Sans się obudził, nie przypominał sobie, żeby chwytał za poduszkę ale i tak się w nią wtulił. Poczuł strach i powoli otworzył oczy. Jego sypialnia była pusta. Zauważył kawałek taśmy na ścianie do której przykleił kartkę, by zaraz potem oderwać ją tak szybko, abyś nie miała szansy by ją dostrzec. Byłabyś zmieszana... Był po niej ślad, więc pamiętał gdzie – kiedy – się znajduje. Powoli jego uścisk na poduszce się zmniejszał. Przez pamięć przeleciały mu błyszczące włócznie i zielone ślepia. Pierdolona Undyne. Część Sansa była na nią wściekła, nawet jeżeli spodziewał się, że coś takiego może mieć miejsce. Kurwa, były czasy kiedy... Cóż, już dawno temu przestał liczyć jak wiele razy Undyne i Frisk zabijali się wzajemnie. Lecz to kiedy walczyła z Tobą, było przerażającym obrazem. Nadal pamiętał pierwszą myśl która pojawiła się w jego głowie jak tylko was zobaczył. Jak zobaczył Twoją popękaną duszę. Pamiętał tę wściekłość która go opanowała, gdy myślał, że to Undyne Ci to zrobiła. Ale Undyne to najlepsza przyjaciółka Papyrusa. Jeżeli cokolwiek by się jej stało, jego brat miałby złamane serce. Sans przestał myśleć o tym, dla dobra wszystkich. Usiadł na łóżku i sprawdził telefon. Ręce mu nadal drżały ale zignorował to. Żadnych wiadomości od Papyrusa, ale Ty wysłałaś mu jedną dziesięć minut temu
Zrobiłam ci kanapkę. Jest w kuchni. Biorę prysznic <3
To głupie serce sprawiło, że się uśmiechnął. Wtedy poczuł dziwny ucisk w piersi, mocniej zacisnął palce na komórce. Zamknął oczy. To błąd. To wielki błąd. Boże, a co jeżeli to skończy się Resetem... Dlaczego to sobie robi? Tobie? Jest taki szczęśliwy i jednocześnie tak bardzo przerażony. Musiał odstawić telefon nim go złamie w dłoni. Znacznie łatwiej było zablokować się na świat i nic nie czuć. Teraz mu za bardzo zależy. Chciałby nie przeżyć tego wypadku w laboratorium... Ta myśl sprawiła, że otworzył oczy i stanął na równe nogi. Nie. Dzisiaj miał być dobry dzień. Nie pozwoli aby te myśli go prześladowały. Nie dzisiaj. Nie zrujnują tego dnia. Kurwa. Postanowił schować wszystko co go dręczy głęboko. Cały strach i zmartwienie. Nawet radość. Musiał to schować. Jeżeli pozwoli choćby jednej emocji wyjść wszystkie pójdą za nią. Sans ubrał się, schował telefon do kieszeni.
Nadal jesteś pod prysznicem. Słyszy lecącą wodę. Kiedy wyszedł z sypialni słyszał, jak nucisz jakąś nieznaną piosenkę. Pewnie coś z powierzchni. Zastanawiał się, czy do Ciebie nie zapukać, ale postanowił odpuścić. Zszedł schodami. W mieszkaniu jest cicho, bez głośnego Papyrusa, czy włączonego telewizora. A skoro mowa o Papyrusie... Sans podszedł do Skałki, wyciągnął kamień z pudełka i wysypał na niego kilka płatków. Wczorajsze wyrzucił do kubła na śmieci gdy wchodził do kuchni. W ten sposób jego brat myśli, że robi cokolwiek „karmiąc" kamień. Zatrzymał się dostrzegając talerz na stole, a obok niego butelkę keczupu. Kanapka była idealna. Jak ze zdjęcia. Uczucia powoli się wymykały. Narobiłaś się z tą przekąską. Zrobiłaś ją, bo Ci na nim zależy. Na górze kanapki był keczup... w kształcie serca. Sans nie umiał się powstrzymać. Nawet nie zauważył, kiedy oparł się ręką o krzesełko i zaczął cicho płakać. To bolało. Wszystko tak strasznie bolało. Wszystko pojawiało się i znikało. Nic nie miało sensu. Był szczęśliwy. Był przerażony. Nie chciał tego stracić przez Reset. Nie chciał stracić Ciebie. Naprawdę zaczynał tracić dla Ciebie głowę i sama ta myśl sprawiała, że czuł iż zaraz się rozpadnie. Czyściutka i w nowych ubraniach (całe szczęście króliki ze Snowdin są bardzo podobne do ludzi) wyszłaś spod prysznica. Czułaś się czysta, odświeżona i będąc szczera ze sobą, czułaś się świetnie. Nie umiałaś przestać się uśmiechać. Zastanawiałaś się, czy Sans wstał, ale jeżeli nadal śpi to nie będziesz go budzić. Jeżeli jednak nie, to pewnie jest w kuchni bo przeczytał Twoją wiadomość. Robiąc turban z ręcznika na głowie zeszłaś schodami w dół. Kiedy usłyszałaś Sansa, zerknęłaś na telewizor upewniając się, że jest wyłączony, bo nie spodziewałaś się płaczu. Po kilku szybkich krokach w stronę kuchni zamarłaś w progu widząc go stojącego przy stoliku z twarzą schowaną w dłoniach. Coś boleśnie ścisnęło Twoje serce
-Sans? - szepnęłaś powoli wchodząc do pomieszczenia. Poskoczył jak tylko Cię usłyszał i popatrzył na Ciebie. Z jego oczodołów lały się łzy, źrenice zrobiły się mniejsze w zaskoczeniu. Prostując się potrząsnął głową i zaczął łapać oddech. Rękawami bluzy ścierał ślady łez. Widziałaś jak drży. Podeszłaś do niego ignorując to, że zrobił krok do tyłu. - Sans, co się stało? - obawa w Twoim głowie zrobiła się wyraźna. - Coś z Papyrusem i Friskiem? Coś się stało? - popatrzył na Ciebie zmieszany?
-c-co? nie, o niczym nie wiem.. - zaczął grzebać w kieszeni.
-Więc co się stało? Dobrze się czujesz? - położyłaś ręce na jego ramionach, nie wiedząc co masz robić. Wyciągnął telefon, przecierając drugą ręką twarz. Odwrócił wzrok, opuściłaś ręce.
-cholera, ja nie... papyrus kilka minut temu wysłał mi wiadomość, że wracają – wsunął komórkę do kieszeni chowając twarz w rękawach – kurwa
-Sans, co się dzieje? - zmartwienie ściskało Ci brzuch – Powiedz mi
-nie mogę teraz – potrząsnął głową próbując minąć Cię i wyjść z kuchni. Chwyciłaś go za rękaw.
-Zrobiłam coś nie tak? - zatrzymał się i popatrzył na Ciebie zaskoczony
-nie, dziecino, nie zrobiłaś nic.. - zamrugał kilka razy i wziął głębszy drżący wdech – po prostu się boję
-Nie rozumiem. Chodzi o wczoraj? - chciałaś go przytulić, ale nie był teraz dość blisko Ciebie. Zaśmiał się bez humoru.
-chodzi o coś znacznie poważniejszego... - mruknął – proszę, nie mogę teraz, muszę się pozbierać do kupy zanim wróci pap
-Co? Sans, twojemu bratu zależy na tobie, mnie na tobie zależy. Porozmawiaj z nami – chciałaś go do siebie przyciągnąć, ale się nie udawało.
-nie powinnaś mnie zobaczyć w takim stanie – popatrzył na Ciebie błagalnie – proszę, dziecino, nie mogę teraz, nie mów nic papyrusowi, ja... - czuł jak znowu zaczyna zbierać mu się na płacz, bąknął coś zdenerwowany – nie chcę, aby się o mnie martwił, nie chcę abyś ty też się martwiła, ale na to chyba już za późno, co?
-Tak – czułaś, jak sama zaczynasz się łamać. Wzięłaś kilka głębokich wdechów próbując powstrzymać łzy – Proszę, porozmawiamy, potem? - Przytaknął po krótkiej walce ze sobą a potem odwrócił wzrok. Kiedy znowu na Ciebie popatrzył, znowu miał założoną maskę z tym szerokim uśmiechem i gdybyś go lepiej nie znała, to nie wiedziałabyś, że cokolwiek zaszło. Sama świadomość, jak dobrze umie ukrywać się za tą maską wypełniała Cię głębokim smutkiem. Podskoczyłaś kiedy usłyszałaś jak zamek w drzwiach się przekręca. Po chwili zrozumiałaś, że Sans zniknął i teraz siedzi przy stole jedząc kanapkę. Przez chwilę panikowałaś starając się zrobić coś, cokolwiek, a nie tak stać na środku kuchni, ale drzwi już się otworzyły.
-Mamo! Jesteśmy w domu! - krzyknął Frisk biegnąc w Twoją stronę. Objął Cię w połowie, zrobiłaś krok do tyłu i kucnęłaś, aby potem z uśmiechem znowu Cię przytulił.
-Kochanie! Dobrze się bawiłeś? Co ro... - dziwnie pachniał – Dlaczego czuję od ciebie dym? Papyrus, co wy ro... - Podniosłaś głowę, wysoki potwór wchodził do środka, a za nim znajoma twarz, której się nie spodziewałaś. Mocniej przytuliłaś dziecko, jak przez chwilę Twój wzrok i Undyne się spotkał. Na plecach miała plecak. Wyglądała na zdenerwowaną, odwróciła wzrok patrząc na coś w salonie.
-ZGADNIJCIE KTO Z NAMI ZAMIESZKA Z POWODU PRZYPADKOWEGO PODPALENIA MIESZKANIA?!
CZYTASZ
Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]
FanficJest to opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cz...