Nie mówmy o tym

11.4K 740 269
                                    

Drgnęłam nerwowo, powracając do życia z objęć Morfeusza. Spodziewałam się bólu, jednak wcale nie nadszedł. Co więcej, kontynuując opisywanie dziwnych zjawisk, czułam pod sobą oraz na sobie czyjeś ciało. Otworzyłam ślepia i zamarłam na zastany widok. Loki spał z odchyloną do tyłu głową, trzymając na mnie dłonie dokładnie w ten sam sposób w jaki robił to zanim padłam. Wyglądał niewinnie, niczym małe, nieznające zła dziecko. Rozczulił mnie. Czyżby spędził tu całą noc, byle mnie nie budzić? To naprawdę kochane z jego strony. W podbrzuszu zaszeleściły mi nieokiełznane, przyjemne doznania. Przeklęte hormony. Niepotrzebnie nastawiam się na nadmiernie pozytywny scenariusz - zapewne po prostu sam zasnął, bo był zmęczony.

Poruszył się nieznacznie, jakby robiąc głębszy wdech. Udawał nieprzytomnego, choć ewidentnie już taki nie był. Nie dziwiłam mu się. Przemawiała przez niego niezręczność zaistniałej sytuacji. Dobrze, że wstawaliśmy na co dzień o wczesnych porach, kiedy reszta odpoczywała jeszcze w swoich łóżkach. Urządziliby mu piekło. Naraz przepełnił mnie żal wobec tego tragicznego bohatera własnej opowieści, ale to wrażenie minęło. To dorosły, odpowiedzialny za siebie człowiek. Podłe traktowanie miało logiczne podłoże. Zrobił dużo okropnych rzeczy.

- Dzień dobry, Ponuraku. Chcesz kawy? Będę parzyć- zagadnęłam słodko, uświadamiając go, że wiem o marnym aktorstwie. Poraził mnie kolorem swoich głębokich, zielonych oczu. Z bliska były oszałamiające.- Rozumiem, że to oznacza "tak"- skomentowałam, nie dając się wyprowadzić z równowagi.- Przy okazji przepraszam za siebie, za wieczór. I dziękuję za pomoc- rzuciłam przyjacielsko, modląc się w duchu o brak krępującego rumieńca. Pokiwał tylko na zgodę, prawie nieuchwytnie. Uśmiechnęłam się dziarsko i ruszyłam po kofeinę. Dopiero w aneksie pozwoliłam sobie na oblanie szkarłatem. Co ze mną nie tak? Nie uważałam go za zatrważająco przystojnego, ani nic w tym guście. No, może odrobinę, nie do szaleństwa. Zwyczajnie miał coś w sobie. Nie potrafiłam nawet określić czy to coś było wpisane w prezencję. Wyraziste kości jarzmowe, ciemne, wypielęgnowane włosy, wąskie wargi, intensywnie szmaragdowe tęczówki - to wszystko pięknie dopasowane. Nie zmieniało to faktu, że cały czas krzywił się, obrażał towarzystwo i podnosił ton, co z kolei odejmowało uroku.

Uszczypnęłam samą siebie w przedramię, by zakończyć głupie wywiady. Wzięłam filiżanki i zaniosłam obie do dziennego pokoju. Kłamca rozczesywał poplątane kosmyki smukłymi palcami, gdy ułożyłam niesłowne zamówienie na stoliku. Ledwo na mnie spojrzał.

- Nic ci nie dolega od zajmowania jednej pozycji przez kilka godzin?- zaniepokoiłam się. Przypuszczałam, że fatalnie zesztywniał.

- Nie cackam się ze sobą- warknął, jak gdyby to było oczywiste. Usiłowałam pominąć to, że próbował mnie obrazić. Wydęłam usta, nie komentując. Mogłabym zaszkodzić naszej chwiejnej relacji.- Średnio minęła mi noc, domyślasz się raczej. Idę się położyć- obwieścił, prostując się.

- A kawa?- Zmarszczyłam brwi. Przygotowałam ją na marne?

- Wezmę. Wypiję zimną. Miłego dnia- margnął na odchodne, po czym zatrzymał się na dwie sekundy, totalnie sparaliżowany. Za późno, powiedział to. Wyszczerzyłam się szeroko, czego nie zobaczył. Zwiał, nim zdążyłam zareplikować ten moment zapomnienia. Niezaprzeczalnie on też zaczynał mnie lubić.

Wysłałam list, robiąc również drobne zakupy w postaci nowego notatnika, perfum i koszuli nocnej. Skoro miałam chodzić pod okno, wypadało ubierać coś dłuższego, co zasłoniłoby mój tyłek. Jest zgrabny, lecz nie chodzi o to, żeby Loki mógł go bezkarnie oglądać.

Niewiele brakowało, a w roztargnieniu wpadłabym pod samochód. Kierowca przeklął mnie głośno i z piskiem opon pojechał dalej. Skręciłam się z nerwów, starając się szybko doprowadzić do porządku. Nie czas na skurcze, nic się nie stało. Poprawiłam torebkę, wyjmując z niej gumę. Żucie wymagało jakiejś koncentracji, ułatwiało mi funkcjonowanie.

Wyjątek od regułyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz