Ruiny domu

589 36 0
                                    

Toriel nie wzbudziła Twojego zaufania. Oh, oczywiście, jest bardzo miła dla Ciebie i dla dziecka, ale... właśnie temu nie ufasz. Zachowuje się jak perfekcyjna pani domu... to jest takie nierealne. Za idealna, za miła. A może jesteś po prostu zazdrosna o to, że Twoja własna matka nie jest do niej w ogóle podobna? Mimo to nadal czułaś, że kozica coś przed wami ukrywa. Toriel upiekła dla was ciasto. Zdałaś sobie sprawę z tego, że Twoja matka nie wie nawet jak to się robi. Ty uczyłaś się jak piec, aby móc robić różne rzeczy dla Friska. Bo... tak przecież robią mamy, prawda? Byłaś naprawdę z siebie dumna, kiedy udało Ci się zrobić czekoladowe ciasteczka. Raz zaczęłaś interesować się schodami prowadzącymi – jak przypuszczałaś – do piwnicy. Jednak nim z nich skorzystałaś ona tak szybko, że nie zdążyłaś się nawet spostrzec kiedy, zaczęła ciągnąć Cię w kierunku pokoju. Delikatnie, trzymając za Twoje ramię. Frisk ją uwielbiał. Chodził za nią wszędzie jak mały szczeniaczek, zanim w końcu położył się w łóżku obok Ciebie. Nie byłaś zmęczona. Po tym jak dziecko usnęło, pocałowałaś je w czoło i delikatnie wysunęłaś się z posłania. Zamek w drzwiach zadźwięczał. Toriel była w salonie, dokładnie tam gdzie się z nią pożegnałaś. Czytała książkę, lecz kiedy spostrzegła, że weszłaś do pokoju popatrzyła na Ciebie i dłonią przytrzymała strony. -Moje kochane dziecko. Chciałam z tobą porozmawiać. - jej głos był delikatny. Nie wiesz co dokładnie powinnaś czuć słysząc to w jaki sposób ona się do Ciebie zwraca. Jakaś część Ciebie – ta która w świadomości nadal jest w wieku Friska z zadrapanymi kolanami i cieknącym nosem – chciała wtulić się w jej futro i pozwolić, aby czytała Ci do snu. Chciała nazywać ją mamą, tak jak robił to Frisk. Poczułaś ten dziwny ucisk w klatce piersiowej, tęskniący za tym czego nigdy nie miałaś. Lecz... reszta Ciebie biła na alarm. Jesteś dorosła! Masz dziecko, którym musisz się zająć! To TY teraz musisz być matką, w końcu masz na to szansę. Przecież zawsze chciałaś ją mieć. Prawda? Byłaś zdecydowana. Postanowiłaś usiąść na krześle przy stoliku. Toriel powoli chrząknęła. -Frisk pytał się mnie, jak wyjść z Ruin. - słyszałaś, że głos jej drżał. To Cię zaskoczyło. Spodziewałaś się, że Frisk będzie chciał z nią zostać, aby zaopiekowała się waszą dwójką. -Ale... ja nie mogę na to pozwolić. - Popatrzyła na dół beznamiętnie przyglądając się słowom na stronicach książki w jej rękach. - Tam jest ... zbyt... niebezpiecznie. On.... Ty... Tam naprawdę nie jest bezpiecznie. Musisz, proszę, musisz przekonać Friska aby został. Tak będzie najlepiej. -Nie możemy... - Potrząsnęłaś głową – Musimy wracać do... - do domu? A gdzie go teraz masz? - wracać.. n-na powierzchnię. - Ah tam, tam chcesz aby dziecko dorosło. Frisk ma szkołę, całe życie jest przed nim. Nie może zostać z Tobą i Toriel. -Tutaj jesteście bezpieczni. Wszyscy możemy być szczęśliwi. -Czy ty jesteś tutaj szczęśliwa? Otworzyła usta aby odpowiedzieć, lecz żadne słowo nie padło z jej ust, widać było wyraźnie, że nie może znaleźć odpowiednich wyrazów, nie może pozbierać myśli. Była smutna. Kiedy popatrzyła w Twoje oczy po chwili milczenia w końcu przełamała ciszę.. -Oboje będziecie tutaj bezpieczni. Zajmę się wami. -To za mało... Frisk mruknął, kiedy weszłaś pod kołdrę kładąc się obok niego na małym łóżku. Przekręcił się i przytulił się do Twojej piersi oplatając Cię ramionami. Czasami sam wchodził do Twojego posłania, zwłaszcza kiedy śniły mu się koszmary, albo była burza. Twoja matka nigdy mu nie pozwalała z nią spać, a Ty nigdy nie odtrąciłaś od siebie dziecka. -Skarbie, możemy porozmawiać? Frisk uniósł swoją zaspaną główkę patrząc się na Ciebie niepewnie. -Hmmmm? -Toriel mi powiedziała, że chcesz stąd iść. -Myślę, że to ty nie chcesz tutaj zostać. Czyli... robi to wszystko dla Ciebie? -A co z Tobą? Myślałam, że lubisz Toriel. Frisk się uśmiechnął. -Bo lubię. Jest miła i dobrze gotuje, dba o nas! Potwory są naprawdę opiekuńcze, prawda? Są, wiedziałaś o tym. Każdy jakiego spotkaliście na drodze, czy to żaba, czy to ta dziwna latająca wróżka, czy nawet wstydliwy duch, Napstablook. Wszyscy byli tacy mili. Zastanawiałaś się, czy przez to łatwiej jest im znieść cierpienie, a może odwrotnie – cierpią jeszcze bardziej... Frisk głośniej wypuścił powietrze przez nos, nadal się uśmiechał. -Ale my nie możemy tutaj zostać... Ja wiem, że nie możemy. -Dlaczego tak myślisz, skarbie? Zamknął oczy i znowu się w Ciebie wtulił. Milczał jakiś czas, wydawało Ci się, że usnął. Ty też powinnaś iść już spać. To był naprawdę długi dzień, cóż... jakby nie było i tak nie masz pojęcia która właściwie jest godzina. Powoli zaczynałaś odpływać, a wtedy usłyszałaś cichy szept swojego dziecka. -Jeżeli tutaj zostaniemy, ona będzie cierpieć. Byłaś sama w łóżku kiedy się obudziłaś. Racjonalna część Twojej świadomości podpowiadała Ci, że dzieciak pewnie poszedł do łazienki, aaaaale nic ostatnio nie trzymało się logiki. Poczekałaś chwilę, niechętnie dźwignęłaś się na łokciach aby wstać. Spanie w ubraniach nie było wygodne, nawet jak uprzednio rozpięłaś swój stanik. Spodnie Ci się zsunęły przez sen, więc je podciągnęłaś. Założyłaś na nogi wynoszone buty w jakich chodziłaś do pracy. Po całej wycieczce w Podziemiu byłaś pewna, że trzeba będzie je wyrzucić. Choć brudne i przetarte, okazały się być najwygodniejszą częścią garderoby. Nigdzie nie było śladu po Frisku. Łazienka pusta, tak samo jak salon i kuchnia. Zawahałaś się chwilę zanim zapukałaś do pokoju Toriel, po zerknięciu do środka zorientowałaś się, że też jest pusty.

Obudziłaś się rano zaraz po tym jak Twoja matka uderzyła Friska. Dziecko zniknęło, puste łóżeczko, żadnego liściku, żadnej wiadomości. Na początku miałaś nadzieję, że wróci jak zgłodnieje. Ale... n i k t n i e p r z y b y ł. Zdałaś sobie sprawę, że ostatnim razem kiedy na Ciebie patrzył, bał się....
Niewielki dreszcz przeszył Twoje ciało. Przełknęłaś ślinę z wielką trudnością. Coś nie było w porządku. Wiedziałaś to od samego początku, teraz to stało się oczywiste. Gdzie jest Frisk? No i ... gdzie jest Toriel? Było tylko jedno miejsce do którego jeszcze nie zaglądałaś. Piwnica. Schodziłaś szybko, po dwa schody za jednym krokiem. Tak pośpiesznie jak się dało, powoli Twój chód zamienił się w bieg. Kiedy skręciłaś korytarzem dostrzegłaś znajome czerwone światełko, poczułaś ciepło i charakterystyczny dźwięk tlących się płomieni. Słyszałaś Toriel, lecz nie wiedziałaś co dokładnie mówi. Przyśpieszyłaś. Znalazłaś się w wielkim pomieszczeniu na końcu drogi, z jeszcze większymi drzwiami naprzeciwko Ciebie. Przed nimi dostrzegłaś Toriel, klęczała i obejmowała Friska. Ściany były osmolone, coś tutaj płonęło! Postąpiłaś zgodnie z tym co uważałaś za słuszne, niemalże instynktownie odciągnęłaś dziecko od kozicy. Ta patrzyła na Ciebie smutnym wzrokiem, futro na policzkach było mokre od łez. Objęłaś Friska, a ten położył głowę na Twoim ramieniu. -Żegnajcie, moje dzieci. - powiedziała do waszej dwójki i minęła was. Spostrzegłaś, że drzwi są uchylone. Tędy będzie można wyjść. Objęłaś dziecko mocniej i stanęłaś na równe nogi. Toriel szlochała, patrzyła na was nie mogąc przestać płakać. Serce rozbolało Cię na ten widok. Przez krótką chwilę chciałaś się cofnąć i zaprowadzić Friska na górę. Chciałaś zjeść ciasto cynamonowe naprzeciwko magicznego ognia, pozwolić aby kozica opowiadała Ci o ślimakach. Chciałaś zobaczyć, jak Frisk dorasta w towarzystwie tych przyjaznych potworków mieszkających w ruinach. Lecz... Ta chwila minęła. To TY jesteś jego matką. Nie możesz pozwolić sobie odbierać tego przywileju. Toriel odwróciła się, aby odejść. Ty nic jej nie powiedziałaś. Masz Friska, wiesz że nic mu nie jest. Strach mimo to nie chciał opuścić Twojego serca. Popatrzyłaś na dziecko. Wasze oczy się spotkały. Wyglądał tak, jakby zrobił coś złego. -Dlaczego zszedłeś tutaj sam? Co się stało? - zapytałaś zdając sobie sprawę, że przez Twój głos przemawiało cierpienie. Dziecko zraniło Cię uciekając samotnie. Nie ufało Ci. Ale.. czy Ty ufałaś jemu? Tak naprawdę, bądź ze sobą szczera, jak wiele uwagi mu poświęciłaś od kiedy przyszedł na świat/ - Chciałeś mnie zostawić? -Nie! - odpowiedział szybko potrząsając główką. - Siorka! Ja po prostu chciałem, aby Toriel zrozumiała! Ty tak dobrze spałaś. Nie... nie chciałem cię obudzić. Chciałem po ciebie wrócić. Przysięgam! Kiedy na Ciebie spojrzał, cóż... uwierzyłaś mu. A co innego mogłaś zrobić? Frisk zawsze robił wszystko po swojemu. Już kiedy miał dwa lata walczył z każdym, kto tylko starał mu się pomóc. Sam chciał się ubierać, sam myć zęby. Długo zajęło Tobie i Twojej matce nauczenie się tego, że temu dziecku nie trzeba pomagać, wystarczy raz pokazać i wytłumaczyć. -No dobrze, skarbie. Wierzę ci – przytuliłaś go raz jeszcze. Wzięłaś głęboki wdech. -Musimy iść, Siorka. Nie chcę aby Toriel była jeszcze smutniejsza Ty też tego nie chciałaś. Pragnęłaś zostać w tym spokojnym ciepłym domu do końca życia, ale... nie mogłaś.

Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz