Jurij Plisetsky przemierzał truchtem aleje Pól Mokotowskich. Wiatr delikatnie rozwiewał jego włosy. Drzewa pochylały się nisko przygniatane zielenią swoich liści. Słońce uplasowało się wysoko na niebie, zalewając park nieznośnym żarem. Większość ludzi pochowała się pod cieniami drzew lub w kawiarniach, w których kelnerki uwijały się jak w ukropie, serwując coraz więcej lodów. Kilka osób spojrzało na blondyna, jak na kogoś chorego psychicznie. Na zewnątrz temperatura przekraczała trzydzieści stopni, a on, jak gdyby nigdy nic, spokojnie pokonywał następne metry. Zatrzymał się dopiero przy głównym stawie. Pozwolił, by tryskająca z fontanny woda okryła jego ciało chłodnymi kroplami. Poprawił spadającą mu z włosów gumkę i spojrzał w niebo zamykając oczy. Głęboko wciągnął powietrze, chcąc uspokoić bicie swojego serca. Próbował nacieszyć się ostatnimi dniami wakacji. Nienawidził szkoły i sama myśl o niej wywoływała u niego odruch wymiotny. Bycie uwięzionym w dusznej klasie i przyklejonym do krzesła zdecydowanie nie było jego ulubionym zajęciem. Nie wspominając już o ludziach, którzy okropnie go irytowali. Wydawało mu się, że tylko niewielka część uczniów pojmuje znaczenie przestrzeni osobistej.
Potrząsnął głową w celu wyrzucenia z głowy tych nieprzyjemnych myśli. Stanął w rozkroku i schylił się w dół, dotykając palcami czubków swoich butów. Rozciąganie po bieganiu było dla niego tak samo ważne, jak to przed. Nie lubił mieć zakwasów, gdy czasami przesadził z treningiem. Spojrzał między swoje nogi i zauważył za sobą czarne glany, które sprawnie go ominęły. Ten to dopiero jest nienormalny. W lecie nosić takie buty. Chłopak dopiero po chwili zorientował się, że ten nieznajomy, właściwie jest znajomy i chodzą razem do jednej klasy, ale na inne profile.
Otabek Altin wracał właśnie z kolejnej księgarni. Rozpiął górny guzik swojej białej koszuli. Ten skwar dawał się we znaki nawet jemu, doświadczonemu nosicielowi czarnych spodni i glanów. W rękach trzymał trzy książki, każda w gramatowym kolorze i związana z astronomią. Jedna opowiadała o początkach wszechświata, druga o ogólnej teorii względności, a trzecia, jak na ironię, skupiała się na słońcu. Czarnowłosy miał nadzieję, że dowie się z niej, jak wyłączyć tę przeklętą kulę gorąca.
Z niecierpliwością czekał na jesień. Temperatura powietrza zacznie być wtedy normalna i liście na drzewach przestaną być, w jego mniemaniu, tak okropnie, monotonie, zielone. I oczywiście najważniejsza rzecz, w końcu rozpocznie się rok szkolny. Nudziło mu się już w domu, nie miał żadnej naukowej stymulacji. Owszem, siedział dużo nad książkami, dowiedział się mnóstwa ciekawych rzeczy, ale to dalej nie było to samo. Nie miał z kim dzielić się swoimi przemyśleniami, ani rozmawiać o wysnutych teoriach. Brakowało mu też pewnej wiedzy fizycznej, która potrzebna była mu do dalszego rozwijania się. Tak, nie mógł doczekać się, aż w końcu przekroczy próg szkoły, usiądzie w ławce, wyciągnie zeszyt i znowu spędzi całą lekcję na rozmowie z nauczycielem, ku uciesze pozostałych uczniów.
Z przemyśleń wyrwał go dość dziwny widok, a dokładnie wypięty tyłek, który okryty był w białe spodenki. W ostatniej chwili ominął chłopaka, który z niewiadomych dla niego powodów postanowił rozciągać się na środku chodnika. Gdy oddalił się na bezpieczną odległość, obejrzał się za siebie i nagle wszystko stało się jasne. Stał przed nim Plisetsky, ten sportowy świr, który nie potrafi usiedzieć w miejscu dłużej niż trzydzieści minut.
Spojrzeli na siebie i w tym samym momencie mruknęli pod nosem ciche cześć, po czym każdy z nich odwrócił się na pięcie i z powrotem kontynuowali przerwane zajęcia. Otabek kierował się w stronę domu, a blondyn położył nogę na ławce nadal się rozciągając.
******
WAŻNE
Akcję umieściłam w Warszawie, co można zauważyć przez Pola Mokotowskie. Warszawę znam i lubię, więc łatwiej będzie mi prowadzić akcję właśnie tutaj. Oczywiście zachowam pochodzenie dwójki głównych bohaterów i wyjaśnię jakim cudem znaleźli się w Polsce. C:
CZYTASZ
He was a jock and he was a nerd
FanfictionJurij Plisetsky był zapalonym sportowcem, szczególnie upodobał sobie bieganie. Wiatr we włosach, szybkość, muskanie ziemi podeszwami butów, to dawało mu wolność. Otabek Altin był zapalonym nerdem, szczególnie upodobał sobie astronomię i fizykę. Obse...