Tak jak to było do przewidzenia, rodzice Sylwii byli zafascynowani wszystkim. Dosłownie wszystkim.
Nigdy nie byli na żadnych wakacjach poza swoim miastem, więc nawet na lotnisku robili zdjęcia. Krótko mówiąc, ja i Sylwia udawaliśmy, że ich nie znamy, gdy zaczęli gadać do chińskich turystów. Oni nie znają chińskiego...
- Całe dwa tygodnie - mruknąłem pod nosem, patrząc na starsze małżeństwo.
- Przynajmniej dobrze się bawią - odparła dziewczyna. Siedziała na przeciwko mnie na krzesełkach i również patrzyła na swoich rodziców.
- Czego nie można powiedzieć o tych biednych chińczykach - parsknąłem śmiechem.
Podczas lotu rodzice Sylwii siedzieli tuż przed nami, więc moglibyśmy mieć na nich oko. Podróż miała trwać 6 godzin, a przez pierwsze 2 zająłem się sprawami biurowymi przez telefon. Sylwia starała się zrozumieć o co chodzi w giełdzie papierów wartościowych, którą miałem włączoną na laptopie, a rodzice spali. Na szczęście żadne z nich nie miało problemu z chrapaniem, bo chyba bym wyskoczył z samolotu, przysięgam.
Jednak dziewczyna obok mnie szybko się znudziła cyferkami i zaczęła domagać się mojej uwagi.
Na początku po prosto oparła się o moje ramię i wzdychała co chwilę, na co pod nosem się uśmiechałem. Postanowiłem dać jej wolną rękę, żeby mogła pokazać co jeszcze wymyśli. Niech się pobawi.
- Dante... - zaśpiewała cicho do mojego ucha. Odmruknąłem coś w odpowiedzi, udając skupienie na ekranie telefonu. - Nudzi mi się - zobaczyłem kontem oka jak marszczy nosek. Zaśmiałem się pod nosem i wyłączyłem telefon.
- To co byś chciała robić?
- Nie wiem właśnie - jęknęła, układając się w jakiejś dziwnej formie.
- Jeszcze 4 godziny lotu - spojrzałem na swój zegarek na nadgarstku. - Skoro ty po dwóch godzinach tak się nudzisz, to ja nie wiem co będzie później.
- Ja też nie...
Spojrzała na mnie, a ja na nią. To wtedy przeniosła wzrok na toaletę, która była wolna i tak to właśnie było.
- Idź pierwsza - szepnąłem w jej włosy i rozejrzałem się czy nikt tego nie usłyszał, ale wszyscy spali albo słuchali muzyki. Sylwia wstała i poszła do toalety. Nie zamykała jej na zamek, więc mógłbym później wejść.
Poczekałem jeszcze 10 minut, żeby ludzie nic nie podejrzewali i również wstałem.
Jak gdyby nigdy nic poszedłem do łazienki. Sylwia zarzuciła mi ręce na szyję jak tylko zamknąłem nas w mikroskopijnym pomieszczeniu.
Tęskniłem za nią, kurwa, za nią i za jej ciałem. A najbardziej za jej ustami, które cudownie ocierały się wraz z moimi w namiętnym pocałunku.
Wracamy do korzeni, huh?
Zsunąłem dłonie po jej ciele aż do pośladków i uścisnąłem je z całej siły. Pisnęła mi do ucha, a ja uderzyłem jej tyłek za karę.
- Shhh kochanie, nie mogą Cię usłyszeć - szepnąłem zadowolony z siebie. Uwielbiałem z nią grać, no cholera kochałem to!
- Mnie? A Ty to co? - poczułem jak łapie moją erekcję przez spodnie i ściska mnie trochę zbyt mocno. Wydałem z siebie zduszony sap, który brzmiał raczej jak zdychający kot.
I zaczęła się walka, której nikt nie mógł wygrać.
Złapałem jej nadgarstki i skrzyżowałem je ponad jej głową. Kolanem prześlizgnąłem się pomiędzy jej udami, tym samym wbijając ją w ścianę.
Pokazałem jej kto tu rządzi. Ja. Tylko ja. To pozostało niezmienione.
Wyginała się, gdy całowałem jej gorącą skórę szyi. Chciała mi się wyrwać, ale o nie maleńka. Z moich sideł się nie uwolnisz bez mojej zgody.
Miała na sobie sukienkę, co ułatwiło mi dobranie się do jej pięknych piersi, bo wystarczyło, że szarpnąłem materiał w dół i wyskoczyły jak na zawołanie.
- Widzę, że stanik gdzieś zgubiłaś? - mruknąłem zadowolony i przejechałem nosem przez jej szyję, gdzie złożyłem parę gorących pocałunków.
Później zaatakowałem obojczyki i równocześnie wsunąłem dłoń pod jej sukienkę.
- O mój Boże - zaskomlała, czując moje palce na materiale majtek.
Chwilę drażniłem się z nią w ten sposób, ale nie chciałem, żeby cały samolot usłyszał jej sapy i warknięcia, więc wpiłem się z utęsknieniem w jej malinowe, pełne usta.
Je też zamierzałem wykorzystać, ale to nie teraz...
Wsunąłem w nią dwa palce, a gdy tylko to poczuła, odchyliła głowę z jękiem. Moja księżniczka jest spragniona. Pan też.
- Dante, Dan... O kurwa, Dante - wspięła się na palce u stóp, przytrzymując się mojego ramienia. Tak, jakby chciała uciec od dzikiej przyjemności, ale nie pozwoliłem jej na to.
Wpychałem się palcami coraz głębiej i szybciej, żeby tylko dać jej upragnioną rozkosz. Nie trwało to długo, gdy jej ciałem wstrząsnęły spazmy orgazmu.
Nie dałem jej odpocząć. Gdy zeszła z krawędzi, wplotłem dłonie w jej włosy i sprowadziłem ją na kolana.
✂✂✂✂✂✂✂✂✂✂✂
Hej!♥️
Witajcie ponownie!😍
Długo nie było rozdziału, ale teraz wracam do was z kolejną dawką dzikiego romansu😏
Co nasi bohaterowie wymyślą na Bora-Bora?🤔Zmieniam tytuły rozdziałów! Ostrzegam, żeby nie było zaskoczenia!🦉
Okładka prawdopodobnie również ulegnie zmianie, ale zobaczę jak się wyrobię z czasem🙄🤗
CZYTASZ
Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]
RomanceWychowana w ośrodku, gdzie szkolono panny lekkiego obyczaju. Maltretowana, bita i ulepiona na kształt posłuszniej prostytutki. Odnalazł ją On, pomógł jej. Łączył ich głównie seks, lecz z czasem zbliżają się do siebie o wiele bardziej. ****** ZAPRASZ...