Stałam tam jak wryta i patrzyłam się na niego, jak na Chrystusa po zmartwychwstaniu. Kilka razy otwierałam usta i je zamykałam, bo chciałam coś powiedzieć, ale nie wiem co. Tak, zależy mi na nim, ale czy to miłość?
- Nie musisz nic mówić, chciałem, żebyś wiedziała.-odezwał się po chwili
Po tych słowach wyminął mnie, zgarnął swoją kurtkę oraz założył buty i wyszedł z domu. Ja nadal tam stałam w osłupieniu wpatrzona w dal. Pierwszy raz przeżywam coś takiego. Nie mam pojęcia jak czuć miłość, ani czym ona się objawia. Tym bardziej nie mam pojęcia jak powinnam się zachować przy takim wyznaniu. Nie miałam siły na płacz, dlatego po prostu spadłam na podłogę siadając na niej. Chciałam... Nie wiem co chciałam. Po prostu tak tam siedziałam. Po godzinie podniosłam się z ziemi i otarłam łzy z policzków. Potarłam swoje ramiona dłońmi czując zimno wewnętrzne spowodowane tymi wszystkimi emocjami. Nawet ciepło kominka nie pomogło mi się ogrzać, dlatego zrobiłam sobie herbate i usiadłam na parapecie w salonie wyczekując Dantego, który jednak od dwóch godzin nie wrócił do domu. Zaczynałam się poważnie martwić. A co jeśli coś się stało? Ktoś albo coś go zaatakowało? Gdzieś wpadł albo się zgubił? Nie, tego było za dużo. Wstałam i preżnym krokiem ruszyłam do drzwi, ale po drodze ubrałam kurtkę, spodnie oraz kozaki. Nawet nie zapięłam zamka od kurtki, tylko wybiegłam z domu. Zimne powietrze od razu uderzyło w moje ciało powodując gęsią skórką oraz drżenie mięśni. Ignorowałam piękne widoki, miękki śnieg pod nogami czy nawet samo to, że powoli zamarzałam. Wytrwale szłam ścieżką, która była jedyną w okolicy i liczę, że to właśnie nią poszedł Dante. Nigdzie go jednak nie było. Mój umysł podpowiadał mi najczarniejsze scenariusze, jednak starałam się być dobrej myśli i wierzyć, że jest dobrze. Była taka możliwość, że Włoch poszedł gdzieś inną drogą albo wrócił do domu. Jednak racjonalne myślenie zasłoniłam zamartwianiem się. Zęby zaczęły mi szczękać po dłuższej chwili poszukiwań, aczkolwiek ani myślałam się wycofać. Bo jeżeli coś mu się stanie, to sobie tego nie wybacze. Zobaczyłam coś w rodzaju bladej polany, co okazało się być zamarzniętym jeziorem. Przystanęłam chowając swoje dłonie pod pachy i mrużąc oczy, żeby lepiej widzieć w oddali, jednak nic nie byłam w stanie zobaczyć przez pruszący śnieg i lekką mgłę. Jednak w pewnej chwili ujrzałam coś w rodzaju sylwetki, ciemnej sylwetki w oddali. Od razu nadzieja we mnie odżyła a serce przyspieszyło swoją pracę kilkakrotnie. Zrobiłam kilka niepewnych kroków w przód cały czas patrząc w postać. Następne kroki były przeze mnie stawiane coraz to szybciej aż w końcu biegłam w jej stronę. Wbiegłam na jezioro nie zwarzając uwagi na zgrzyt lodu pod moimi stopami. Kiedy się zbliżyłam, to zobaczyłam, że ta postać, to konar drzewa. Zatrzymałam się i rozżalona wpatrywałam w ten obiekt. Nagle usłyszałam trzask pode mną, więc spojrzałam pod nogi, gdzie zobaczyłam, że lód pode mną się załamuje. Stanęłam w rozkroku i rozstawiłam ręce dla lepszej równowagi, ale to ani trochę nie uspokoiło mojej paniki. Zaczęłam ciężej oddychać, gdy zorientowałam się z jaką prędkością bije mi serce w piersi. Niemrawo przeniosłam nogę dalej, chcąc się wydostać z jeziora, ale jeden huk i wszystko stało się ciemne.
CZYTASZ
Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]
RomanceWychowana w ośrodku, gdzie szkolono panny lekkiego obyczaju. Maltretowana, bita i ulepiona na kształt posłuszniej prostytutki. Odnalazł ją On, pomógł jej. Łączył ich głównie seks, lecz z czasem zbliżają się do siebie o wiele bardziej. ****** ZAPRASZ...