II [6] Telefon

319 12 2
                                    

Czasami lepiej jest się po prostu nie odzywać i patrzeć. Obserwować jak życie toczy się dalej. 

Kiedy indziej należy działać, reagować. O ile w biznesie mi to wychodziło bezbłędnie, tak w prawdziwym życiu nie potrafiłem znaleźć dobrej odpowiedzi. 

Dlatego mam żonę. Ona podejmuje za mnie decyzje, które przytłaczają. Bierze na siebie całą odpowiedzialność. W tamtym czasie trudno mi było podejmować jakiekolwiek decyzje. nie oceniajcie mnie. 

Sylwia nie widziała Logana, nie patrzyła jak wpada pod ten samochód. Miała trzeźwe spojrzenie na sprawę. 

- Powinieneś odpocząć.

Wiedziałem to, ale nie mogłem wyjść ze szpitala bez gwarancji, że mój syn jest bezpieczny. 

- Dante. 

- Wiem! 

Przestraszyłem ją swoim wybuchem. Odsunęła się ode mnie na kilka kroków i spojrzała jak na obcego. Wplotłem dłonie we włosy, ciągnąc za ich końcówki. 

- Co ja mogłem zrobić? On po prostu wjechał na tą drogę. Zanim zobaczyłem, był już pod kołami. 

- Nikt cię za to nie obwinia...

- Logan.

Westchnęła.

- On cię kocha i sam nie wie co się stało. Sam jest sobie winny. Wiedział, że ta droga jest czynna. Tyle mu powtarzaliśmy, żeby uważał, żeby zakładał kask. 

- Nie powiesz mi, że nie jestem winny, Sylwia. 

- Mówię to - dotknęła mojej dłoni, która cały czas zaciskała się na końcówkach moich włosów. Czułem, że zaraz je sobie wyrwę. - Nie obwiniaj się za wszystko. 

Nasza rozmowa zakończyła się właśnie na tych słowach, ponieważ lekarz prowadzący Logana podszedł do naszej dwójki. Dopiero wyszedł z sali chłopaka. Oboje liczyliśmy na jakieś informacje. Najlepiej dobre. 

- Logan czuje się dobrze, wszystko jest w porządku, jego stan jest stabilny. 

- A co z operacją? - Sylwia gdy tylko usłyszała o torbieli, natychmiast chciała się jej pozbyć i zapomnieć o problemie. 

- Na razie nie jest możliwa ze względu na obrażenia syna. Operacja mogłaby być zagrożeniem jego stanu zdrowia. 

- Czyli Logan musi stanąć na nogi, żeby się pozbyć tego cholerstwa?

- Mniej więcej tak to wygląda. Zależy nam, żeby się wybudził. Nie musi od razu wstawać. 

- Po wybudzeniu będzie można to wyciąć?

- To powiedziałem - lekarz pokiwał głową na potwierdzenie i poprawił okulary na nosie. Wydawał się pewny swoich słów, więc my też nie mieliśmy wątpliwości. 

- Będziemy musieli czekać - Sylwia westchnęła ciężko. Lekarz odszedł gdzieś w głąb korytarza, a my zostaliśmy sami. Nikogo o tej porze już nie było. Pielęgniarki czasami chodziły między salami, ale też się nie wysilały. 

- Dante, naprawdę, musisz jechać do hotelu i się wyspać... Wyglądasz jak śmierć. 

- Dziękuję kochanie - objąłem ramionami jej talię i się do niej mocno przytuliłem. Daję słowo, że jeszcze chwila, a zasnąłbym w tej pozycji. 

***

Sylwia's P.O.V

W końcu udało mi się namówić Dantego, żeby udał się ze mną do hotelu, w którym wynajmowaliśmy pokój. Nie byliśmy potrzebni w szpitalu, a tym bardziej o trzeciej w nocy. 

Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz