Rozdział XX

1K 184 203
                                    

Jurij trząsł się z zimna, kiedy Otabek prowadził go do pokoju. Przeklinał w myślach Leroy'a, ten zasrany Kraków, idiotyczny most i głupią wodę. Zdenerwowany kopnął kosz, który stał na korytarzu, przez co wszystkie znajdujące się w nim śmieci wysypały się na podłogę. Był pewien, że zachoruje i będzie musiał zrezygnować z biegania co najmniej na tydzień. Idący za jego plecami Kazach westchnął ciężko i pochylił się żeby posprzątać bałagan, jaki narobił Plisetsky. Nie pierwszy raz był świadkiem jego bezmyślności, która wywoływała napady złości. Po części za dzisiejszą sytuację winił też samego siebie. Gdyby tylko był odrobinę szybszy, gdyby tylko złapał go za tą cholerną kurtkę, zanim ten rzucił się do szaleńczego biegu. Kolejny raz zawiódł, kiedyś nie potrafił uchronić matki przed ciosami ojca, a teraz nie wyszło mu nawet powstrzymanie narwanego nastolatka od wpadnięcia do rzeki. Odstawił kosz na miejsce i otworzył drzwi do pokoju. 

- Musisz się szybko przebrać. I najlepiej żebyś wziął ciepły prysznic jeśli nie chcesz zachorować - czarnowłosy zwrócił się do Jurija, nie patrząc w jego kierunku. Było mu wstyd, że okazał się bezużyteczny. 

- Ta, jasne - blondyn też unikał kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Wyciągnął z torby suche ubrania i ruszył do łazienki, mocno trzaskając za sobą drzwiami. 

Otabek usiadł na łóżku, uprzednio zdejmując z siebie mokre ubrania, które rozwiesił na kaloryferze. Ręce nadal mu się trzęsły. Tak mało brakowało żeby wydarzyła się tragedia. Gdyby woda była głębsza. Gdyby auto jechało szybciej. Nie potrafił wyrzucić z głowy czarnych myśli.  Wina leżałaby po jego stronie, przecież doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak nadpobudliwy jest Jurij, wie o tym jak drażliwy jest na punkcie rzucania mu wyzwań i twierdzenia, iż sobie z czymś nie poradzi. Od chwili, gdy podszedł do nich JJ, powinien trzymać go za rękę, tak na wszelki wypadek, a nie zrobił absolutnie nic. Stał jak kłoda i słuchał tej szybkiej wymiany zdań. Nie wspominając już nawet o tym, że za wolno biegł.

- Czemu się nie ubrałeś? - z rozmyślań wyrwał go głos blondyna, który właśnie opuścił łazienkę. Na jego policzkach widniały czerwone rumieńce, które zdecydowanie wywołał nagi tors Kazacha. 

- Już się ubieram. Przepraszam, zamyśliłem się. 

Jednak Jurij nie pozwolił mu założyć na siebie koszulki. Podszedł do wyższego chłopaka i pomimo skrępowania chwycił jego dłoń splatając palce. Było mu głupio z powodu tego, co zrobił. Pod prysznicem zdążył już ochłonąć i pozbyć się złości, przez co dotarło do niego jakim idiotą się okazał. Naraził się na niebezpieczeństwo tylko dlatego, że ten cep uraził jego dumę. Nie odważył się pomyśleć, jak bardzo zraniłby dziadka i Otabeka, gdyby stracił dzisiaj życie.

- Otabek. Ja... Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak ostatni imbecyl - spojrzał na niego i przygryzł wargę, wyraz twarzy czarnowłosego był beznamiętny. 

- Nie musisz mnie przepraszać. Nic się nie stało. Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy. - Kazach oplótł jego ciało ramionami i przyciągnął do siebie zamykając w ciasnym uścisku. Ciepłe ciało Jurija uspokoiło szybkie bicie jego serca. 

- Nie jesteś na mnie zły? - spytał Rosjanin przytłumionym głosem. Przez całą drogę powrotną Otabek nie odezwał się do niego ani jednym słowem i Jurij podejrzewał, że jest na niego wściekły. 

- Nie jestem zły. Nawet tak nie myśl - czarnowłosy podniósł jego głowę i spojrzał w szmaragdowe tęczówki. Za każdym razem wydawały mu się piękniejsze. Oblizał wargi patrząc na jego malinowe usta, co nie uszło uwadze Jurija. Atmosfera pomiędzy nimi momentalnie stała się gęstsza. 

Blondyn stanął na palcach delikatnie muskając wargi Kazacha, który natychmiast odpowiedział mu na to pocałunkiem. Wplótł palce w złote kosmyki i nie pozwolił Jurijowi oddalić się od niego choćby na centymetr. Nigdy nie wierzył w coś takiego jak przeznaczenie, ale od pewnego czasu uważał, że spotkanie tego chłopaka nie mogło być przypadkiem. Trwali by tak wiecznie, gdyby nie przeszkodziło im w tym głośne kichnięcie Rosjanina, na co Otabek wybuchnął śmiechem. 

He was a jock and he was a nerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz