Czy ten kretyn nie pamięta, że ta rybia suka próbowała cię wczoraj zabić?
Frisk zadrżał słysząc znajomy głos, ale nie odpowiedział. Dzisiaj był miły dzień. Spacer po Waterfall z Papyrusem uszczęśliwił Frisk, a kiedy on jest szczęśliwy, głos w głowie milknie. Lecz teraz kiedy stali pod drzwiami, srebrne ostrze zmartwienia wbiło się w jego serce. To dało głosu szansę. Zza zamkniętych drzwi dobiegały dźwięki pianina. Ktoś grał tak ślicznie, że dziecko myślało że to nagranie. Nagle zapadła cisza, jakieś ciche pomruki. Potem znowu cisza. I muzyka zaczęła od nowa grać.
Uprzedzam. Nie możesz nikomu ufać. Wszyscy cię skrzywdzą. I nawet będą zbyt głupi aby o tym wiedzieć.
Papyrus zerknął za siebie, Frisk chował się za jego kościstymi nogami. Wielka ręka w rękawicy poklepała go po głowie. Dziecko znowu schowało się za nim i poprawiło zmechacone włosy. Dlaczego wszyscy mu to robią?
-NIE MARTW SIĘ FRISK! JESTEM PEWIEN, ŻE ZOSTANIECIE Z UNDYNE NAJLEPSZYMI KUMPLAMI! OBOJE MACIE WSPANIAŁY GUST W DOBORZE PRZYJACIÓŁ! OBJE PRZYJAŹNICIE SIĘ ZE MNĄ! - wyszczerzył się przez chwilę a kiedy odwrócił wzrok, mina mu lekko zrzedła – MAM TYLKO NADZIEJĘ, ŻE UNDYNE NADAL JEST MOIM PRZYJACIELEM... - Frisk nie wiedział skąd, ale miał wrażenie, że wszystko pójdzie dobrze. Było w tym wszystkim coś znajomego.. Nawet kiedy Papyrus westchnął zmartwiony, Frisk poklepał go.
-Oczywiście, że nadal jest twoim przyjacielem! I jestem pewien, że moim też będzie! - powiedział uśmiechając się. Głos milczał, ale Frisk dałby sobie rękę odciąć, że słyszał gdzieś w tyle świadomości jak ten szepcze
Nudy...
Wielki uśmiech wrócił na twarz kościotrupa. Stanął wyprostowany, położył ręce na biodra, zapozował, jego chusta zaczęła unosić się na powietrzu.
-CO ZA DUCH, FRISK! DOBRA, CZAS POMÓC WAM SIĘ ZAPRZYJAŹNIĆ! - Frisk stał teraz obok przyjaciela pozwalając, by ten jedną rękę oparł o jego głowę, drugą głośno zapukał w drzwi. Pianino przestało grać i chwilę potem drzwi rozstąpiły się z hukiem ukazując stojącą w progu Undyne. Miała na sobie zwykłe dżinsy oraz czarny podkoszulek ukazujący jej umięśnione ręce. Po sekundzie jej przyjazny uśmiech zniknął kiedy ślepia przeskakiwały z Papyrusa na Frisk. -WITAJ UNDYNE! NIE ODBIERAŁAŚ MOICH TELEFONÓW WIĘC POMYŚLAŁEM, ŻE.. - jej twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu i trzasnęła drzwiami. Przez chwilę Papyrus wpatrywał się w nie zmieszany. Frisk zerknął na przyjaciela nie wiedząc co dalej robić..
-Um.. - z wnętrza domu dobiegł przytłumiony ryk. Aż szyby w oknach zadrżały. Dziecko miało już zaproponować przyjście później, ale wtedy drzwi znowu się otworzyły.
-Powinnam cię wywalić stąd na kopach DEBILU! - krzyczała chwytając Papyrusa za czaszkę. Jej żółte ślepia przeniosły się na dziecko – TY! Co TY tutaj robisz mały śmieciu? Mamusia wie gdzie jesteś?
-POMYŚLAŁEM, ŻE RAZEM MOŻEMY SIĘ SPOTKAĆ! MOŻE POWINNAŚ POZNAĆ FRISK LEPIEJ? - poklepał dziecko po głowie. Undyne prychnęła i skrzyżowała ręce
-Aby się z nim zaprzyjaźnić? NIGDY nie zaprzyjaźnię się z człowiekiem. To WROGOWIE naszych nadziei i marzeń! - zaczynała się odwracać by wrócić do środka – Poddajcie się i wracajcie do siebie – Papyrus westchnął ciężko.
-RANY... A TO SZKODA...FRISK MYŚLAŁEM, ŻE UNDYNE ZOSTANIE TWOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ, ALE CHYBA... CHYBA JĄ PRZECENIŁEM. NIGDY NIE PRZYJMIE TEGO WYZWANIA. - Czas stanął w miejscu. Undyne powoli przekręciła głowę patrząc na nich przez ramię
-WYZWANIE?! Co?! - natychmiast znowu była przy drzwiach patrząc na twarz potwora – Papyrus, myślisz, że nie umiem zaprzyjaźnić się z TYM CZYMŚ?! - zaśmiała się głośno – Co za kawał! Dobra. AKCEPTUJĘ wyzwanie. A kiedy z tobą skończę – pochyliła się w stronę dziecka Frisk nawet nie zauważył kiedy patrzył w jej ślepia – Nie będziemy tylko jakimiś tam zwykłymi przyjaciółmi. Będziemy NAJLEPSZYMI przyjaciółmi. - Gdzieś w świadomości dziecka głos jęknął z obrzydzenia, zaś on nie mógł powstrzymać śmiechu. Miałaś jakieś dziwne przeczucia, jakby coś było nie tak. Nie wiedziałaś dlaczego, więc postanowiłaś nie zwracać uwagi. Byłaś Sansem. Frisk z Papyrusem... Wszystko jest dobrze. Sans śpi. Spał już od jakiegoś czasu, był wyczerpany po wcześniejszej aktywności... Jak tak się zastanowić, nie widziałaś go nigdy wcześniej tak fizycznie aktywnym jak tego dnia. Miał głowę na Twoim ramieniu, jedną rękę i nogę przerzucił przez Ciebie. Patrzyłaś jak powoli oddycha, marszczy brwi, ręka mu zadrżała, palce mocniej zacisnęły się na Twoim ciele, a potem powoli rozluźniły. Nie jesteś zmęczona, ale robisz się głośna. Już pora obiadowa, ale nie chce Ci się ruszać. Zamknęłaś oczy, może uda Ci się też zdrzemnąć? Brzuch głośno zaburczał. Sans sennie się zaśmiał gładząc cię po skórze
-jeżeli jesteś głodna, dziecino, nie będę cię trzymał, idź coś zjeść – mruknął podgryzając przy okazji Twoje ramię. Zaśmiałaś się cicho kiedy wypuścił Cię ze swoich objęć.
-Nie będę kłamać i udawać, że to zły pomysł. Zrobić ci coś? - mruknął coś co uznałaś za senne „nie". Nasłuchiwałaś jak układa się wygodnie w łóżku, kiedy Ty zbierałaś z podłogi ubrania. Nie chciałaś chodzić po domu nago. Zawsze ktoś mógłby przyjść i wpaść na Ciebie. W trakcie poszukiwań znalazłaś swoją bieliznę na bieżni... Jak się tam znalazła? - Wyłączyć światło? - zapytałaś ubierając koszulkę. Może weźmiesz prysznic i się przebierzesz po tym jak coś zjesz..
-nie trzeba – mruknął wtulając się w poduszkę – zaraz wstanę
-Nie śpiesz się – Sans jęknął lekko ale byłaś pewna, że już usnął. Jak zamknęłaś drzwi do jego sypialni zastanawiałaś się, czy to jest powód przez który drzemie za dnia. Po bardzo gorącej – i pełnej napięcia – herbacie Frisk i Undyne patrzyli się na siebie siedząc przy stole. Papyrus krzątał się po jej kuchni szykując garnki i naczynia wedle instrukcji Undyne. Skoro już zgodziła się na to, aby był w jej mieszkaniu, może na coś się przydać i pokazać jak poprawił się w gotowaniu. Uspokoiła się od czasu kiedy do niej przyszli. Nie jest już zła... czuje się bardziej... niezręcznie. Jak tylko zły nastój minął, natychmiast zaczęła pojawiać się jej dobra strona. Frisk uśmiechał się do niej
-Grasz na pianinie? - Undyne zmarszczyła brwi
-Tak, a co smarku? - zareagowała tak, jakby spodziewała się przywary. Orientując się w tym, zmusiła się do rozluźnienia, zerknęła niepewnie na dziecko i lekko się uśmiechnęła – Lubisz pianino? - Frisk nie dał po sobie poznać, że zauważył jej pierwszą reakcję, przytaknął entuzjastycznie
-Zawsze chciałem spróbować gry na jakimś instrumencie, ale nigdy nie miałem okazji. Słyszałem jak wcześniej grasz. Naprawdę ładnie! - Mina była milsza. Jej uśmiech coraz bardziej szczery
-Tak? Dzięki dzieciaku – stanęła na równe nogi uśmiechając się szeroko – Ej, pokazać ci coś? Papyrus i ja bardzo się zaprzyjaźniliśmy kiedy go uczyłam! To najlepszy sposób na zdobywanie przyjaciół! A jak tylko będziesz wiedział więcej i więcej o grze na pianinie – Wskoczyła na stół i chwytając dziecko za ramiona podniosła je z krzesełka – BĘDZIEMY TAK BLISKIMI PRZYJACIÓŁMI JAK CI SIĘ NIGDY NIE ŚNIŁO! - zalała się śmiechem zanosząc Frisk do pianina i sadzając go na krzesełku – Boisz się?! Będziemy przyjaciółmi!
-I O TO WŁAŚNIE CHODZI UNDYNE! - krzyknął Papyrus z kuchni. Pomijając jej krzyk i wielki entuzjazm, Undyne była zaskakująco cierpliwym nauczycielem dając dziecku właściwe porady i rady. Kiedy ten był w stanie zagrać krótką melodyjkę zaczęła klaskać uradowana. Frisk śmiał się, uśmiechał się do niej tak szczerze i radośnie, że potworzyca mogła jedynie odwzajemnić ten gest.
-Całkiem dobrze, smarku. Może jesteś żałosnym leniwcem, ale przynajmniej masz w sobie to coś – śmiała się, jej mina zrobiła się łagodniejsza – Ej.... Nie jestem dobra w tych rzeczach więc... mniejsza. Słuchaj. Chcę przeprosić za to, że próbowałam zabić ciebie... I twoją mamę – Frisk przytaknął i zerknął na klawisze pianina. Nie był pewien jaki dźwięk zagrać, miał wrażenie, że muzyka kojarzy mu się z melodią deszczu
-Już dobrze. Nie jestem zły.
-Tak po prostu? - ciężko było jej w to uwierzyć
-Tak. Chciałaś po prostu wszystkim pomóc
-Racja. Nie uważam, aby twoja mama tak łatwo mi wybaczyła – Frisk wzruszył ramionami
-Raczej
-Nie winię jej – pauza, poklepała Frisk po ramieniu – Tylko nic jej nie mów, wczoraj była całkiem czadowa. Dam jej szansę. Doceniam jej wysiłek – Frisk przytaknął i zaśmiał się
-Ja też – z kuchni dobiegło syczenie kipiącej wody. Undyne wyjrzała przez instrument i fuknęła zdenerwowana na to co robi szkielet.
-Źle! - podeszła do niego próbując odgonić do od kuchenki
-ROBIĘ TAK JAK MI POKAZYWAŁAŚ!
-Musisz mieszać mocniej! - chwyciła go za ramię – Mocniej! - Papyrus próbował mieszać tak szybko i mocno jak się dało – MOCNIEJ! - Frisk zaczynał mieć złe przeczucia – Daj! Pokażę ci jak to trzeba robić!
-ALE UNDYNE!
-Argh! Żadnych „ale"! Za mały ogień! Musi być WIĘKSZY! - Frisk zdecydowanie ma złe przeczucia.
CZYTASZ
Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]
FanficJest to opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cz...