8. Mogę cię przeszkolić.

2.7K 72 14
                                    

Zatrzepotałam rzęsami odsuwając od siebie resztki bardzo przyjemnego snu. Z Dante w roli głównej. Staliśmy na klifie. Jego delikatne usta pieściły skórę mojej szyi, podczas gdy moje smukłe palce mierzwiły kasztanowe włosy mężczyzny. Rzuciliśmy się razem z krawędzi. Tak przyjemnie było dzielić uściski, podczas spadania w bezdenną przestrzeń. Wpadliśmy w białe pasmo chmur, które otuliły nas jak świeża pościel.

Dokładnie w takiej się obudziłam. Białej, pachnącej świeżością. Jednak Dante w nim nie było. Przewróciłam się na plecy, przeciągając zaspane mięśnie. Moje nagie ciało nie było gotowe, aby wstać z łóżka. Wcale nie musiałam tego robić, ponieważ Dante stał trzy metry ode mnie, w aneksie kuchennym. Przygryzłam wargi i zacisnęłam uda, ponieważ stał tam zupełnie nagi. Jego jędrne pośladki prosiły się o publiczność. Na szczęście tylko ja miałam na nie wgląd.

Nie mogła dostrzec czym się zajmuje, ponieważ muskularne plecy z łatwością blokowały mi dostęp.

- Obczajasz mnie? - wychrypiał tym porannym głosem, na którego dźwięk niemal spadłam z łóżka. Uśmiechnęłam się zuchwale, czego nie mógł zobaczyć. Po czym zagryzłam na moment różowe wargi.

- Możliwe.

Dante rzucił mi piękny uśmiech zza ramienia, a gdy chwilę później odwrócił się do mnie przodem dostrzegłam małą, drewnianą tacę w jego dłoniach.

- Zrobiłeś śniadanie.

Skinął głową, po czym podszedł do łóżka. Odłożył tacę na ogromny materac. Uniosłam się na łokciach, przez co kołdra odsłoniła moje piersi. Poczułam dreszcz, kiedy jego wzrok przesunął się po nich bezwstydnie. Złapałam w końcu jego spojrzenie, więc pochylił się, cmokając mnie przelotnie w usta.

- Jesteśmy godzinę od Jetty Way. To kamienista plaża. Godzinę drogi od naszego domu.

Naszego domu.

- Richard podstawił już samochód.

- Kim jest Richard?

- Mój osobisty szofer - spojrzał na ekran telefonu, który uprzednio wziął z nakaslika. 

- Mogłam się domyśleć - rzuciłam mu śmiały uśmiech. - Co muszę zrobić, aby zostać twoją osobistą sekretarką?

Uśmiechnął się do mnie cwanie. Och te oczy. Nie musiałby mnie o nic prosić, tylko za użyciem tych oczu ściągnęłabym mu cholerną gwiazdkę z nieba. Są niczym ogień. Wiesz, że się sparzysz, jednak bardzo chcesz być jak najbliżej.

- Panno Coleman - przybrał rzeczowy ton, unosząc podbródek. - Jestem przekonany, że jest pani idealnym materiałem na moją osobistą sekretarkę - pochylił się nade mną, przez co poczułam się tak malutka. Chwycił materiał pościeli i zszarpał ją ze mnie. Chłód obszedł całe moje nagie ciało, na które wstąpiły ciarki. - Jednak uważam, że przyda się pani nieco więcej praktyki - wspiął się nade mnie. Jak lew nad przyszłą ofiarą. 

Mój oddech przyspieszył, a serce załomotało niemal łamiąc mi żebra.

- Znam teorię - wyprężyłam się, przez co nasze usta otarły się o siebie, kiedy mówił.

- Mogę cię przeszkolić - szarpnął zębami moją dolną wargę. Poczułam wilgoć między nogami i odruchowo je zacisnęłam. Nie przeszło to bez poznaki i sekundę później przygwoździł moje nadgarstki do materaca.

Znalazł się między moimi nogami, które zacisnęłam wokół jego bioder. Odcięłam oddech, gdy poczułam jego erekcję tuż przy swoim wejściu. Czarne jak węgiel oczy wbiły wzrok w moje tęczówki. Byłam gotowa go błagać, żeby jeszcze raz doświadczyć upadku z klifu.

Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz