Rozdział 4

11.3K 494 69
                                    

Weszłam powoli za moim towarzyszem do mieszkania. Nie miałam pojęcia czy mieszka sam, a może z rodzicami. Trzymałam się blisko niego, czując zapach jego intensywnych perfum. Nagle przystanął, a ja wpadłam na jego plecy.

- Nic ci nie jest? - zaczął się śmiać i wyjął klucze z kieszeni swoich jeansów.

- Nie, jest ok. - rozmasowałam lekko nos. - Mieszkasz sam? - zapytałam niepewnie.

- Tak. - uchylił drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka.

Weszłam ostrożenie do ciemnego przedpokoju i stałam w bez ruchu. Chłopak przeszedł obok mnie i zaświecił światło.
Teraz mogłam się mu przyjrzeć dokładniej. Rozczochrane w zabawny sposób włosy, opadały trochę na czoło. Czyżby zabrakło mu żelu? Zdjął swoją szarą bluzę i powiesił na wieszaku, a czarne adidasy rzucił w kąt.

- Idziesz? - zapytał, odwracając się na chwilę w moją stronę.

- Yhym.. - zmarszczyłam brwi, a dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że stałam tak w jednej pozycji.

Zobaczyłam, że chłopak znajduje się w kuchni, która była połączona z salonem. Usiadłam nie pewnie na krześle i patrzyłam jak brunet robi nam herbatę.

- Dowiem się jak masz na imię? - położył przede mną kubek, a sam usiadł naprzeciwko mnie.

- Lisa. - posłałam mu lekki uśmiech.

- Colin. - odwzajemnił gest i upił łyk napoju. - Przepraszam, że będę wścibski... Ale czy w twoim domu wszystko jest ok?

- Yy.. No ta..tak, a dlaczego pytasz? - zmarszczyłam brwi i zaczęło robić mi się ciepło. Głupio się z tym czułam, że go okłamuje, ale musiałam.

- Dlaczego kłamiesz? - zapytał, patrząc swoimi dużymi, brązowymi oczami.

- Nie, coś ci się wydaje. - zaczęłam bawić się swoimi rękami.

- Denerwujesz się, więc na pewno jest coś nie tak. - nie odrywał ode mnie ani na chwilę wzroku.

- Wszystko jest okey, rozumiesz? - zacisnęłam dłonie w pięści. - Dziękuję za herbatę, pójdę już sobie. - odsunęłam delikatnie krzesło i chciałam wstać.

- Do tego domu, do którego tak bardzo nie chciałaś wracać? - złapał mnie za nadgarstek i usadowił w powrotem na krześle.

- Może.. - spuściłam wzrok i wbiłam go w kubek.

- Może to i nie moja sprawa, ale..

- Tak, masz rację. To nie twoja sprawa. - rozglądnęłam się dookoła i nigdzie nie widziałam śladu dziewczyny.

Samotny prawiczek? - pomyślałam, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.

- Zostań dziś tutaj, nie powolę ci wracać samej. - nawet nie zorientowałam się kiedy wziął swoją rękę.

- Ale ja cię nie znam. - upierałam się przy swoim.

- To poznasz. - puścił mi oczko. - Ja prześpię się na kanapie, a ty w mojej sypialni.

- A może jesteś jakimś zboczeńcem, który chce mnie zgwałcić i zakopać w lesie? - założyłam ręce za siebie i przyglądałam się. Był niesamowicie spokojny.

- Po pierwsze, jakbym chciał to już dawno bym to zrobił. - upił kolejny łyk już wustudzonej herbaty. - A po drugie, to ty mnie najpierw biłaś, a potem przytulałaś. - wzruszył ramionami i poszedł najwidoczniej do sypialni.

- To było wszystko pod wpływem emocji. - stanęłam w progu i zaczęłam się tłumaczyć.

- Gdybyś nie chciała tu zostać, właśnie teraz byś uciekła. - odwrócił głowę w moją stronę i zauważyłam jego cwany uśmieszek.

Tylko ty i ja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz