28 maja nadszedł szybciej niż mogłabym się spodziewać. Dzień wyjazdu do Newport. Żadnymi słowami nie da się opisać tego uczucia, gdy siedzisz w samochodzie, przy otwartym oknie, twoje włosy rozwiewa wiatr. Obok przystojny mężczyzna trzyma kierownicę, sprawnymi ruchami nóg panuje nad samochodem.
Autostrada, prędkość, wiatr i my.
Niedyskretnie zerknęłam na jego przystojny profil. Nieogolony policzek uniósł się w uśmiechu, a oczy w kolorze ciemnej czekolady zwróciły się w moim kierunku.
Czy myślisz tak samo jak ja?
Wzięłam głęboki wdech rozkoszując się obrazem, który zmieniał się z kilometra na kilometr. W radiu rozpoznałam piosenkę. Harry Styles - Adore You.
Dokładnie parę minut przed ósmą godziną Dante zatrzymał samochód na stacji benzynowej. Zerknęłam na zegarek, który miałam na lewym nadgarstku. Pozostała nam godzina drogi do Newport. Byłam więcej niż podekscytowana.
Ale czy wynikało to z faktu wycieczki czy z towarzystwa Dante, nie wiem.
Oczywiście, że chodziło o Dante.
Obserwowałam go, gdy przenosił pistolet paliwowy do zbiornika w samochodzie. Miał na sobie zwykły, biały t-shirt z Lacoste, sprane dżinsy i czarne Jordany na nogach. Typ faceta, który nienagannie prezentuje się w garniturze, koszuli, koszulce i bez niej.
Stanowczo zbyt długo go obczajałam, bo w końcu wyłapał mój wzrok. Natychmiast oblał mnie rumieniec. A on uśmiechnął się do mnie ładnie, przez co zagryzłam wargę.
- Jesteś głodna? - zapytał, gdy odłożył pistolet na swoje miejsce. Mocny zapach benzyny uderzył w moje nozdrza jak młot o ścianę i zawróciło mi się w głowie. Jednak spodobała mi się mieszanka męskich perfum z paliwem. Wciągnęłam mocniej powietrze, kręcąc głową. - Myślę, że będzie padać.
Przekręciłam głowę w stronę nieba, tak jak on. Oh, na horyzoncie ciemne chmury. Zbliżały się nieuchronnie. W powietrzu dało się odczuć wilgoć.
- Panie przodem.
Spojrzałam na niego. Czekał przy samochodzie, otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się wdzięcznie, po czym udałam się w jego kierunku. Czułam się naturalnie, gdy nasze ciała niemal się stykały. Powoli zajęłam miejsce pasażera, nie odrywając wzroku od jego oczu. Przysięgam, przekleństwo każdej kobiety.
Dante zamknął drzwi i sam zajął miejsce za kierownicą. Idealnie w momencie, gdy na szybę spadły pierwsze, pojedyncze krople deszczu. Zasunęłam szybę, a Dante odpalił silnik. Ruszyliśmy dalej, przy dźwięku Mirrors - Justin Timberlake.
Z przekonaniem mogłam powiedzieć, że kocham wycieczki samochodem. Zwłaszcza w deszczu, gdy Dante siedzi obok, a w radiu leci naprawdę klimatyczna muzyka.
Z piorunami dotarliśmy wreszcie do Newport. Znak zapraszający do miasta był niemal tak piękny jak sam widok. Jednak domek letniskowy, w którym mieliśmy spędzić urlop znajdował się po drugiej stronie miasta. Co oznacza tyle, że ulice zdążyły zmienić się w jedną, wielką kałużę.
Gdy Dante zaparkował samochód obok domku, nie miałam sekundy, żeby się mu przyjrzeć.
- Pójdę otworzyć drzwi i po bagaże. Wyjdź dopiero jak wrócę.
Jasny przekaz. Tak zrobił. Wysiadł i biegiem przez burzę ruszył do domu. Zniknął za rogiem domku, więc mogłam zobaczyć jak wygląda. Przez gęste sito deszczu dostrzegłam coś w rodzaju oszklonej werandy dwa metry nad ziemią, obok dwie pary drzwi garażowych.
CZYTASZ
Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]
RomanceWychowana w ośrodku, gdzie szkolono panny lekkiego obyczaju. Maltretowana, bita i ulepiona na kształt posłuszniej prostytutki. Odnalazł ją On, pomógł jej. Łączył ich głównie seks, lecz z czasem zbliżają się do siebie o wiele bardziej. ****** ZAPRASZ...