Obudziłaś się zmarznięta, po chwili zdałaś sobie sprawę, że to przez Friska który otulił się kocem pozostawiając Ciebie bez okrycia. Szare światło przedostawało się przez okno, kolor poranka w Snowdin, skoro nie było tu słońca. Frisk leżał na środku odwrócony plecami do Ciebie. Zdałaś sobie sprawę, że gdybyś chciała się przekręcić spadłabyś z łóżka. Frisk miał głowę na ramieniu Sansa, tym samym którym dotykał Ciebie. W trójkę spaliście z dzieckiem między sobą, które teraz było wtulone w potwora. Zazdrość zawirowała w Tobie przekręcając Twoje wnętrzności. Nienawidziłaś tego, wiedziałaś, że nie powinnaś jej czuć, ale... Ostatnio miałaś wrażenie, że każdy po troszeczku zabiera Ci Frisk. Część Ciebie wiedziała, że próbują tylko pomóc, że zależy im na nim, ale im bardziej pomagali tym mniej czułaś się potrzebna. Czasami miałaś wrażenie, że im bardziej próbowałaś tym mniej wystarczało. Leżenie nie pomoże. Ostrożnie zeszłaś z łóżka, postanowiłaś pożyczyć bluzę i kapcie Sansa aby się rozgrzać. Zerkając na telefon wiedziałaś, że niedługo Frisk wstaje do szkoły. Pochylając się odgarnęłaś kosmyk włosów z jego twarzy. Delikatnie jęcząc dziecko popatrzyło na Ciebie odwracając się od Sansa i kładąc się na plecy.
-Chodź skarbie, czas wstać – szepnęłaś – Zrobię ci śniadanie – przytaknął i przetarł oczy. Pomogłaś mu wstać. Sans przekręcił się na żebra i mruknął wtulając się w poduszkę. Postanowiłaś zostawić go. Nie miał dzisiaj pracy i wiedząc, że wstał w środku nocy potrzebuje więcej snu. No i mogłaś teraz mieć dodatkowy czas z Friskiem. Ale i on nie był Ci dany. Papyrus już nie spał, robił śniadanie. Nawet Undyne ubrana i gotowa piła herbatę przy stole. Patrzyli na was jak weszliście do kuchni, całe szczęście Papyrus nie zauważył jak zaciskasz z gniewu zęby.
-OH DZIEŃ DOBRY! DOMYŚLAŁEM SIĘ, ŻE FRISK BYŁ Z TOBĄ, CIESZĘ SIĘ, ŻE SIĘ NIE MYLIŁEM! – uśmiechnął się machając łyżką.
-Mam nadzieję, że cię nie zmartwiliśmy – powiedziałaś delikatnie popychając Frisk w stronę stołu by zacząć robić sobie kawę.
-W OGÓLE! JA WSPANIAŁY PAPYRUS NIE MIAŁEM WĄTPLIWOŚCI, ŻE FRISKOWI NIC NIE JEST
-Oh, więc dlaczego obudziłeś mnie wypytując się, gdzie on jest? – Undyne mruknęła mierząc kościotrupa żółtym okiem. Ten odwrócił się w stronę kuchenki przekręcając omlet na drugą stronę, kropla potu pojawiła się na jego skroni
-M-MOŻE TROCHĘ SIĘ NIEPOKOIŁEM – przyznał chrząkając. Śniadanie było gotowe, więc we czwórkę siedzieliście przy stole. Papyrus i Undyne rozmawiali z Friskiem i znowu poczułaś zazdrość. Walcząc z nią skupiłaś się na jedzeniu. Zapomniałaś o niej jak dziecko pobiegło po schodach gdy skończyło jeść, aby się przebrać. Gdy Papyrus skończył sprzątać po jedzeniu przytulił Cię i poczułaś się odrobinę lepiej, postanowiłaś zrobić dla syna drugie śniadanie. Lecz kiedy otworzyłaś lodówkę, torba z jedzeniem czekała na Friska.
-To są chyba jakieś jaja – mruknęłaś – Oczywiście, że już zrobione. Dlaczego się martwiłam?
-Szukasz czegoś? – Undyne odstawiła kubek herbaty na stół. Aż podskoczyłaś.
-Oh uh nie.... Myślałam, że... - westchnęłaś – Drugie śniadanie jest już zrobione. Chciałam je zrobić.
-Papyrus zawsze je robi nim wstaniesz. Dlaczego dzisiaj miałby go nie robić? – zapytała unosząc brew. Miała rację. Zazwyczaj je robił. Nie powinnaś być zaskoczona. Im dłużej przyglądał się temu jak gotujesz, tym bardziej próbował być pomocny. Dźwięk kroków i Frisk był w kuchni. Widząc, że lodówka nadal jest otworzona podbiegł i wziął drugie śniadanie. Potem Cię przytulił i odwrócił się do Undyne z szerokim uśmiechem. = Gotowy? – zapytała rybia potworzyca podnosząc się
CZYTASZ
Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]
FanfictionJest to opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cz...