Papyrus uwielbiał spędzać czas z Frisk. Oh, to nie tak, że nie lubił spędzać go z Tobą, po prostu było coś wspaniałego w dziecięcym entuzjazmie. Frisk siedział na jego ramieniu kiedy szli przez Waterfall, oglądał migające kryształy nad ich głowami.
-Są takie śliczne! - krzyczał unosząc rączki do góry gdy Papyrus ubezpieczał go, trzymając za kolana.
-DOMYŚLAŁEM SIĘ, ŻE CI SIĘ SPODOBAJĄ! JA WSPANIAŁY PAPYRUS, RÓWNIEŻ UWIELBIAM POKÓJ ŻYCZEŃ – poczuł jak Frisk obejmuje jego czaszkę swoimi małymi rączkami – JEŻELI CHCESZ, MOŻESZ SOBIE COŚ ZAŻYCZYĆ! JEŻELI BĘDZIESZ CHCIAŁ ABY ŻYCZENIE SIĘ SPEŁNIŁO DOŚĆ MOCNO, TO TAK SIĘ STANIE! - Frisk zamruczał, nie odpowiedział natychmiast. Papyrus był zadowolony, że udało mu się powstrzymać Undyne przed zranieniem jego nowych ludzkich przyjaciół. Wiedział, że król potrzebuje ludzi aby otworzyć barierę, ale... nie wiedział, że aby tak się stało, muszą umrzeć. Oczywiście, chciał wyjść na powierzchnię, jak wszyscy, ale nie kosztem swoich przyjaciół. Nie pozwoli, aby tej dwójce stało się cokolwiek złego. Zwłaszcza teraz, kiedy Sans niezaprzeczalnie coś do Ciebie czuje. Sans nigdy nie mówił dlaczego, ale Papyrus wiedział, że jego brat nie jest taki sam. Odkąd zdecydowali przenieść się do Snowdin, coś mówiło mu, że powinien pamiętać... ale nie umiał. Wtedy wszystko zaczęło iść... źle dla Sansa. Rzadko kiedy wychodził z pokoju, przegrzebywał tylko sterty niebieskich papierów, z nikim nie rozmawiał. A potem przestał robić cokolwiek. Po prostu... poddał się. Wtedy Papyrus namówił go do zatrudnienia się razem z nim. Dlaczego w ogóle o tym myśli? Nie lubi o tym myśleć. Teraz Sans się bardziej uśmiecha, jest tego pewien. Sans lubi myśleć, że nikt nie rozróżni jego prawdziwego uśmiechu od sztucznego, ale Papyrus zna się na nim lepiej niż sądzi. Wie też, że nie jego brat nie lubi mówić o tym co go zjada, więc ten zachowuje się, jakby nic się nie działo. Bo właśnie tego chce Sans.
-Dobra! Wiem czego sobie zażyczę! - powiedziało dziecko – To jak urodzinowe życzenie? Mam je zatrzymać dla siebie?
-NIE WIEM NIC O TYM URODZINOWYCH ŻYCZENIACH, ALE NIE. MOŻESZ MI POWIEDZIEĆ JEŻELI CHCESZ – Frisk zaczął się nieco wiercić, dlatego Papyrus musiał go złapać mocniej – OSTROŻNIE! NIE CHCĘ ABYŚ SPADŁ I ZROBIŁ SOBIE KRZYWDĘ! - dziecko uspokoiło się i zacisnęło ręce na jego rękawiczkach opierając brodę o jego czaszkę. Papyrus czuł, jak zaniepokojenie wzrasta w nim. Nie, nie chciał, aby cokolwiek stało się Frisk. Nie dopuści do tego.
-Chciałbym abym ja, mama, ty i Sans, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi jak... - małe palce zacisnęły się mocniej, kiedy kolejny raz się odezwał jego głosik był cichy i ulotny – jak... rodzina?
-TO WSPANIAŁE ŻYCZENIE! MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPEŁNI! - Frisk mruknął zadowolony. Powoli zaczynało robić się ciemniej, dostrzegał jednak niebieską poświatę,
-Gdzie idziemy? - zapytał rozglądając się po bokach
-OH, DO UNDYNE OCZYWIŚCI! ONA... - wziął głębszy oddech czując jak zaczyna się pocić – NIE ODBIERAŁA ODE MNIE TELEFONÓW. WIEM ŻE SIĘ DOGADACIE I BĘDZIECIE WSPANIAŁYMI PRZYJACIÓŁMI! WIEM, ŻE WASZA ZNAJOMOŚĆ NIE ZACZĘŁA SIĘ LEPIEJ, ALE... ONA JEST NAPRAWDĘ FAJNA! - kolejna pauza, mocniej zacisnął palce na nogach dziecka – CÓŻ, MOŻE I MA NIECO WYBUCHOWY TEMPERAMENT I CZASAMI JEST NAPRAWDĘ CHAMSKA, ALE W GŁĘBI UNDYNE TO WSPANIAŁA PRZYJACIÓŁKA! -Wiesz kiedy wrócą? - nadal byłaś w pokoju Sansa, leżałaś nago na jego łóżku. Żadne z was nie śpieszyło się nigdzie. Byłaś szczęśliwa tak po prostu z nim rozmawiając. Patrząc na ścianę obok zauważyłaś ślad po taśmie klejącej. Ciekawe co tam było...
-papyrus mówił, że do mnie napisze kiedy będą wracać, ale myślę że pojawią się na kolację, mamy cały dzień dla siebie – Sans wzruszył ramionami, przechylił się przez Ciebie by chwycić telefon. Nie miał wiadomości, zaś zegarek wskazywał nadal na wczesny ranek.
-Wiesz co robią? - zerknęłaś na niego
-nie, nie pytałem – odstawił telefon na miejsce, przerzucił nogę przez Twoje biodra. Patrzyłaś jak siada jakby nigdy nic i uśmiecha się szeroko. Zarzuciłaś ręce za głowę i uniosłaś jedną brew do góry kiedy jego wzrok zatrzymał się na Twoich piersiach.
-Podobają ci się? - zapytałaś się uśmiechając się lekko. Nie czułaś się nawet niezręcznie. To ten mały wycinek czasu, po seksie, kiedy wszystko jest inne. Specjalne. Miałaś wrażenie, że póki nie otworzy się drzwi do sypialni, wszystko zostaje takie jak teraz.
-są sansastyczne – mrugnął. Wywróciłaś oczami śmiejąc się, on uśmiechnął się szerzej. Przejechał palcami po Twoich żebrach wywołując u Ciebie dreszcze – mam nadzieję, że dotrzymałem obietnicy jaką ci dałem na randce, dobrze się bawiłaś?
-Wspaniale – zapewniłaś go gdy kościste palce błądziły po Twoim brzuchu – Byłeś fantastyczny.
-mam wiele talentów, kościście wiele można powiedzieć – Odwróciłaś głowę starając się nie śmiać. - ej, mam ich w sobie naprawdę dużo! - zerknęłaś na niego – chcesz trochę? - uniósł brwi. Zaśmiałaś się.
-Niszczysz tę chwilę. Nie masz już dość?
-ciebie? nigdy – uszczypnął Cię, warknęłaś i lekko go klepnęłaś
-Jesteś zły
-do szpiku kości?
-Ugh, nie. Dość. Złaź – starałaś się nie śmiać. Dramatycznie wzdychając, usiadł obok Ciebie. Teraz to Ty podniosłaś się i położyłaś na klęczkach obok niego – Gdybym nie znała cię lepiej, pomyślałabym, że odymasz wargi... Gdybyś je miał
-powinnaś już wiedzieć, że mogę zrobić wiele rzeczy bez warg, dziecino, ale nie przesadzaj z tym odymaniem – położył rękę na Twoim policzku, miał taki czuły wyraz twarzy – eh, jestem zbyt szczęśliwy w tej chwili, aby się dąsać. - wtuliłaś się w jego gładką rękę i położyłaś na niej swoją
-Wiesz, że też jestem szczęśliwa? Bo jestem.
-domyślałem się, ale miło to usłyszeć – jak tylko zabrałaś rękę, wsunął swoją w Twoje włosy i powoli zaczął je przeczesywać palcami. Zamknęłaś oczy ulegając jego dotykowi – podoba ci się? - przytaknęłaś.
-To miłe uczucie. Ja.. nikt nie bawił się moimi włosami odkąd byłam dzieckiem. To miłe, kiedy ich dotykasz...
-dodam to do listy – zaśmiałaś się otwierając oczy tak by na niego spojrzeć
-Listy?
-dziwnych rzeczy jakie chcesz, abym robił
-To nie jest dziwne!
-jak chcesz dziecino
-Nie jest
-dobra
-Mówię poważnie
-dobra – wypuszczając powietrze położyłaś się znowu na plecach. Sans zamknął oczodoły i przysunął się, czułaś jego kości na skórze. Próbowałaś na niego spojrzeć urażona, ale nie udało Ci się to kiedy tylko dostrzegłaś jego minę. Kto byłby zły na tego dowcipnisia w tej chwili? Podskoczyłaś lekko kiedy niespodziewanie poczułaś jego ręce na swoim biodrze, a potem w znajomych rejonach... Tam gdzie była blizna... Dotykał ją czule – co się tutaj stało?
-Frisk – położyłaś rękę na brzuchu – Kiedy byłam w ciąży, w szpitalu zaczęli się martwić. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. - Sans popatrzył na Ciebie i zamrugał kilka razy. Zrozumiałaś, że nie ma pojęcia o czym mówisz. - Um, to operacja. Zrobili nacięcie, aby wyciągnąć Frisk.
-oh – popatrzył na bliznę. Raz jeszcze przesunął palcem, a wtedy coś obok przykuło jego uwagę. Przeniósł na to swój dotyk – a to?
-Rozstępy i inne ślady po ciąży. Są całkiem spore – drgnęłaś nagle zaczynając krępować się swojego ciała – Przepraszam, wiem że nie są specjalnie atrakcyjne
-ej – chwycił Cię za rękę i ścisnął. Dźwignął się na łokciach aby popatrzyć Ci w oczy – pytam bo jestem ciekawy, a nie dlatego, że mi się nie podobają. nie znalazłem ani centymetra ciebie, jaki by mi się nie podobał. - Czułaś jak zaczynasz się rumienić, więc odwróciłaś wzrok
-Wiesz... nie masz mnie za bardzo z kim porównywać więc.. i tak nie masz zbyt dużego wyboru... - Kościste palce delikatnie zmusiły Cię abyś na niego znowu popatrzyła, potem pocałował Cię w czoło
-nie muszę cię porównywać z innymi ludźmi, lubię ciebie, podoba mi się twoja słodka twarz – pogładził Twój policzek – twoje włosy – dotknął ich – twoja dusza – palce powędrowały na pierś – i ciało – chwycił Cię za talię – podobasz mi się w całości, wliczając w to wszystkie blizny – Byłaś czerwona przez cały czas, walczyłaś z chęcią schowania się. Wyglądał na zaskoczonego kiedy podniósł wzrok by na Ciebie spojrzeć – dziecino, wszystko dobrze? - zdałaś sobie sprawę, że masz zamgloną wizję. Zamrugałaś kilka razy i wytarłaś łzy
-Tak! Ja... rany... nie spodziewałam się tego – zaśmiałaś się skrępowana – Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie. Nie przywykłam do takich słów – Sans uśmiechnął się smutno. Przysunął Cię bliżej do siebie
-cóż, a więc przywyknij do nich.
CZYTASZ
Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]
FanficJest to opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cz...