II [8] Uziemienie

233 9 3
                                    

- Zdajesz sobie sprawę, co mogło się stać? - matka zaczęła  lamentować, że mogłem zginąć nawet, nadwyrężyć kręgosłup, że mogłem zemdleć, bo jestem taki słaby i blady. Tak, zemdleć, jak wypiłem więcej niż dopuszczalna dawka alkoholu we krwi i żyję, ale wyjścia z chłopakami na miasto bym nie przeżył. 

- Ja ci załatwiam leczenie w najlepszej klinice jaka w ogóle istnieje, żyły sobie wypruwam i dzwonię po lekarzach, załatwiając ci szybkie wizyty, a ty mi się odwdzięczasz uciekając z domu i upijając się po nocach?!

Bardziej bałem się ojca niż matki. Ona będzie płakała, a on wymierzy mi taką karę, że się przez resztę życia nie pozbieram. 

- Nic mi się nie stało, żyję, tak? 

To nie miało sensu. Skutek był taki sam - uziemienie. Do odwołania. 

- Nie dali się przekonać - powiedziałem do kolegi, z którym rozmawiałem przez telefon. Z tego co wiem, ojciec zadzwonił do rodziców Harry'ego. Wiedział, że on na pewno był wtedy ze mną. Zawsze wychodziliśmy razem. 

W tym problem, że ojciec Harry'ego był wojskowym.

- Zajebiście, ojciec zrobił mi taką musztrę, że teraz wszystko to, co miał zrobić na podwórku, mam zrobić ja. Kurwa, kostka jest do zwiezienia, ziemia do przekopania, muszę drzewo gdzieś przenieść i płyty z tarasu wyrwać. A siedzę po środku tego wszystkiego i mi się kurwa nie chce...

- Ja jestem uziemiony i w sumie gdyby nie to, że nie mogę, pewnie też bym tam z tobą siedział. 

- Nie gadaj, że ja zapierdalam, a ty leżysz w łóżku - odburknął oburzony.

- Nie, tata przyniósł mi pięć teczek dokumentów.

- I?

- Mam je posortować, sprawdzić daty, podpisy, tematy i ładnie poukładać. 

- Już bym wolał to od wyrywania kostki...

- Uwierz mi, że to potrafi być bardziej męczące niż jakakolwiek praca fizyczna... 

Tego było więcej niż się spodziewałem. Dokumenty wysypywały się ze wszystkich stron, a mnie brakowało pokoju, żeby je wszystkie układać. 

Pod szafą ułożyłem listy od inwestorów, na biurku ważne spisy, rachunki na łóżku. Albo pod łóżkiem? Kurwa, już sam nie wiem gdzie co jest. 

Ojciec zaśmiał się, kiedy wszedł do mojego pokoju. Siedziałem zrozpaczony pomiędzy tym wszystkim, dokumenty wszędzie, dosłownie. 

Będą mi się śniły po nocach. 

- No i jak? - rozbawiony oparł się o futrynę, patrząc na mnie jak na skazańca. 

- Nie pytaj, dobra?

Znowu się zaśmiał. Mnie do śmiechu absolutnie nie było.

- Co tu się dzieje? - mama stanęła tuż obok taty, wystawiając głowę zza drzwi. Omal się nie przewróciła, widząc harmider na podłodze. 

- Nasz syn poznał czar biurokracji.

- Czarna magia - burknąłem pod nosem, rzucając trzecią, jeszcze nawet nie otwartą teczkę na łóżko. - Tato, proszę...

- Co proszę? Nudziło ci się w domu, to  teraz masz co robić.

- Ale to jest okropne. Przecież ja nie rozumiem połowy  z tego co tu jest napisane - pokazałem mu jeden z dokumentów.

- Wiem - uśmiechnął się. 

Spojrzałem na mamę z błagalnym wzrokiem. Zawsze to działało tak samo, mama zmiękła i przeniosła skruszony wzrok na ojca. 

- Dante... - zaczęła, ale ojciec od razu wiedział o co chodzi.

- Nie, nie, nie!

- Ale...

- Nic mu się nie dzieje. Gówniarz ma za swoje.

- Wiesz, że to tak nie działa...

- Bo? - uniósł brew i zawiązał dłonie na torsie. Zaczęła się walka. 

Ale już wiedziałem, że mama wygra. Tata był w niej tak zauroczony, jak ćma w żarówce. 

- W jego wieku nie potrafiłeś usiedzieć dwóch minut w miejscu, a on tu siedzi już drugi dzień - mama zrobiła sarnie oczy, a tata zaczął się wykruszać. Uwielbiałem ten widok. Skrzywił się, otworzył usta, jakby chciał jeszcze rzucić jakimś argumentem, ale ostatecznie westchnął, przewracając oczami. 

Mama - 1, Tata - 0.

- Dobra, chodź - machnął na mnie ręką, po czym nie czekając jak się zbiorę z podłogi, poszedł w głąb korytarza.

Mama puściła do mnie oczko i poszła za nim. 

Ledwo chodziłem, bo mój kręgosłup zastał się  przez te dwa dni, kiedy nie robiłem nic, tylko ślęczałem nad dokumentami. Zapomniałem nawet o ćwiczeniach, które teoretycznie powinienem wykonywać codziennie. 

Byłem ciekaw gdzie tata chce mnie zabrać. Szybko okazało się, że jedziemy do jego firmy. Przewróciłem oczami. 

- Serio? Co to za różnica gdzie siedzę nad papierami?

- Nie będziesz siedział nad papierami. Mam spotkanie za dziesięć minut - dla pewności sprawdził jeszcze zegarek na ręku. 

- I po co ja? - zdziwiłem się. Pierwszy raz tata chce mnie na jakimś spotkaniu.

- Przyzwyczajaj się.



Maybe Later //Gigi Hadid// [W REMONCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz