7. Nie bój się.

3.6K 77 2
                                    

Kto by pomyślał, że sterowanie jachtem wcale nie jest tak trudne, jak pokazują na filmach? Jest też szansa, że to Dante wszystko ustawił, a ja tylko przekręcałam sterem, ale to nieważne. 

Trzymałam dłonie mocno zaciśnięte na sterze, podczas gdy Dante stał tuż za mną, przykrywając rękami moje dłonie.

Wypłynęliśmy, zostawiając przystań daleko za sobą. Teraz byłam zdana na sprzęt, który mam nadzieję nie powtórzy losu nieszczęsnego Titanica. Ale nie przejmowałam się tym tak długo, jak czułam pierś Dante na swoich plecach. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko od brzegu, Dante włączył autopilota. I odsunął się.

- Możemy się opalać - rzucił bezpretensjonalnie snując intensywnym spojrzeniem hebanowych oczu po moim ciele. Gdyby na ulicy ktoś obdarzył mnie tak magnetycznym spojrzeniem, odwróciłabym wzrok. Ale Dante miał w sobie to coś, przez co ludzie chcieli na niego patrzeć, słuchać jego głosu i iść za nim jak ślepe owieczki. Chyba znam sekret jego sukcesu.

To spojrzenie wywołało ciarki na całym ciele, zaczynając od karku, przez kręgosłup, aż po nogi. Chciałam zrobić małe show. Podobne do tego w hangarze, ale tym razem tylko dla niego. Zdjęłam koszulkę przez głowę i wyrzuciłam ją gdzieś na podłogę. Jego maska surowego biznesmena powoli osuwała się ustępując miejsca zwykłemu mężczyźnie w obliczu półnagiej kobiety. Roztrzepałam włosy palcami, po czym powoli oblizałam usta. Cholernie ciemne oczy przybrały niemalże czarny kolor. Drżenie rąk zdradziło moje wahanie, kiedy zdejmowałam szorty z nóg. Jednak nic nie powiedział. Obserwował na ile mnie stać. 

A stać mnie było na wiele. 

Odwróciłam się na pięcie. Zmierzając do wyjścia obejrzałam się przez ramię. Z szarmanckim uśmiechem sięgnęłam do zapięcia stanika. Chwilę później opadł mi do kostek, a Dante prześledził wzrokiem moje plecy. 

Jego oczy rozświetliła słaba iskierka podziwu. Ciemne pożądanie szybo je jednak stłamsiło. 

- Idziemy się opalać - rzuciłam przez ramię i kołysząc biodrami udałam się na drugą stronę jachtu.

Wiedziałam, że za mną pójdzie, dlatego nawet się nie oglądałam. 

Tak jest, moja owieczko.

Usiadłam na leżaku, pozbyłam się butów, po czym położyłam się na plecach. Dante pojawił się niedługo później. Bez koszulki, z kremem w ręku.

- Pozwolisz?

Skinęłam głową, a w następnej chwili posłusznie leżałam na brzuchu, więc mógł posmarować mi plecy. Na moim ciele zagościły ciarki, gdy tylko poczułam jego dotyk. Przysięgam, że to było dla mnie niczym pastuch. Dopuściłam do siebie brudną myśl - Dante prawdopodobnie był delikatnym i czułym kochankiem. Jego dotyk zawsze był ciepły, ledwo go odczuwałam, jednocześnie czując tak dobrze.

Nie potrafię tego wyjaśnić, jednak uwielbiałam się w nim zatracać. Zamknęłam oczy gotowa spędzić tu następną godzinę, jednak Dante odsunął się zbyt szybko jak na mój gust. Odwróciłam głowę, aby zauważyć, że zajął miejsce na swoim leżaku. Wcale nie unikałam jego wzroku. On mojego też. W pełni świadomi patrzyliśmy na siebie wzajemnie, na nasze ciała. Pierwszy raz nie czułam skrępowania pod wzrokiem mężczyzny. Zwłaszcza takiego. Przyzwyczajona do pierwotnych odruchów samców siedzących na publiczności nie byłam przygotowana na to, co mają do zaoferowania oczy Dante. Naprawdę wyglądał, jakby zobaczył ''Mona Lisę''.

Jednocześnie chciałam, aby na mnie patrzył, ale stchórzyłam odwracając wzrok. Poczułam ucisk zwieńczeniu ud. Mocny i przyjemny. Słońce prażyło, delikatnie smagając nagą skórę pokrytą kremem. Zamknęłam oczy, a gdy ponownie je otworzyłam,  Dante kucał przede mną. Zamrugałam widząc jego twarz zaledwie kilka centymetrów od swojej. 

- Robi się chłodno - ogłosił, czego kompletnie nie zauważyłam. Rysy jego twarzy były tak cholernie piękne. Ostre, jak spod dłuta. Męskie. Idealnie wyrysowana szczęka, kształtny nos, usta niczym rzeźbione przez samego Michała Anioła. I te oczy. Te cholerne, hebanowe oczy, które patrzyły prosto na mnie. Zauważyłam nieznajome ogniki wesoło harcujące po jego ciemnych tęczówkach. Nie potrafiłam powiedzieć, co oznaczały.

Nie mogłam być jedyną, która czuła napięcie między nami. Wypełniało cały pokład wylewając się za burtę. Ostrożnie przeniosłam dłoń do jego policzka. Malutkie włoski wbiły się w skórę mojej dłoni, przesyłając prąd po kręgosłupie. 

Oczy barwy węgla były wszystkim, co zobaczyłam, zanim usta Dante pokryły się z moimi. Zamruczałam w nie, czując jak zadziwiająco miękkie są. Wsunęłam palce w burzę kasztanowych kosmyków na głowie Dante i przesunęłam paznokciami po skórze w tym miejscu. 

Dante zamruczał niczym lew gotowy przypuścić atak, a moje serce zadrżało na ten dźwięk. Momentalnie uniósł się nade mnie, będąc między moimi nogami. Odruchowo chciałam objąć go nogami wokół pasa, ale delikatnie odepchnął moje kolano. Zerknęłam na niego, gdy uniósł się na kolana. Zdjął spodenki i o-mój-Boże. Jego naga erekcja postawiła się do gotowości. Zagryzłam wargę widząc jego wielkości. Był... Duży. 

Cholera.

Iskierki strachu przeszły jak cień przez moje źrenice. Jednak Dante to zauważył. 

- Nie bój się - szepnął, a ja zadrżałam. Jednak bynajmniej nie z zimna. Dante obniżył się, całując w dół mojego brzucha, a później delikatnie zasysając skórę tuż pod moim pępkiem. Oznaczał mnie. Zagryzłam wargę. 

Zerknął na mnie wsuwając palce pod rąbek moich czarnych fig. Wsunęłam palce w jego włosy, dając mu znak, że jest dobrze. A czy było? Nie wiem. Byłam przerażona. Do momentu, gdy zsunął ze mnie bieliznę, mrucząc komplementy na widok mojego roznegliżowanego ciała.

- Dante... Ja... - rozszerzyłam powieki, gdy jego głowa znalazła się między moimi udami, a on sam założył sobie moje nogi na umięśnione barki.

- Shhh - uciszył mnie, składając delikatny pocałunek na wzgórku. Bardzo gorący. Zadrżałam, czując podniecenie wypływające z podbrzusza. 

Moje myśli odfrunęły, gdy zaczął pracować językiem, drażniąc mój czuły punkt. Odrzuciłam głowę, skomląc bez tchu. Czułam go wszędzie. Jego dłonie na zmianę ugniatały piersi i masowały miękki brzuch,  palce rolowały sutki, lekko za nie ciągnąc, a jego język robił cuda na mojej łechtaczce, doprowadzając mnie do utraty zmysłów. 

- Dante - odetchnęłam jego imię, kiedy wdarł się językiem w moje wnętrze. Wygięłam ciało w łuk, ale Dante przytrzymał mnie, aby móc dalej nade mną pracować. Nigdy nie miałam orgazmu, ale czułam, że coś we mnie narasta. Zupełnie jakbym stała na krawędzi klifu i zaraz miała rzucić się w puszyste pasmo chmur, które zamortyzują upadek. 

Z moich uchylonych warg raz po raz uciekało jego imię, ociekające rozkoszą. Błagałam go, prosiłam, żeby dał mi skoczyć z tego klifu. 

- Chryste - jęknęłam, gdy jego kciuk począł zataczać koła na moim wzgórku. Wtedy straciłam to, mdlejąc na samej krawędzi klifu, przez co moje bezwładne ciało spadło prosto w przepaść. Drżałam na całym ciele, a kropelki potu wstąpiły na mój brzuch. Jęczałam nieprzytomnie, czując się najlepiej w swoim życiu. I wtedy opadłam na chmury. Które w rzeczywistości okazały się silnymi ramionami Dante. Obejmował mnie, obsypując szyję i policzek drobnymi pocałunkami. Pozwolił mi delikatnie wylądować i czekał aż zejdę z chmur na ziemię. 

- Dante - ciężki oddech ugrzązł mi w gardle. Niedługo później oddałam ciało pod opiekę Dante, a duszę Morfeuszowi.

Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz