałam przekazywane obwieszczenie - ciągnęło go do mnie w ten sam sposób, co mnie do niego - i dzięki temu byłam gotowa przystać na propozycję.



-------

No i tutaj mamy już kompletnie zmieniony rozdział, przerobiony z dwóch innych. Taki splot wydarzeń dużo lepiej pasuje do dynamiki między nimi moim zdaniem, niż poprzednio występująca tu drama.

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz