Po skończonym obiedzie Dante zabrał mnie na tył domu, gdzie znajdowała się stajnia. Od bramy dało się usłyszeć radosne, ale i zniecierpliwione rżenie.
- Lisa lubi jeździć konno? - zapytałam.
- Nie, ale jej mąż tak. Wszystkie mają swoje imię - podszedł do czarnego konia, który wystawił łeb z zagrody. - To Luna - wskazał palcem na wyryte imię na drzwiczkach. - Moja ulubienica. Bardzo niegrzeczna, nieposłuszna. Ale wierna.
- Kogoś mi to przypomina - uśmiechnęłam się zaczepnie. Dante mi zawtórował.
- Tobie polecam Xaviera - wskazał na białego konia w brązowe łaty. Koń miał bardzo spokojny wzrok i patrzył na mnie przyjaźnie. - Na pewno cię nie zrzuci. Nie jest płochliwy - podszedł do Xaviera, aby wyprowadzić go z zagrody i przygotować do jazdy. - Pilnuj jej - poklepał konia po głowie, na co się uśmiechnęłam.
Nigdy nie jeździłam konno, więc Dante musiał mi pomóc wsiąść na wierzchowca. Xavier faktycznie był spokojny i pozwolił mi się dosiąść. Dante również dosiadł Lunę i niedługo później wyjechaliśmy ze stadniny.
Opuściliśmy farmę, wjeżdżając na gruntową ścieżkę prowadzącą w pola. A te były piękne. Po prawej stronie rozciągały się połacie żółtego, jak słońce rzepaku. Po lewej pszenica i wschodząca kukurydza. Gdzieniegdzie zaplątały się czerwone maki i niebieskie bławatki.
- Kiedy przyjeżdżałem do mojej żony, gdy zaczęliśmy się umawiać... - zaczął. - ...chodziliśmy na długie spacery. Właśnie w te pola - utkwił wzrok w krajobrazie. Oddał się wspomnieniom. A ja uważnie go słuchałam. - Nie raz wracaliśmy po nocy - zagryzł lekki uśmiech, który rozciągnął mu się na ustach. - Widzieliśmy sarny, które przechodziły przez drogę, parę metrów przed nami. Ile razy coś zaszeleściło w pszenicy, uciekaliśmy prosto do domu - zaśmiał się. Dźwięk jego śmiechu wymusił u mnie lekki uśmiech.
- Dlaczego wracaliście po nocy?
Rzucił mi krótkie, ale wymowne spojrzenie.
- Och - zaśmiałam się kręcąc głową.
- Raz, pamiętam, rozłożyliśmy koc w pszenicy. Zaczęliśmy się kochać, a akurat pies jej ojca uciekł. Ten poszedł go szukać i znalazł nas po środku pola.
- O matko.
- Przeżyłem, jak widać. Ale w życiu tak szybko nie uciekałem.
- Teść cię chyba nie lubił po tym incydencie.
- Nie wiem, bo dostał zawał tej samej nocy.
Rozszerzyłam usta i powieki w szoku.
- Nie przeze mnie - przyłożył dłoń do serca.
Zatrzymaliśmy konie pod wielkim dębem. Zsiedliśmy i pozwoliliśmy im zająć się trawą.
Na pierwszy rzut oka dąb wydawał się być wiekowym zabytkiem. Niejedno w życiu musiał widzieć. Gdyby tylko potrafił mówić.
- Tutaj oświadczyłem się Elenie - włożył dłonie w kieszenie spodni, po czym podszedł bliżej dębu i westchnął z sentymentem. Obserwowałam jak szatyn cofa się w czasie, do swoich miłosnych podbojów.
Temat jego żony był dla mnie najciekawszym w tamtym momencie. Dante był typem człowieka, który nie jest zbyt wylewny na swój temat. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o osobiste sprawy. Obejrzałam kilka wywiadów, których był gościem. Zwykle, gdy dziennikarz pytał go o osobiste rzeczy, Dante wprost odpowiadał, że nie będzie na ten temat rozmawiał.
Pomimo sławy, jaka go otaczała i ciekawości ludzi, potrafił chronić swoją prywatność. Naprawdę dobrze. Kolejnym dowodem mogło być to, że do tej pory nie widziałam ani jednego artykułu, w którym byłabym wymieniona.
Tak jest lepiej. Myślę, że nie polubiłabym swoich zdjęć w brukowcach.
- Pierwszy raz powiedziałeś jej imię - powiedziałam nieśmiało. Chłodny powiew wiatru uderzył w moje ciało. Objęłam się ramionami, aby trochę się rozgrzać.
Dante zerknął na mnie niepewnie. Jakby się wahał. Milczenie nie trwało długo.
- Nie lubię o niej wspominać - przyznał. - Za każdym razem czuję, jakbym na nowo wkładał dłoń we wrzątek.
W milczeniu pokiwałam głową. Nie chciałam na niego naciskać. Jeżeli zechce mi powiedzieć o czymkolwiek, co jest dla niego ważne - zrobi to. Dante zaskoczył mnie, podchodząc bliżej. Stanął tuż tuż przede mną. Górował nad moim ciałem, przez co poczułam się jeszcze mniejsza. Zadarłam głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy. A te połyskiwały w zachodzącym słońcu. Mogłam przysiądź, że widziałam w nich odbicie pszenicy bujającej się na wietrze.
- Chciałem, żeby nasz ślub, to było wielkie wydarzenie. Chciałem, żeby każdy wiedział, że ta kobieta jest moja i to ze mną będzie do końca życia. Wtedy moja firma dopiero co rozłożyła skrzydła, dziennikarze zaczęli się interesować - prychnął śmiechem kręcąc głową. - Nie zdawałem sobie sprawy, co za tym stoi. Dopiero Elena mnie uświadomiła. Powiedziała ''nie chcę cię urazić kochanie, ale pomyśl, czy robisz to dla nas, czy dla rozgłosu''. I wtedy poczułem się, jakby mnie ktoś uderzył obuchem. Miała rację. Później poddała mi pomysł tego miejsca. I tutaj złożyliśmy przysięgę.
- Jak wyglądała?
Na jego lekko spierzchnięte usta wdrapał się serdeczny uśmiech. Widziałam, jak w jego oczach pojawia się obraz kobiety jego życia. Spojrzał w niebo.
- Była piękna. Blondynka. O jasnoniebieskich oczach i jasnej skórze. Była taka delikatna. Malutka w moich ramionach. Wiecznie uśmiechnięta. Anioł.
W moim sercu pojawiło się dziwne uczucie. Miałam wrażenie, że nie jest słuszne. Zazdrość.
- Kochasz ją - stwierdziłam z przekonaniem. Dante nie odpowiedział, ale uśmiechnął się do mnie lekko.
- Zawsze będę ją kochał, Brooklyn.
- Ona nie żyje, prawda?
Uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Ale stał się smutny. Dante pokiwał lekko głową.
Nie zadawałam więcej pytań. Nie musiałam znać odpowiedzi na to, co miałam w głowie. Poczułam nagłą potrzebę, więc wyciągnęłam do niego ręce. Zrozumiał bez słowa i chwilę później przytulił mnie do siebie.
Ostre perfumy drażniły mój nos, ale był to zapach, dla którego mogłam zabić. Przymknęłam powieki. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ale musieliśmy wracać. Robiło się ciemno.
Kiedy wróciliśmy na farmę, Lisa zaproponowała nam nocleg. Jednak Dante i ja chcieliśmy już wrócić do domu i spędzić resztę urlopu w swoim towarzystwie. W samochodzie panowała cisza. Gdyby nie radio. Nie odzywaliśmy się do siebie. Musiałam poukładać w głowie to, czego się dowiedziałam tamtego dnia. A Dante przemyśleć czy dobrze zrobił mówiąc mi to.
CZYTASZ
Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]
RomanceWychowana w ośrodku, gdzie szkolono panny lekkiego obyczaju. Maltretowana, bita i ulepiona na kształt posłuszniej prostytutki. Odnalazł ją On, pomógł jej. Łączył ich głównie seks, lecz z czasem zbliżają się do siebie o wiele bardziej. ****** ZAPRASZ...