›› 41

2.5K 287 125
                                    

Przez cały tydzień, który tu spędziłam, przydupasy Yoony poprawiali mi moje blizny na brzuchu. Nie miałam już na nic siły, dosłownie.

- I jak się czuje nasza Śpiąca Królewna ? - zapytała Yoona, kiedy po raz pierwszy od tych siedmiu dni do mnie przyszła.

- Jeszcze Ci mało ? - prychnęłam, lekko podnosząc głowę, by na nią spojrzeć. Nawet ta czynność wymaga ode mnie teraz wysiłku.

- Jeszcze masz siłę pyskować ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, łapiąc mnie za brzuch.

Jęknęłam z bólu. Cholera... Już nie mogę...

- Jaka Ty jesteś słaba - zaśmiała się. - Co Jae w Tobie widział ?

- O to samo mogę zapytać, co widział w Tobie ?

I kolejne uderzenie w policzek. Nie chcę nawet myśleć, jak wygląda moja twarz. Jak ja cała wyglądam.

- Skoro chłopaki już się pobawili, teraz moja kolej.

Podeszła do ściany, przy której stał piecyk. Na nim leżał gruby, metalowy, zakrzywiony pręt. Widać było, że jest nieźle rozgrzany.

Dziewczyna wzięła go i wróciła do mnie.

- Oszalałaś ? - zadałam jej pytanie, domyślając się, co zamierza zrobić.

- Być może - uśmiechnęła się bezczelnie.

Już zbliżała metal do mojego ciała, kiedy, z trudem, poddźwignęłam się do góry i kopnęłam ją tak, że zatoczyła się do tyłu, a pręt wypadł jej z ręki. Po chwili jednak doszła do siebie. Widać było, że jest wściekła.

- Nagrabiłaś sobie - syknęła, podnosząc to, co jej wypadło i znów idąc w moją stronę. - Zapamiętasz nas do końca życia, Diana.

Serce mi przyspieszyło. Przygotowałam się na ból, ale to, co poczułam było jeszcze gorsze. Gorący metal dotknął moich starych-świeżych ran na brzuchu, a ja jęknęłam po raz kolejny w tym miejscu...

**

Czułam niewyobrażalny ból mimo tego, że Yoona zostawiła mnie około godziny temu. Zastanawiam się, czy to już koniec, czy może dopiero początek jej chorych gierek... Nie sądziłam, że ktokolwiek może być tak okrutny. Jae Joong nie jest tego wszystkiego wart, a ona zachowuje się jak kompletna idiotka i niszczy sobie przez niego życie. Jak ja kiedyś...

W pewnym momencie przyszedł TaeWon. Zdziwiłam się, że zamiast noża, trzyma w ręce butelkę wody.

- Chcesz pić ? - szepnął i pierwszy raz zauważyłam w jego oczach troskę.

W odpowiedzi natomiast tylko prychnęłam.

- Napij się, proszę - podsunął mi butelkę do ust, przez co wleciała mi do nich mała strużka wody.

Kiedy wystarczająco się napiłam, wyjął kanapkę.

- Musisz coś zjeść - dalej szeptał.

- Nie potrzebuję Twojej łaski, TaeWon - burknęłam jeszcze ciszej niż on, przez brak sił.

- Wiem, że cierpisz - spuścił głowę, po chwili podnosząc ją zdziwiony. - Co Ty masz na brzuchu ?

- Nie udawaj - prychnęłam.

- Diana, ja wiem. Ale Yoona... - przerwałam mu.

- Macie własne rozumy. Gdyby kazała Wam skoczyć z mostu, skoczylibyście ?

- Dobrze wiesz, że ona nie znosi sprzeciwu. Jeśli powiem coś, co jej nie pasuje, mogę za to słono zapłacić. Zrozum...

Nie dokończył, bo zadzwonił jego telefon.

- Yoona - wyjaśnił nerwowo. - Muszę iść.

Kiedy doszedł do drzwi, zatrzymał się jeszcze.

- Jakoś spróbuję Ci pomóc, obiecuję - wtedy dopiero wyszedł.

Kolejny się nawrócił... Oby nie skończył tak, jak Ye Rim...

**

=YOONA=

Kiedy chłopaki wrócili do miejsca, gdzie cała nasz paczka mieszka, postanowiłam znów zająć się Dianą. W tym celu wzięłam ze sobą nożyczki.

Weszłam do pomieszczenia i ruszyłam w jej kierunku. Nawet nie uniosła głowy, żeby zobaczyć, kto idzie, hah.

Nagle coś kopnęłam. Spojrzałam na to i podniosłam. Kanapka ?

- Kto Ci to przyniósł ? - zapytałam dziewczynę, jednak nie uzyskałam odpowiedzi. Złapałam ją więc za włosy, podnosząc tym samym jej głowę, żeby na mnie popatrzyła. - Zadałam Ci pytanie.

Dalej odpowiadała mi ciszą.

- Ogłuchłaś?! Pytam Cię o coś!

Co zrobiła ? Plunęła mi w twarz.

- Pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś - syknęłam, puszczając ją. - Przekonasz się później.

Następnie wyszłam stamtąd.

Jeśli to któryś z chłopaków, dołączy do niej...

***

Moi pomocnicy przyszli rano. Od razu rzuciłam im pod nogi kanapkę. Spojrzeli na mnie pytająco.

- Który jej to dał ?

- Kazałaś nic... - zaczął TaeWon, któremu przerwałam.

- Radzę się przyznać. Wtedy będzie mniej cierpienia - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Ja nie - drugi wzruszył ramionami.

- Ja też nie - szybko dodał TaeWon.

- Ach, czyli sama tam poszła ? - zirytowałam się. - Jeśli Wy mi nie powiecie, ta idiotka to zrobi. To jak ?

Żaden się nie przyznał, więc poszłam do Diany. Kazałam im iść razem ze mną.

- Który z nich tu był i dał Ci jeść ? - zwróciłam się do niej.

- Nie wiem, o czym... - wiedziałam, co ma zamiar powiedzieć, więc zdzieliłam ją w twarz.

- Wiesz, że przez swoją zawziętość, grabisz sobie coraz bardziej ? Ale skoro tak wolisz... Niedługo chyba spotkasz się z rodzicami, wiesz ? - zaśmiałam się. - Idziemy - zarządziłam, po czym całą trójką opuściliśmy pomieszczenie i wyszliśmy z budynku. Tak chcesz się bawić, Diana ? Proszę bardzo.

Na zewnątrz skinęłam do towarzysza TaeWon'a. Zrozumiał, co mam na myśli i odszedł na chwilę, aby zaraz wrócić z kanistrem z benzyną i oblać wszystko wokół. Drugi spojrzał na nas ze zdziwieniem.

- Yoona... - przełknął ślinę.

- Co, szkoda Ci jej ? - uniosłam brew do góry.

- Nie, po prostu... Chcesz mieć potem problemy ?

- Nie będzie żadnych problemów, bo nikt się o nas nie dowie. Zapalniczka - zwróciłam się do tamtego Koreańczyka.

Chłopak podał mi ją.

- Rodzinka będzie w komplecie - ucieszyłam się, zapalając ją.

Następnie rzuciłam przedmiot pod drzwi budynku i odeszłam, napawając się myślą, że w końcu ostatecznie za wszystko zapłaci. Chłopaki ruszyli za mną.

Nareszcie będziesz z mamą i tatą, prawda, Diana ? Ach, jak to mnie cieszy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ok, więc... To już (chyba) koniec cierpienia Diany 😃
Mam nadzieję, że nie jest tak tragicznie 😅

Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*

Przestań, kocham Cię... 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz