[30] 5 rano

1K 36 8
                                    


-Czekaj - mruknąłem w stronę Sylwii. W ostatniej chwili złapałem ją za ramię, bo o mało nie wpadła pod taksówkę. 

- Oj - uśmiechnęła się niewinnie, a ja przewróciłem oczami. Jeszcze dobrze nie wyszliśmy z lotniska, a ona już o mało nie wpadła pod samochód. Na szczęście jej rodzice nie sprawiali większych kłopotów, tak jak to przewidywałem. 

Trzymali się raczej blisko nas (raczej mnie, bo z Sylwią zginęliby zanim zdążyliby wyjść z lotniska). 

Bezpiecznie dotarliśmy do Matira Beach, gdzie stał nas malutki domek, gdzie mieliśmy spędzać pobyt na Bora-Bora. Miał on łącznie trzy pokoje, nie licząc łazienki i kuchni. Ja i Sylwia wzięliśmy pokój z widokiem na morze, bo mama dziewczyny zagwarantowała, że zje ją rekin, jeśli będzie za blisko wody... Cóż, nie odzywałem się.

- Nie jest tu zbyt... Niebezpiecznie? - ojciec Sylwii zaczął sprawdzać wytrzymałość podłogi. Już wtedy chciałem go udusić. Wtedy sama Sylwia weszła do akcji zapewne wyczuwając moje zdenerwowanie.

- Tato, wszystko jest w porządku, zapewniam cię - dziewczyna objęła go w pasie i anielskimi oczami zmierzyła jego twarz. Okej, trochę zazdrość. 

- Nie wiem - skrzywił się. - To nie wygląda na solidne. A twoja matka nie potrafi pływać. 

Widziałem jak kobieta z przerażeniem patrzy na męża. 

- To to może się załamać?! - wskazała pod swoje stopy.

- Nie mamo, nie może - zapewniła Sylwia.

- Ale... - zaczęła, ale nie mogłem dopuścić, żeby choć jedno słowo opuściło jej albo jej męża usta, więc ogłosiłem, że idziemy do swoich pokoju, rozpakowujemy się i przygotowujemy na jutrzejsze zwiedzanie. 

- Obiecuję, że coś im zrobię podczas tego pobytu - zdjąłem koszulę  i wyrzuciłem ją na podłogę w odległym kącie pokoju. Rzuciłem się na łóżko.

- Nie przesadzaj - Sylwia pozbierała moje ubrania, wyrzucając je potem do kosza na pranie. - Nigdy nie byli za granicą, więc nie wiedzą na czym stoją. 

- To niech się dowiedzą. Albo siedzą spokojnie.

- Proszę cię - czułem na sobie ciężar jej drobnego ciała, gdy się ułożyła na moich plecach. - To tylko dwa tygodnie, dasz radę - pocałowała mój bark, a ja westchnąłem. 

Odwróciłem się, przez co spadła na materac, a ja na nią. 

- Będziesz musiała mi w tym pomóc - uśmiechnąłem się cwaniacko.

- O nie - zasłoniła mi usta swoją malutką rączką, gdy chciałem ją pocałować. Zamrugałem parę razy, nie rozumiejąc co się stało. - Jutro wcześnie wstajemy - wygroziła mi palcem. Zmarszczyłem brwi, przekrzywiając głowę w bok.

- Ham wy... - pokręciłem głową, więc zdjęła z moich ust dłoń i mogłem już normalnie mówić. - Jak to? Przecież mamy urlop!

- Ale jest tu tyle atrakcji, że nie starzy nam tych dwóch tygodni!

- Jakich atrakcji? Piasek, to jedyne co widzę w odległości kilkuset metrów... 

Usiadła okrakiem na moich biodrach, a po minie widziałem, że przygotowała dla mnie wykład na temat całej historii Bora-Bora.

- Z samego rana możemy pojechać do centrum żółwi, mama lubi chodzić do zoo, więc powinno się jej spodobać, a...

- Za to twój tata się zanudzi. I ja przy okazji - wymruczałem pod nosem. Spojrzała na mnie ze złością. 

- Nigdzie się nie będziesz nudził, bo potem pójdziemy nurkować i może uda nam się załapać na zwiedzanie raf koralowych!

- Rafy da się zwiedzać? Bo... Nic nie mówię - powiedziałem czując zagrożenie. 

Dzięki Sylwii faktycznie poszliśmy spać wcześniej. Obyło się też niestety bez przytulania, bo było jej gorąco. Nawet buzi na dobranoc nie dostałem...

Następnego dnia zostałem obudzony o 5 rano. Moje zadowolenie sięgało zenitu... Z resztą nie tylko moje, bo gdy zszedłem do przedpokoju, stał tam tata Sylwii (tak samo 'ucieszony' jak ja) oraz jej mama, która uśmiechała się od ucha do ucha, tak jak Sylwia. 

- Dobrze, możemy iść, tak? 

Zero odpowiedzi, tylko jej mama pokiwała energicznie głową. 

- Hej! Więcej entuzjazmu chłopaki! - uderzyła w mój brzuch złożoną mapą. Wyf=dałem z siebie agonalny jęk.

- Kotek, to musi być o 5 rano?

- Możemy to przełożyć na jutro... - do protestu dołączył się też jej ojciec.

- Nie! Nie możemy! Idziemy teraz i bez marudzenia! - zaklaskała. 

I tak minął nam cały dzień.

Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz