Rozdział 25

6.4K 325 30
                                    

Oczami Colina

Patrzę jak najważniejsza dziewczyna mojego życia, leży na szpitalnym łóżku pod kroplówką. Jest wyczerpana, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Patrzę jak trzęsie jej się ręką, jak zrywa się. Nie mogę patrzeć jak cierpi. Twarz Lisy z każdą sekudą przybiera inną mimikę. Śnije jej się coś, na pewno coś miłego, ale za chwilę znowu jest przerażona. Nie powinienem jej budzić, organizm dziewczyny sam z własnej woli powinien się wybudzić.

Zaciskam mocniej swoją dłoń, czując miękka i delikatną skórę Lisy. Przybliżam nasze dłonie do ust i składam krótkie pocałunki na jej ręce.
Cały czas nie mogę wybaczyć sobie tego, że to właśnie przeze mnie się tutaj znajduje.

Czy Lisa zdoła zaufać mi jeszcze raz? Czy będzie w stanie zapomnieć i cieszyć się życiem? Co przyniosą kolejne dni?

Oparłem nasze splecione dłonie o czoło i próbowałem po układać sobie te wszystkie myśli w głowie.

- Colin...? - usłyszałem jej cichy głos, w momencie podniósłem wzrok na dziewczynę.

- Lisa. - ożywiłem się natychmiast i przybliżyłem do brunetki. - Jak się czujesz? - zapytałem, kładąc nasze dłonie na miękkiej pościeli.

- Bywało lepiej. - poniosła lekko kąciki ust do góry i spojrzała ukradkiem na nasze splecione ze sobą ręce i w momencie wyswobodziła swoją dłoń z mojej.

- Przepraszam, Lisa.

- Nie, Colin... - wzięła głęboki oddech. - Nie chcę o tym rozmawiać. - odwróciła powoli głowę w drugą stronę.

- Już sobie może pójdę. - wstałem z krzesła, mając nadzieję, że mnie powstrzyma. - Przyjdę jutro. - powoli zacząłem się oddalać.

- Do zobaczenia. - usłyszałem z jej ust i wyszedłem.

Spierdoliło się wszystko.

Oczmi Lisy

Zobaczyłam, że przy moim łóżku siedzi Colin. Na początku nie wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że znajduję się w sali szpitalnej. Wszystko nagle mi się przypomniało, te wszystkie zdarzenia wróciły jak boomerang.

Colin...? - zapytałam niepewnie, czując suchość w gardle.

- Lisa. - podniósł głowę i spojrzał na mnie jakby wyrwał się z jakiegoś transu. - Jak się czujesz? - zapytał, a ja poczułam na ręce jego uścisk.

- Bywało lepiej. - uśmiechnęłam się lekko, patrząc na nasze dłonie, a następnie wzięłam swoją, kładąc ją na brzuchu.

- Przepraszam, Lisa.

- Nie, Colin... - wzięłam głęboki oddech, czując ucisk w klatce piersiowej. - Nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałam stanowczo, ale w głębi serca chciałam się wygadać i o wszystkim powiedzieć, tak aby ktoś mnie wysłuchał i po cieszył.

- Już sobie może pójdę. - ukradkiem spojrzałam na chłopaka, który wstawał z krzesła. - Przyjdę jutro. - powiedział oddalając się.

- Do zobaczenia. - szepnęłam. Mój rozum mówił spierdalaj, natomiast moje serce zostań.

Kiedy Colin wyszedł z sali, zamknęłam powieki i chciałam się pozbyć tych męczących mnie myśli, jednak okazało się to niemożliwym zadaniem do wykonania.

- Cześć kochanie moje. - moim oczom ukazał się Nathan, który kroczył w moją stronę.

- Nathan. - uśmiechnęłam się. - Wciąż nie wierzę, że tu jesteś. - po kręciam głową i chwyciłam przyjaciela za rękę.

Tylko ty i ja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz