Mettaton

226 15 0
                                    

-Alphys, ze wszystkich osób ty powinnaś wiedzieć jak bardzo uwielbiam ludzi. Zabiłbym za możliwość poznania choć jednego. – Mettaton machnął w Twoją stronę, poczułaś jak Sans mocniej Cię obejmuje – Całe szczęście, wygląda na to, że nie będę musiał.

-R-racja... oczywiście – Alphys nerwowo zaczęła naciągać rękawy swojego płaszcza – M-myślałam, że dzisiaj będziesz z-zajęty...

-Plany zawsze można zmienić – zaśmiał się

-CIESZĘ SIĘ, ŻE JEDNAK CI SIĘ UDAŁO METTATON! – głos Papyrusa był wyższy niż normalnie, nie ruszył się też z miejsca przy drzwiach. Musiał sobie zdać z tego sprawę, gdyż szybko zamknął wejście i dołączył do reszty – RAJUŚKU, MIŁO ZNÓW CIĘ WIDZIEĆ! – Mettaton przekręcił swoje ciało tak aby, jak sądzisz, mógł spojrzeć na Papyrusa, choć nie miał przecież oczu. Domyśliłaś się, że jakoś musi widzieć, może ma jakieś sensory czy coś. Kwadraty na nim zrobiły się żółte i czerwone.

-Oh Papyrus, zgadza się? Zawsze miło mi poznawać tak entuzjastycznych fanów – jego słowa były miłe, ale jego uwaga szybko wróciła do Ciebie i Frisk. Czułaś się z tego powodu trochę źle. Ale Papyrus najwyraźniej tego nie zauważył. Jego uśmiech poszerzył się i złapał się za twarz. Dookoła jego oczu widać było iskierki. Cieszyłaś się, że nie jest zły, choć i tak wydawało się to trochę niesprawiedliwe.

-PAMIĘTA MOJE IMIĘ! – Undyne wywróciła oczami, patrząc na Mettatona zdenerwowana

-Oczywiście, że pamięta. Nie ma wielu fanów. – Jego klawisze stały się na chwilę czarne, potem czerwone i żółte. Po chwili ciszy robot zaczął zachowywać się normalnie, Undyne jednak była zadowolona. Alphys chrząknęła, patrząc co chwilę między dwójką swoich przyjaciół. Frisk zszedł z krzesełka podchodząc do Mettatona i złapał go za dłoń. Sans poruszył się niepewnie, jakby chciał go chwycić i odciągnąć. Co takiego jest w robocie, że Sans zachowuje się tak nerwowo? Spojrzałaś na niego, ale jego uwaga była w stu procentach skierowana na robota.

-Cześć! Miło poznać – dziecko powiedziało grzecznie – Jestem Frisk.

-Oh! Cześć kochany, czyż nie jesteś uroczy! – Mettaton chwycił małą dłoń dziecka. Pomachał nią energicznie w odpowiedzi Frisk zaśmiał się i uśmiechnął szeroko. Poczułaś, że Sans nieco się rozluźnia, no przynajmniej nie wygląda tak, jakby chciał rozszarpać robota. Choć nie dawał po sobie nic poznać i uśmiechał się jak zawsze, czułaś, że coś nadal było nie tak.

-Też jestem fanem! Oglądam cię zawsze w telewizji! – powiedział Frisk

-Zawsze wiedziałem, że ludzie wiedzą co dobre – zaśmiał się krótko. Gdy Mettaton i Frisk rozmawiali, Undyne pochyliła się do alphys by powiedzieć coś, czego nie usłyszałaś. Cokolwiek to było, sprawiło że naukowiec podskoczyła i zarumieniła się odpowiadając coś Undyne. Gdybyś jej nie znała dobrze, mogłabyś sądzić, że Undyne powiedziała coś sprośnego, lecz myślisz, że po prostu pytała się, czy naukowiec czuje się dobrze. Widziałaś, że między Undyne i Mettatonem, Alphys zachowywała się bardzo niepewnie. Poruszyłaś się, nie wiedząc co do końca ze sobą zrobić. Sans nie pomagał, stał w ciszy i nie ruszał się. Wyczuwałaś jego negatywne emocje, oraz radość Friska, lecz mimo to zaczynałaś się złościć, że nikt nie przedstawił Ciebie. Podeszłaś do Frisk stając za nim kładąc dłonie na jego ramionach.

-Przepraszam, jeszcze się nie przedstawiłam, jestem ____ mama Friska – Mettaton chwycił cię za dłoń i odsunął od Friska. Gdyby miał oczy wiedziałabyś, że lustruje Cię spojrzeniem, nic nie mogłaś poradzić na rumieńce wkraczające na Twoją twarz.

-Czyż nie jesteś olśniewająca! – uśmiechnęłaś się zawstydzona – Uwielbiam ludzi, a ty kochana, jesteś wspaniała. Ośmielę się stwierdzić, że nikt w Podziemiu mi nie zaprzeczy, że jest coś niezwykłego w ludziach.

Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz