[16] Zabawa

2K 54 0
                                    

Krzyknęłam w momencie, gdy śnieżka trafiła mnie w plecy. Ja i Dante zaraz po śniadaniu wyszliśmy na pole i pierwsze co tam zrobiłam, to ulepienie śnieżki i trafienie nią prosto w pierś mężczyzny.

- To nie fair!-krzyknął widząc jak robię sobie zapas śnieżek i to jeszcze z tym cwaniackim uśmiechem na ustach.

- Maruda!-odkrzyknęłam jednak szybko tego pożałowałam, gdyż Dante podbiegł do mnie i zanim zdążyłam wstać i uciec miał mnie w swoich ramionach.

- Maruda, tak?-mruknął mi do ucha.

- Dante.-jęknęłam, kiedy się zorientowałam, że kieruje się ze mną do zaspy.

Cóż, pomimo moich wyrywań i piesków wylądowałam w tej zaspie tyłkiem.

- Ugh, poczekaj tylko!-zagroziłam próbując jakoś się wykaraskać z tej cholernej zaspy, ale po chwili się poddałam i spojrzałam na Dantego błagalnym wzrokiem.

- O, ale z tego co wiem, maruda nie pomaga innym.-założył ręce na piersi z chytrym uśmieszkiem, na co ja przewróciłam oczami.

- Proszę.-wyciągnęłam do niego dłoń sama podchichotując pod nosem z tej sytuacji.

Przywrócił oczami, a następnie chwycił moją dłoń. Skurwysyński uśmiech przebiegł przez moje usta zaraz przed tym, jak wciągnęłam go w tą zaspe. Upadł rękami do śniegu oraz kolanami wyjąc z zimna.

- Ty cholerna...-urwał przewracając się na plecy.

Dostałam śniegiem w tors z czego się zaśmiałam a mężczyzna ze mną.

- Będę po tym taka chora.-mruknęłam siedząc wygodnie na materacu przed ogniskiem z kubkiem herbaty w ręce.

- Bez przesady, to tylko śnieg.-prychnął zasiadając obok mnie.- Nawet jeśli będziesz chora, to od czego jest sauna?-upił łyk napoju.

- A możemy ją teraz wypróbować?-podsunęłam z uśmiechem.

Dante odwzajemnił mój grymas i chwilę później stałam obok niego, kiedy ten włączał parowanie. Podczas gdy pomieszczenie się ogrzewało my rozbieraliśmy się nawzajem. Zagryzłam warge sięgając do jego paska, a kiedy zabrałam się za rozpinanie go, spojrzałam w oczy szatyna. Patrzył na mnie z lekko uchylonymi wargami aż prosząc o to, żebym go pocałowała. I zrobiłam to. Bo czemu nie? Jego pasek rzuciłam gdzieś na bok, po czym zajęłam swoje ręce rozpinaniem guzika jego spodni. Nie minęło dużo czasu aż oboje byliśmy nadzy i napaleni na siebie bardziej niż ogień na drewno. Poczułam jego dłonie sunące po mojej talii aż na biodra i pośladki, które ujął w swoje dłonie. Ścisnął je na tyle mocno, aby wydobyć z moich ust niewinny jęk zduszony w jego ustach. Wplotłam palce jednej ręki w puszyste kosmyki szatyna, a drugą badałam krzywizny mięśni brzucha mężczyzny. Krew zawrzała w moich żyłach, kiedy podniósł mnie tak wysoko, żebym mogła opleść nogami jego biodra. Zaskomlałam, jak ofiara łowcy czując, że jego męskość oraz moja kobiecość mają ze sobą kontakt. Zrobił krok w tył i usiadł na ławce tym samym wbijając się we mnie całą swoją pokaźną długością. Oplotłam rękami jego szyję przytulając się do niego tak bardzo, że między naszymi ciałami nie zamieściła by się nawet szpilka. Poruszałam biodrami w przód i w tył, aby przyzwyczaić się do niego wewnątrz mnie, a zaraz potem już swobodnie poruszałam się w jego rytmie. Nie dość, że cała krew oraz skóra gotowały się na mnie, to jeszcze jego gorące usta pozostawiały piekielne ślady swojej obecności na mojej szyji. Sama mu na to pozwoliłam. On Panem mojego ciała, a ja Panią jego umysłu. On łowca, ja zwierzyna. Jednak teraz, gdy trzymał mnie mocno w swoich ramionach, to nie miało znaczenia kim dla siebi jestwsmy. To jasne, że on jest mój, a ja jego i to wystarczy.

Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz