Nowa normalność

316 15 0
                                    

Sans obudził się i pierwszy raz od bardzo dawna nie pamiętał o czym śnił. Wydaje mu się, że były to jednak miłe sny. Niewielkie światełko przemykało przez okna kiedy otwierał oczy, pewnie już poranek. Przespał całą noc, ani śladu bezsenności czy koszmarów. Leżałaś obok niego, nadal spałaś. Nie umiał walczyć z uśmiechem jaki pojawił się na jego twarzy gdy tylko ujrzał Twoją spokojną minę. Miałaś rękę pod brodą, włosy na całej poduszce i ramionach. Sans odsunął kilka niesfornych kosmyków z Twojej twarzy, potem czule i delikatnie pogładził Cię po policzku. Zadrżały Ci wargi, delikatnie się uśmiechnęłaś i znowu odprężyłaś mrucząc zaspana. Zabrał rękę, aby Cię nie obudzić. Wtuliłaś się w poduszkę i spałaś dalej. To znacznie lepszy sposób utwierdzenia się, że linia czasu jest stabilna. Pobudka z Tobą przy boku, miękkim, ciepłym przypomnieniem, że jesteście razem... może do tego nawet przywyknąć. Czuł się silniejszy. Twoja obecność mu na to pozwalała. Miał nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Zezłościł się na siebie i westchnął lekko zdenerwowany. Nie. Nie dopuści do utraty tego wszystkiego. Zrobi tak jak mu powiedziałaś, skupi się na chwili obecnej. Obudzenie się przy Tobie to wspaniała chwila nie pozwoli, aby strach ją zniszczył. Cieszył się, że nie przyciskałaś go, aby mówił więcej, na temat tego czego dokładnie się boi. Nie chciał Cię okłamywać, ale.. jak miałby powiedzieć, że jest przekonany, że Twoje ukochane dziecko ma moc manipulowania czasem? I nawet o tym nie pamięta? Zastanawiał się, czy nie stanąć twarzą w twarz z Friskiem na początku... raz to zrobił i nie skończyło się to dobrze. Pozostała nadzieja, że tak długo jak dziecko będzie szczęśliwe, nie zrobi nic strasznego. Sans jest pewien, że nie przyjęłabyś prawdy dobrze. Albo byś mu nie uwierzyła, albo zaczęłabyś zadawać pytania na które bałby się odpowiedzieć. Jak miałby powiedzieć matce, że zabił wcześniej jej dziecko? Jak miałby wyjaśnić Ci, że ma wrażenie, że z Twoim dzieckiem jest ... coś nie tak. Jakby nie był sobą. Sans nadal nie rozumie dlaczego Frisk zachowuje się czasem jak ktoś inny. Nie. Jeżeli wszystko potoczy się po jego myśli, bez resetów, ze szczęściem dla wszystkim, to nie ma powodów aby Ci cokolwiek mówić, prawda? Nie chce, abyś znała prawdę. To nie jest Twoje piwo. No i zawsze jest problem, dlaczego on pamięta resety. Nie chce o tym myśleć. Ani Ci mówić. Świadomość, że będziesz była dla niego ukojeniem, zauważył też, że z dnia na dzień coraz trudniej było mu trzymać maskę. A to już wielki komplement. Nie próbujesz naprawić problemów jak Papyrus. Gdyby ten wiedział, że coś jest nie tak, podniósłby góry aby starając się znowu Sansa uszczęśliwić. A to nie tak działa. Papyrus i tak musi znosić wiele, nie ma sensu go bardziej martwić. Optymizm brata i tak mu pomaga. A widok szczęśliwego Papyrusa – nawet jak ten się na niego złości – to przyjemność. To te jedyne chwile w resetach jakimi się nie znudził. Jedyne jakie trzymały go przed ostatecznym poddaniem się. Ostrożnie, aby Cię nie zbudzić, pocałował Cię delikatnie w czoło i wstał z łóżka. Założył niebieską bluzę i chwilę patrzył jak leżysz na jego łóżku i śpisz. Koc osunął Ci się na biodra, pozwalając, aby górna część ciała była na wierzchu. Sans okrył Cię kocem delikatnie gładząc ramię, talię i zatrzymał ją na udzie nim zabrał
-zaraz wrócę, śpij dalej – mruknął wiedząc, że i tak go nie usłyszysz. Zamknął drzwi do sypialni najciszej jak się dało. W salonie nadal nie świeciło się światło co go zaskoczyło. Ale Undyne nigdy nie lubiła zbyt wcześnie wstawać. Która właściwie jest godzina? Nawet nie sprawdził zegarka. Ale Papyrus już zdecydowanie nie spał. Jak Sans schodził schodami wsadził ręce do kieszeni i zdał sobie sprawę, że nie musi zakładać na twarz uśmiechu. Już się uśmiecha. Undyne spała na kanapie, koc był na ziemi zakrywał tylko jedną łuskowatą nogę. Przywykł do tego, że Undyne śpi w spodenkach i koszulce, ale nagle zdał sobie sprawę, że nie miałby nic przeciwko temu, abyś ty spała odziana w jeszcze mniej, poczuł się z tym dziwnie. Undyne nie powinna być powodem takich myśli u niego. To dziwne. Po chwili zauważył, że Frisk jest z nią na kanapie. Obejmuje go jedną ręką, dziecko śpi na niej z uśmiechem. Przyglądał im się chwilę mijając ich, nie wiedział jak Ty się z tym będziesz czuła. Szmery z kuchni przyciągnęły jego uwagę. Papyrus stał przy szafce i ostrożnie układał na talerzu... nie spaghetti. Zauważył to natychmiast i był zaskoczony. To wygląda jak omlet. Robiłaś je często, więc Sans przywykł do ich wyglądu. Papyrus zauważył go i przeniósł na niego wzrok
-BRACIE WCZEŚNIE WSTAŁEŚ – nie wierzył własnym oczom. Sans zauważył, że faktycznie to dość nietypowe jak na niego – CZŁOWIEK NADAL ŚPI?
-ta, wygląda na to, że tylko my wstaliśmy – powiedział wchodząc do pomieszczenia – co frisk robi na undyne? - Papyrus zmarszczył brwi
-PRÓBOWAŁEM OBUDZIĆ FRISK I ZABRAĆ ZE SOBĄ, ALE LEDWO ZESZLIŚMY NA DÓŁ A ON JUŻ WDRAPAŁ SIĘ NA KANAPĘ I ZNOWU USNĄŁ. POSTANOWIŁEM NIE PRZESZKADZAĆ
-może nie czuje się dzisiaj zbyt pobudzony?
-UGH – warknął rzucając groźne spojrzenie na brata. Sans się szczerzył. Podszedł do szafki i wyciągnął kawę jaką widział, że piłaś.
-robisz śniadanie dla dzieciaka? - zapytał sięgając po kubek za pomocą swojej magii.
-TAK I SANS, CO ZA WYSIŁEK, MOGŁEŚ POPROSIĆ, ABYM PODAŁ CI GO, WIESZ O TYM – rzucił rozbawiony
-jesteś zajęty, nie chciałem skracać twoją uwagę – wstawił czajnik na palnik unosząc brew na brata. - wiem, że nie mam wygórowanych życzeń, ale...
-NIE POPIERAM TWOJEGO LENISTWA BRACIE, ALE WOLAŁBYM ABYŚ SPAŁ NIŻ ZADRĘCZAŁ MNIE SWOIMI OKROPNYMI KAWAŁAMI – groźba w głosie Papyrusa rozbawiła Sansa.
-nie wiedziałem, że lubisz robić coś innego niż spaghetti – mówił kręcąc się po kuchni. Wziął łyżkę
--OBSERWOWAŁEM GOTOWANIE TWOJEGO CZŁOWIEKA KIEDY MI POZWOLIŁA. JEJ SPOSÓB JEST INNY NIŻ UNDYNE I MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE REZULTAT JEST MNIEJ... PŁOMIENNY – zaśmiał się nerwowo – MAM NADZIEJĘ, ŻE TO ŚNIADANIE ZMOTYWUJE FRISK DO WSTANIA.
-planujesz coś robić z dzieckiem dzisiaj? - wsypywał cukier do kubka, mając nadzieję, że robi to właściwie. Widział jak robisz to kilka razy, ale nie chciał i tak nic sknocić.
-PRAGNĘ CI PRZYPOMNIEĆ, ŻE DZISIAJ PRACUJEMY BRACIE – zagroził mu łyżką. Omlet zasyczał na patelni – TO, ŻE UNDYNE TUTAJ JEST NICZEGO NIE ZMIENIA
-nie wiem o czym mówisz, bracie, zawsze pracuję ciężko – wyszczerzył się opierając o ścianę – może dlatego, że nie ma we mnie nic lekkiego. Niski pomruk podobny do warknięcia wydobył się z Papyrusa. Sans drgnął jak tylko czajnik odezwał się, że woda gotowa. Zalał kubek. Nie wiedział co Undyne planuje, ale miał przeczucie, że Ty też nie będziesz siedziała w domu z nią. Wpadł na pomysł, aby zaprosić Cię do spędzenia z nim dnia na jego posterunku. Jeżeli będziesz chciała – niedługo przyjdę – mówiąc to wziął kubek w ręce i poszedł do sypialni
-TYLKO NIE UŚNIJ ZNOWU! Obudziły Cię ciepłe, gładkie palce sunące po Twoim ramieniu. Niski głos Sansa wybudził Cię ze snu. Kiedy otworzyłaś oczy, poczułaś pustą przestrzeń na łóżku, przekręciłaś się na plecy by ujrzeć nogę Sansa. Siedział obok, ubrany z kubkiem w ręce. Poczułaś znajomy zapach kawy. Uśmiechnęłaś się zaspana, przeciągnęłaś się i położyłaś rękę na jego kolanie
-Dobry – mruknęłaś zadowolona. Sans odsunął kilka kosmyków z Twojej twarzy i uśmiechnął się czule. Światełka w jego oczach jaśniały gdy na Ciebie patrzył. Czułaś takie przyjemne ciepło w piersi, rumieniłaś się zadowolona. Nigdy nic takiego Cię nie spotkało. Luksus bycia obudzoną przez kogoś.... komu naprawdę na Tobie zależy był Ci obcy...
-dobry, śpioszku – lekko uniósł kubek tak, abyś go zobaczyła – zrobiłem ci kawę, mam nadzieję, że dobrze
-Nie musiałeś – powiedziałaś zadowolona i zaskoczona jednocześnie. Naprawdę nie przywykłaś do tego.
-cóż, gdybym musiał to zrobić, pewnie bym tego nie zrobił, co nie? - droczył się. Usiadłaś okrywając kocem nogi. Wzięłaś kucek i upiłaś łyk. Sans przyglądał Ci się próbując zbadać Twoją reakcję. - dobra? - usłyszałaś niewielkie zmartwienie w jego głosie.
-Dokładnie taka, jaką sama robię – zapewniłaś go z uśmiechem. A to znaczy, że smakuje paskudnie, ale będziesz musiała do niej przywyknąć – Dziękuję. - znowu uśmiechnął się wyraźnie zadowolony
-pracuję dzisiaj z papsem no i nie wiem jakie plany ma undyne, jeżeli chcesz, możesz z frisk dołączyć do mnie, oferuję darmowe hotdogi – zaśmiałaś się i zaprzeczyłaś
-Dam radę z Undyne. Ona.. jest całkiem sporo. Powoli się do niej przyzwyczajam. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak łatwo będzie się z nią dogadać – Dziwnie się to mówi o kimś, kto próbował Cię zapić. Przyznać jednak musisz, że jest mniej... potworna... niż Ci się wydawało. Sans wyglądał na zaskoczonego
-jesteś pewna? znaczy się wiem, że będzie się dobrze zachowywać, ale ty... - uniosłaś rękę, aby mu przerwać.
-Dam sobie radę, no i tak muszę zrobić zakupy. Mamy dodatkowy brzuch do napełnienia – uśmiechnęłaś się czując motylki w brzuszku, popatrzyłaś na kawę czując się zawstydzona. - Dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Ja... naprawdę to doceniam
-choć tyle mogłem zrobić, dziecino, i czy to aby nie tak działa? dbamy o siebie nawzajem? - popatrzyłaś na niego, rumienił się na niebiesko – przynajmniej tak mi się wydaje
-Tak. Właśnie to tak działa. Bracia rozdzielili się. Papyrus poszedł patrolować las w Snowdin, zaś Sans udał się w stronę Waterfall zostawiając Ciebie i Friska z Undyne. Przypomniał, że w razie czego możesz dzwonić do niego, albo jego brata jeżeli byś czegoś potrzebowała. Zapewniłaś go ponownie, że dasz sobie radę. Rumienił się na niebiesko, gdy pocałowałaś go na pożegnanie przed Papyrusem i Undyne. Ta szczerzyła się szeroko, gdy na nią zerknęłaś. O nic nie pytała po tym jak Sans sobie poszedł, ale i tak miała sugestywny błysk w oku. Nalegała, aby pomóc Ci w zakupach. Płaciła za wszystko i targała siaty z zakupami zapewniając, że chce pomóc. To chyba był jej sposób na bycie miłą, ale we wszystkim co robiła była tak agresywna, że się stresowałaś. Po dwóch dniach dobroci Undyne straciłaś nerwy i powiedziałaś jej, aby przestała. Na początku uznała, że gadasz głupoty, ale potem wyszczerzyła się i wyciągnęła w Twoją stronę rękę. Wygląda na to, że to jej... zaimponowało. Raczej nigdy jej nie zrozumiesz. Z dnia na dzień nastrój między Tobą a Undyne był coraz łagodniejszy. Nadal się nieco przy niej denerwujesz, zwłaszcza kiedy nad czymś pracuje (ona i Papyrus krzyczą głośno co sprawia, że wzrasta Twój niepokój). Ale ku Twojemu zaskoczeniu, zaczynałaś do niej ulgowo podchodzić. Czasami jest chamska i zbyt energiczna, ale widok jak bawi się z Frisk jest miły. Nic na to nie poradzisz. Papyrus jest zadowolony, że zaczęłyście się dogadywać. On i Undyne często wychodzili, aby powoli naprawiać jej dom. Papyrus próbował też skłonić Sansa do pomocy, ale oczywiście, tej nie uzyskał. Zapewne jeszcze wiele minie, nim Undyne będzie mogła do siebie wrócić, ale już do niej przywykłaś. Stała się po prostu kolejnym elementem Twojej nowej normalności. Z Sansem układa Ci się znacznie lepiej po tamtej rozmowie. Ostatnio macie wiele miłych dni no i Ty lepiej zauważasz jak coś go dręczy. Kilka razy obudziłaś się w środku nocy, a jego nie było. Siedział w kuchni i czytał jakieś książki. Przepraszał kiedy pytałaś się co robi zaspana i zmartwiona. Mówił, że nie chciał Cię budzić. Zawsze wracał z Tobą do łóżka by usnąć (albo i nie). Nim spostrzegłaś, minęły dwa tygodnie, zaś Ty jesteś w Podziemiu od miesiąca. Jakaś część Ciebie zastanawiała się, czy Twoja matka się o Ciebie martwi, ale większa część, miała to gdzieś.

Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy? - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz