Rozdział XXII

354 65 14
                                    

Złość zabarwiła policzki Jurija ciemną czerwienią. Mocno zaciskał pięści, próbując nie krzyczeć na środku chodnika. Kopnął pałętający się obok jego nogi kamyk, który uderzył w łyse drzewo. Gdy w końcu po przebytej chorobie pojawił się w szkole i chciał porozmawiać z Otabekiem, okazało się, że ten dzisiaj się nie zjawił. Lekcje bez czarnowłosego wydawały się ciągnąć w nieskończoność, a matematyka stała się bardziej niezrozumiała niż zwykle. Jego wiadomości nadal pozostawały bez odpowiedzi, a telefony odpowiadały automatyczną sekretarką.

Jurij tęsknił. I sam nie spodziewał się, że będzie to aż tak silne uczucie. Brakowało mu spokojnego głosu Altina, jego ciemnych włosów, wycieczek za miasto na motorze, oglądania wspólnie nieba. Wszystko, co było z nim związane wzmagało jego złość i poczucie beznadziejności. Nie znał nawet powodu jego dziwnego zachowania. Powinien obwiniać za to siebie? 

Kolejny kamyk uderzył w drzewo. Nie miał nawet siły na bieganie, chociaż tyle czasu siedział w domu. Cała energia, jaką zebrał przez ten czas skupiała się na Otabeku. Usiadł na pobliskiej ławce, nie przejmując się, że zaczął padać śnieg z deszczem. Gdyby był tutaj Altin na pewno okryłby go swoim szalikiem i kazał wrócić do domu. Ta myśl sprawiła, że chłodne powietrze wydało mu się jeszcze zimniejsze. Przytłoczyła go cała gama nowych uczuć i nim zdążył się zorientować, po jego policzkach zaczęły spływać łzy. 

Ciemne niebo pokryte było chmurami, w których odbijała się różowa łuna miejskich świateł. Tylko nielicznym gwiazdom udało się wyłonić na wierzch. Przez zamglony wzrok Jurij nie potrafił rozpoznać żadnej konstelacji. Przez chwilę pomyślał, że może Otabek miał dość jego nadpobudliwości i wybuchów złości. Jednak jaki sens miałoby wtedy jego delikatne uspokajanie go? 

Wylewał z siebie całe litry frustracji, żalu i smutku, aż zabrakło mu łez. Napisał do dziadka wiadomość, że idzie teraz do Otabeka i ruszył w kierunku jego mieszkania. Nie chciał spędzić kolejnego dnia na bezczynnym czekaniu. Nie zwracał uwagi na przemoczone ubranie od długiego siedzenia w deszczu, ani ledwo przebytą chorobą. Chciał chociaż ujrzeć jego twarz, nieważne w jakich okolicznościach.

***

Grudzień sprawiał, że miasto traciło swój blask i urok. Jedynie podczas zmroku zamazane kontury pozwalały wyobraźni przywrócić mu choć trochę piękna, którym emanowało podczas lata. Błoto pryskało spod kół samochodów ochlapując szare chodniki. Jurij mijał śpieszących się ludzi opatulonych szalikami. Zaschnięte łzy szczypały jego policzki, a mokre ubranie przykleiło się do zmarzniętego ciała. Nie zwracał jednak na to uwagi i szedł przed siebie, a przechodnie ustępowali mu drogi, widząc wyraz jego twarzy. 

Chciał jak najszybciej znaleźć się pod mieszkaniem Otabeka i wykrzyczeć mu w twarz wszystkie kłębiące się w nim uczucia. Albo rzucić się w jego ramiona i zacząć płakać jak małe dziecko. Dotknąć jego ust i zasmakować gorzkiej czekolady. 

Wybijał butami coraz szybszy rytm, który po chwili zmienił się w bieg. Przed oczami migały mu budynki i rozmazane gałęzie drzew. Gdy stanął przed blokiem Altina nie potrafił złapać oddechu. Oparł dłonie na kolanach, próbując złapać jak największe ilości powietrza. Nogi trzęsły mu się ze zmęczenia i ugięły się pod nim, kiedy usłyszał głos czarnowłosego, wymawiający obce dla niego imię. 

Spojrzał przed siebie i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Źrenice blondyna machinalnie się rozszerzyły, a serce na chwilę stanęło w miejscu. Otabek stał przed klatką, jego ręce znajdowały się na klatce piersiowej chłopaka, który zamknął ich usta w pocałunku. Żaden z nich nie zauważył blondyna, który będąc w szoku nie potrafił ruszyć się z miejsca. Obserwował jak Aleksiej wplata swoje palce w krucze włosy Altina i przyciąga go bliżej siebie. Z każdą sekundą ból w sercu Jurija stawał się większy i miał wrażenie, że za chwilę rozsadzi go od środka. 

He was a jock and he was a nerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz