Rozdział 10

4.4K 235 157
                                    

- Niestety, możliwe że z ledwością dożyję jutra. Następne godziny są bardzo ważne. - powiedział i wszedł do środka a ja zamarłem.
------------------------------

W oczach miałem łzy, no nie do końca, bo ściekały już one po policzkach. Zepsułem mu życie. Przeze mnie umrze a ja się w nim chyba kurwa zakochałem. Jestem idiotą. Dlatego miłość jest zła. Nie chciałem drugi raz przeżywać bólu po stracie bliskiej osoby. Chciałem zacząć wszystko od początku bez cholernych uzależnień i z Jungkookiem  a ja tylko to Pogorszyłem. On już był tak blisko jego celu. Był szczęśliwy dumny z siebie. Ale ja byłem debilem. Jimin czego Ty od siebie wymagasz? Przecież równie dobrze możesz robić jako dziwką i nikogo by to nie interesowało.
Tylko na tyle mnie stać, na bycie dziwką i to jeszcze taką z marną płacą. Nienawidzę siebie, swojego życia, wyglądu, charakteru i wszystkiego co moje. Jeśli Jungkook umrze zrobię to z nim. Lekarz wyszedł z grymasem na twarzy. Pobiegłem do niego.

- C-co z nim? - starałem się nie rozpłakać do końca.

- Pozostaje nam tylko czekać. - westchnął. - Jeśli pan chce może pan wejść. - położył rękę na moim ramieniu. - proszę od razu zawiadomić jak jakimś cudem się obudzi albo poruszy. - odszedł.

Świetnie, nawet jeden z najlepszych chirurgów nie dawał mu szans na przeżycie. Wszedłem powoli do pomieszczenia. Biel, dużo bieli i Jungkook. Ledwo żywy Jungkook. Usiadłem na krześle obok łóżka płacząc. Jestem tu. Nie będę zły jeśli się poddasz. Sam bym się poddał.

Jego klatką piersiową się poruszała bardzo powoli. Złapałem jego zimną dłoń. Przytuliłem się do niej.

- Kocham cię... - szepnąłem zalewając się łzami. A więc tak się czułeś Kookie. Nie chciałem, na prawdę... Tuliłem jego dłoń. Po niej wpływały moje łzy.

- Obudź się, błagam. Daj chociaż jakiś znak życia... - wyszlochałem. Nie wyjdę stąd dopóki nie będę pewny czy Kook przeżyje.

Chłopak ruszył ręką. Opadła na pościel. Nie wieże. ...

Wybiegłem od razu z pokoju Jungkooka. Ruszyłem w stronę ordynatora, który stał nieopodal. Powiedziałem mu o Kookim i wróciłem szybko do młodszego.

Młodszy nadal leżał. Lekarz który przyszedł się uśmiechnął spoglądając na jakieś urządzenia do których był podłączony młodszy.

- Ładnie... - powiedział zaskoczony. - proszę do niego cały czas mówić może nie będzie świadomy, ale możliwe że będzie odpowiadał. - powiedział i wyszedł. Ze szczęścia aż się uśmiechnąłem.

Ścisnąłem chłopaka delikatnie za rękę. Żyjesz... Zacząłem płakać, ze szczęścia.

- Nie wiem czy mnie słyszysz ale... - zawahałem się. Przełknąłem głośno ślinę i kontynuowałem. - ...kocham cię

Na twarzy młodszego pojawił się delikatny uśmiech. Po chwili zniknął. Tak, mam już zwidy.

- Kookie...? - powiedziałem niepewnie. Codzienne wypady do burdelu trochę odbiły się na moim wypoczęciu. Spałem mniej niż zazwyczaj, bo więcej czasu poświęcałem na inne rzeczy. Czy on jest przytomny czy ze mnie drwi? Chłopak zacisnął dłoń na mojej. Czy to moja kara? - czy ty aby na pewno jesteś nieprzytomny? - spojrzałem podejrzliwie na twarz chłopaka.

Wziął tylko głęboki wdech.

Młodszy zakasłał. Nadal miał zamknięte oczy i spokojną twarz.

- No kurwa... Nie rób sobie ze mnie żartów... Kookie, tak się nie robi. Dostałem przez ciebie zawału. - westchnąłem nadal trzymając dłoń chłopaka.

Addicted || Jikook [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz