Spadliśmy

1.2K 54 1
                                    

Miałaś czternaście lat kiedy urodziłaś Friska. Byłaś młoda. Teraz masz dwadzieścia, lecz czasami blizna po cesarce jakoś tak dziwnie swędzi. Bałaś się zostać matką. Zresztą, jak mogłabyś być nią kiedy już na starcie dałaś taki fatalny popis? Dojście do siebie po operacji było gorsze niż Ci się wydawało. Wtedy z pomocą przyszła Ci matka, ostatecznie to ona zajęła się dzieckiem. Myśl o karmieniu piersią Cię przerażała, dlatego nigdy tego nie zrobiłaś. Twoja matka nie pomogła Ci jednak dlatego, że byłaś jej córką, zrobiła to dla siebie. Później to zrozumiałaś. Mówiła, że będzie tylko karmić niemowlaka, „odpoczywaj" powtarzała. Ukradła Twoje dziecko. Sparaliżowana strachem i wyrzutami sumienia nie walczyłaś o nie. Zastanawiałaś się wiele razy, czy kocha ona bardziej Friska niż Ciebie kiedykolwiek. Może, gdyby jakimś cudem była to prawda, zaopiekowałaby się dzieckiem lepiej niż Tobą... Nalegała, aby Frisk nazywał ją matką, siebie nazwałaś natomiast siostrą. Z czasem Frisk zaczął nazywać Cię „Siorka", nienawidziłaś tego słowa, lecz Twoja matka kiedy je słyszała to się uśmiechała. Skończyłaś szkołę nim Frisk zaczął swoją. Zaraz potem zaczęłaś pracować, zgodnie z tym czego chciała Twoja matka. Musiałaś pomagać rodzinie w utrzymaniu. Jedyne momenty kiedy matka mówiła, że Frisk to Twoje dziecko to te kiedy chodziło o pieniądze. Pożyczałaś jej swoją wypłatę aby mogła ona utrzymać twoje dziecko. Kiedy Friska nie było w domu, ta kobieta nie miała problemu z biciem Ciebie. Właśnie wróciłaś do domu z pracy – restauracji znajdującej się dość blisko Ciebie, właściciel znał Twoją sytuację domową i ze współczucia Cię zatrudnił jako kelnerkę – później niż zwykle. Ta noc zmieniła wszystko. Twoja matka była pijana. Od tak dawna nie piła, miałaś nadzieję, taką małą, niewielką nadzieję, że może, m o ż e tym razem przestanie na zawsze. Frisk płakał oparty o ścianę salonu, trzymał małe dziecięce rączki przy opuchniętym policzku, w jego oczach dostrzegłaś przerażenie. Kobieta odwróciła się w Twoim kierunku, wino zachlupotało w butelce. -Dobra, ty się nim zajmij. Ja już mam dość tego gówna – warknęła i wyszła z pokoju. To nigdy wcześniej nie miało miejsca. Nigdy nie zraniła Friska. N i g d y. Dziecko patrzyło na Ciebie zalane łzami.
Podeszłaś do dziecka łapiąc je za ramiona, drżał w przerażeniu. Oboje drżeliście.
-Coś się stało? - szepnęłaś.
Frisk otworzył usta i zaczął głośniej płakać. Uciszyłaś go pośpiesznie, wiedziałaś że się boi.
-N...nic! - odpowiedział w końcu
-Nie denerwuj jej, Frisk. Może zranić cię jeszcze bardziej niż teraz. Proszę bądź grzecznym dzieckiem. - Chciałaś, aby zrozumiało, że je chronisz. Ta bardzo się bałaś. Łatwiej było być dobrym, cichym, udawać że nic Cię nie boli, niż stawiać opór i walczyć. A Frisk zawsze był silnej woli. Zawsze chciał postawić na swoim. Bałaś się, że to kiedyś sprowadzi na niego nieszczęście dokładnie tak jak teraz. Musisz uspokoić Friska, dla jego własnego dobra. Niech będzie słaby... zupełnie tak jak t y . . . Co...co to było? Coś jak deja vu? Nie, takie rzeczy przecież nie mają miejsca. Frisk nadal stał sam pod ścianą, a Ty w drzwiach. Dziecko patrzyło się na Ciebie czekając na to, co zrobisz. Widziałaś strach w jego oczach, ten sposób w jaki na Ciebie patrzył... on... wołał o pomoc.
Właśnie te oczy wypełniły Cię teraz z d e c y d o w a n i e m. Podeszłaś szybko i mocno przytuliłaś je do swojej piersi. Frisk objął Cię rączkami tak mocno jak tylko był w stanie. Co się stało, że pozwoliłaś aby do tego doszło? Wiedziałaś jaka jest ta kobieta, powinnaś zabrać swoje dziecko jak skończyłaś osiemnaście lat. Lecz wtedy za bardzo się bałaś. Nie byłaś dość pewna siebie aby to zrobić. To musiało się zmienić, właśnie tu i właśnie teraz. -Przepraszam. - Szlochało w Twoją koszulę – To moja wina. -Nie. - odpowiedziałaś szybko starając się odzyskać kontrolę nad głosem – Nawet tak nie myśl. To jej wina. Ona jest w błędzie. Nie Ty. Poczułaś jak klucze do auta wbijają Ci się w biodro przez kieszeń. Już wiedziałaś co zrobisz. Twój gniew sprawił, że działałaś bardzo impulsywnie. -Weź swój sweter, skarbie i załóż wygodne buty. Szybko. - Powiedziałaś mu gładząc go po włoskach, a potem złożyłaś delikatny pocałunek na jego czole. Dziecko patrzyło na Ciebie zmieszane zaraz po tym jak je puściłaś. -Gdzie idziemy? W tej chwili musiałaś udać się gdziekolwiek, gdzie Twoja matka nie będzie Cię szukać. Dlatego powiedziałaś o pierwszym miejscu jakie przyszło Ci do głowy. -Góra Ebott. Obudziło Cię echo śmiechu jaki przebrzmiewał w Twojej głowie. Powoli otworzyłaś oczy, widziałaś światło opadające na dół z góry. Wszystko co widziałaś było... żółte. Starałaś się sobie przypomnieć co właściwie się stało. Razem z dzieckiem spędziłaś noc w aucie, rankiem postanowiliście przespacerować się po górze. Potknęłaś się i.... Dyszałaś, przeklinając się w myślach. Zdałaś sobie sprawę, że leżałaś na żółtych kwiatach. Ale... Gdzie jest Frisk? Kiedy usiadłaś przeszył Cię wielki ból płynący prosto z Twojej głowy, złapałaś się za skroń. Starałaś się ją rozmasować, aby ból ustąpił. W końcu dostrzegłaś znajomy niebiesko-fioletowy sweter. Frisk stał plecami do Ciebie trzymając w dłoni kilka żółtych kwiatków. Dziecko rozmawiało z kimś.... Wysokim, znacznie wyższym niż Ty... i.... czy to... futro? Po uszach i niewielkich rogach stwierdziłaś że to koza... Albo raczej coś co wyglądem przypomina kozę. Zmusiłaś ciało, aby wstało, a potem patrzyłaś na potwora. Jej oczy zwęziły się jak tylko odwzajemniła spojrzenie. -Wielkie nieba.... - miała miękki i przyjazny ton głosu. - Moje dziecko, nie mówiłeś że jest tutaj ktoś jeszcze. Frisk odwrócił się w Twoją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. To pierwszy raz od wczorajszej nocy jak się uśmiechał. -To moja Siorka! - powiedziało dziecko. Co prawa, mógł też powiedzieć, że jesteś po prostu jego siostrą, ale chyba to przezwisko bardziej mu się spodobało. Od dawna chciałaś powiedzieć mu prawdę, lecz nadal... jakoś... nie umiałaś. Czy w tej chwili wasza dwójka nie ma większych problemów na głowie? Jak chociażby... zorientowanie się gdzie do diabła jesteście? No i oczywiście, kim jest ta wielka kozia pani przed wami. -Rozumiem. - powiedział stwór z uśmiechem. - Ja jestem Toriel, opiekun tych Ruin. Nie bójcie się. Zaopiekuję się wami. Toriel dała Ci swój numer telefonu nim poszła sobie, zostawiając was samych w oczekiwaniu na nią. Zorientowałaś się, że Twój telefon działa teraz w jakiejś innej nieznanej Ci sieci „Underground". Nie mogłaś się skontaktować z nikim innym spoza niej. Jak tylko zaczęłaś próbować poszukać jakiejś innej sieci działającej też na powierzchni, Frisk zabrał Ci telefon. Postanowił też nie czekać na powrót kozicy. Ruszył przed siebie ignorując Twój dość słaby protest. Mijaliście różne pokoje, pełne zagadek i niespodzianek. Zaczęły też pojawiać się inne dziwaczne pokraki rodem z kreskówki o potworach dla dzieci. Jakim sposobem takie stworzenia w ogóle istniały? Dostrzegłaś, że z piersi Friska wychodzi jakieś czerwone światełko w kształcie serca. Dziecko powiedziało Ci, że to jego dusza. Ignorując irracjonalność tego co właśnie widziałaś, starałaś się go bronić i nie chciałaś aby ten zbliżał się o potworów. Wtedy to on popatrzył na Ciebie w taki sposób, jak gdybyś to Ty była dzieckiem. Co jak co, ale musisz przyznać, że po rozmowie z Friskiem potwory wyglądały na szczęśliwsze. Szliście dalej. Dziecko wyciągnęło z kieszeni Twój telefon wybierając jedyny numer jaki tutaj działał. -Witam, tutaj Toriel. - powiedziała ze spokojem. Choć... to był już piąty telefon Friska do niej w ciągu ostatnich dwóch minut. -To ja, Frisk! - zaśmiał się, a po chwili i ona do niego dołączyła. - Chciałem.... chciałem ci powiedzieć, że ja i Siorka mamy się dobrze... Mamusiu... Poczułaś jak ktoś wyrywa Ci serce i rozrywa je na tysiąc malutkich kawałeczków. To... nie powinno Cię boleć, bo przecież Frisk nigdy nie nazywał Cię swoja matką, no i nie znał prawdy, ale mimo to bolało... jak diabli. -Hę? Czy właśnie nazwałeś mnie... Mamą? - zapytała się kozia mama po chwili – Cóż... Czy to uczyni cię szczęśliwym dzieckiem... jeżeli będziesz... nazywać mnie... mamą? Frisk wyglądał na skrępowanego całą sytuacją, kopnął kamyk znajdujący się przy jego nodze. Dotknął swojego policzka głaszcząc się w miejscu w którym wcześniej został uderzony. -Tak. - mruknął -Więc.. nazywaj mnie jak chcesz! Czy to uczyni cię szczęśliwym? Ciekawe, jaki Frisk by był gdyby poznał prawdę... ... ale, nie jesteś jeszcze gotowa mu ją wyznać.

Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz