-w dni jak ten, dzieciaki takie jak ty
-P o w i n n y p a l i ć s i ę w p i e k l e – Frisk otworzył oczy, czując na skórze pot. Słyszał krew w uszach tętniącą mu niczym porywisty potok, gdy leżał w ciemnościach papirusowego pokoju. Wtulił się w kołdrę, próbując uspokoić oddech. Całe szczęście, szkielet obok niego mocno spał. Przystawiając małą piąstkę do piersi, czuł jak pod żebrami wali mu serce. Duchy przeszłości wiły się w ciemnościach, niektóre pojawiały się jako sny. Nie, koszmary. Błękitne koszmary sprawiające, że aż włos jeżył się na głowie. Zamknął oczy zakrywając się kołdrą od stóp po głowę. Widział wielkie puste oczodoły, snop światła, wielkie kły i złote refleksy. Gdy ponownie otworzył oczy i potrząsnął głowa, uznał, że resztki koszmaru musiały mu się nadal dać widzieć, czuł strach i ból w całym ciele. Mimo okrycia i zbyt wielkiej piżamy, było mu zimno. Drżał wychodząc z łóżka, gdy zbliżył się do drzwi zerknął w stronę Papyrusa. Ten przekręcił się wtulony mocno w poduszkę. Absencja Friska pozostała niezauważona. W mieszkaniu było ciemno, lecz przez okna przedostawało się światło z pobliskiej latarni. Biorąc głębokie wdechy, skierował się w stronę pokoju Sansa. Powiedziałaś mu, że jeżeli będzie czegoś chciał, zawsze może przyjść do Ciebie. A po tym koszmarze, nie pamiętał nic, z wyjątkiem tego, że potrzebuje Cię. Zawsze do Ciebie szedł ciemną nocą, nawet wtedy kiedy nie wiedział, że nie jesteś jego siostrą, tylko matką. Ale to już nie jest tylko Twój pokój. Nie jesteś sama. Z jakiegoś powodu denerwował się na myśl o Sansie. Zamarł przed drziami z uniesioną ręką gotową pukać.
Szkielet pożarł twój język?
Frisk zacisnął dłoń w pięść.
Boisz się, że nie możesz mu zaufać? Też bym się bała. Ale, ty i tak nikomu nie ufasz. Tak bezpieczniej.
Przykro mi, że nadal tak myślisz. Miałem nadzieję, że do tego czasu się rozmyśliłaś.
Nie bądź idiotą. Nie zmienisz tego co myślę.
Nie wierzę.
To w co wierzysz, nie ma znaczenia.
Głos zamilkł gdy Frisk nie odpowiedział. Coraz częściej z nim nie rozmawia. Jeszcze ponad miesiąc temu, głos obiecał mu moc przed którą ugną kolana wszyscy jego wrogowie. Teraz ten sam głos wydaje się być bardziej zdenerwowany i zamyślony. Frisk zastanawiał się jak to jest utknąć w czyjejś głowie, bez kontroli. Sama ta byś była denerwująca, o czasami współczuł głosowi. Lecz te uczucia tylko rozjuszały głos, i Friskowi nie było już go żal. Od dawna wiedział, że głos najbardziej nienawidzi litości. Pogrążony we własnych myślach, nie usłyszał szmerów za drzwiami do pokoju Sansa. A kiedy te otworzyły się, aż podskoczył z szeroko otwartymi oczami. Sans właśnie wychodził gdy zobaczył dziecko. Był blady w ciemnościach, w białym podkoszulki i czarnych spodenkach. Przez chwilę patrzyli się na siebie nie wiedząc co powiedzieć.
-co jest dzieciaku? nie możesz spać? – zapytał zaś jego źrenice zajaśniały bardziej gdy patrzył na twarz Frisk. Ten nie wiedząc dlaczego, ale miał wrażenie że ton głosu Sansa nie był tak miły jak powinien być. Stojąc na korytarzu ze szkieletem czuł się... niepewnie. Nie rozumiał tego uczucia. – dzieciaku? – gdy Sans wyciągnął rękę, aby dotknąć ramienia dziecka, to odsunęło się. Cofnął dłoń zmieszany. Frisk przystawił rękaw do ust odwracając wzrok
CZYTASZ
Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]
FanficJest to opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cz...