Tamtego wieczoru radości nie było końca. Po oświadczynach, Dante zabrał mnie do wnętrza latarni, gdzie - jak się okazało - funkcjonowała restauracja. I to na dość wysokim poziomie.
Jednak po wejściu, okazało się, że nie było nikogo na sali. Oprócz nas i kelnera, który stał zaraz obok schodów na górę.
Tam jest coś wyżej? Latarnia, głupku...
Uśmiechnęłam się zawstydzona. Na szczęście nikt nie miał prawa usłyszeć głosów w mojej głowie, bo już dawno odwieźliby mnie do szpitala dla wariatów.
- Witam pana, Panie Hordez - kelner ukłonił się do Dantego. Później zobaczył, że stoję obok i wyglądał na zaskoczonego. To takie dziwne, że przyszłam tu z panem prezesem? - Pani... Um... Witam Panią - rumieniec wkradł się na jego policzki, ale pozostał poważny.
Obserwowałam jak odpina grubą, czerwoną linę od złotego słupka i odstępuje na bok, dając nam tym samym przejście.
Dante bez najmniejszego zawachania postawił krok ku schodom. Ja byłam trochę mniej przekonana. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Zwłaszcza po tym co Dante odstawił godzinę temu.
Och! Nadal nie moge w to uwierzyć... Oświadczył mi się. A nawet nie byliśmy razem. Chyba, że tylko ja to tak odbierałam.
Nieważne. Ważne jest teraz to, że za rok... Może dwa... Przy dobrych wiatrach i dużym szczęściu... Stanę na ślubnym kobiercu, a Dante będzie patrzył na mnie z naprzeciwka.
- Sylwia.
- Hm? - uniosłam wzrok na Dante. Z tego wszystkiego zapomniałam gdzie byliśmy i że szłam po schodach. Właściwie, to już byłam na górze. Rozejrzałam się... O matko... - Dante... - wybałuszyłam oczy na widok stolika z zastawą i dwoma krzesłami, stojącego po środku małego pomieszczenia.
Faktycznie bylismy w środku latarni... W sensie... Tam, gdzie świeci ta ogromna lampka, ale była wyłączona. Coś mi się wydaje, że spacjalnie dlatego, że Dante chciał, abyśmy ten wieczór spędzili właśnie tutaj.
- I jak? Pod wrażeniem? - Dante cały rozpromieniony zdjął mój lekki płaszczyk i oddał go kelnerowi. Machnął na niego ręką, aby się oddalił.
- Bardzo - zaśmiałam się. - Boże... Jesteś niesamowity - pokręciłam głową i na niego sppjrzałam. Byłam taka szczęśliwa, że mogłam wybuchnąć euforią. Gdyby mi wtedy powiedział, że wskakujemy do wody, to zrobiłabym to pomimo tego, że było ciemno, zimno i głęboko.
Z szerokim uśmiechem poklepał swój policzek palcem.
A co tam policzek? Pocałowałam go w usta. Tak soczyście, że oddaliliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tchu.
Zmieniam zdanie - kocham niespodzianki.
- Na co masz ochotę? - zapytał mnie, gdy już siedzieliśmy przy stole, który swoją drogą był pięknie ozdobiony. Na środku stał malutki wazonik z jeszcze mniejszym bukietem ze stokrotek. Kochałam stokrotki. Tak samo jak sweterki, a tu co? Świeczka z grawerem sweterka.
Wiele rzeczy było ozdobione pode mnie. Na przykład niebieskie zasłonki na krzesła, malutkie świeczuszki. Skąd Dante wiedział o mnie takie rzeczy? Nigdy nie rozmawialiśmy o upodobaniach. No chyba że seksualnych... To codzienny temat.
- Um... - rozejrzałam się po stole za kartą dań, ale niczego takiego nie znalazłam. - A... Nie ma menu?
- Nie, kucharz jest gotowy na wszystko, czego sobie zażyczysz.
- Woah - uniosłam brwi w zdziwieniu. - Kurcze, nic mi nie przychodzi do głowy - zaśmiałam się. Nie znałam się na wykwintnych daniach, a przecież nie wyjadę mu tam z jajecznicą z dodatkiem boczku...
- Cokolwiek na co masz teraz ochotę - uśmiechnął się do mnie uroczo. Mój grymas przypominał jakby coś w stylu wyparowania duszy.
Jajecznica z bekonem?
- To... Uh... Może fritatta ze szpinakiem? - zagryzłam wargę.
- No to fritatta - kiwnął głową. - Ja może bym zjadł... Hm... Dango? Mam ochotę na azjatycką kuchnię.
- Okej - kiwnęłam głową. Przez ten wybór jedzenia było niezręcznie. A przynamniej dla mnie, bo Dante wyglądał na bardzo wyluzowanego.
Złożył zamówienie u kelnera, a później, gdy zostaliśmy sami, ujął moją dłoń w swoje dwie. Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Zwłaszcza, kiedy ucałował wierzch mojej dłoni.
- Czemu jesteś spęta?
- Nie jestem - odparłam natychmiast. Dobre posunięcie, Sylwia...
- Jasne - uśmiechnął się rozbawiony. - Jesteśmy tu tylko my, nikt nie słyszy, nikt nie widzi. Kogo się masz wstydzić. Chyba, że wstydzisz się mnie... Tego, który setki razy widział cię nago i zna najskrytszy element twojego ciała oraz każdy brudny sekret, jaki skrywasz.
Zagryzłam wargę, gdy to mówił. Racja, tak było.
- Nie jestem przyzwyczajona do tego wszystkiego - przyznałam i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Jako moja narzeczona będziesz się otaczać tylko i wyłącznie w luksusie - uśmiechnął się półgębkiem. - Służący będą wokół ciebie skakać, a moi konkurenci finansowi rozbierać cię wzrokiem, więc nie myśl, że wyjdziesz gdzieś bez towarzystwa ochroniarza.
- To konieczne?
Słuchałam tego z wybałuszonymi oczami.
- Nie chcę ryzykować. Ja to ja, mnie znają, wiedzą, że nie warto mi podpadać, ale ty jesteś dla nich nowa. W dodatku wszyscy już wiedzą o twoim pochodzeniu i, że nie odnajdujesz się w tym świecie. To dla twojego bezpieczeństwa, Bella - poklepał moją dłoń. Chwilę później kelner przyniósł nam zamówione dania. Ja jednak nie miałam już apetytu. Szczerze? Przerażała mnie wizja zostawania samej w domu na kilka miesięcy, podczas gdy Dante będzie w delegacji, albo niemożności wyjścia do centrum handlowego bez ochroniarza.
CZYTASZ
Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]
RomanceWychowana w ośrodku, gdzie szkolono panny lekkiego obyczaju. Maltretowana, bita i ulepiona na kształt posłuszniej prostytutki. Odnalazł ją On, pomógł jej. Łączył ich głównie seks, lecz z czasem zbliżają się do siebie o wiele bardziej. ****** ZAPRASZ...