Epilog

310 52 21
                                    

Trzy lata później

Jesienny wiatr rozwiewał jasne włosy Jurija, które sięgały mu już do pasa. Zaplecione wcześniej przez Otabeka warkoczyki rozplątały się i wirowały dookoła porcelanowej twarzy, która skierowana była na nagrobek. Samotny, czerwony znicz stał po środku kamiennej płyty. Po chwili dołączył do niego drugi, położony przez Altina. 

Jurij pogodził się już ze śmiercią dziadka, który odszedł dwa lata temu, zostawiając go w szoku po tym, gdy okazało się, że bóle głowy nie były zwykłą migreną. Nikolai przez cały czas ukrywał stan swojego zdrowia, nie chcąc by wnuczek się o niego martwił. Na początku Rosjanin miał mu to za złe, jednak teraz cieszył się, że ich ostatnie chwile nie były naznaczone chorobą.

Otabek objął Jurija, a ten oparł głowę na jego ramieniu. Słońce powoli chowało się za budynkami, zalewając niebo różem i pomarańczą. Panująca wokół cisza wlewała w serca melancholijny nastrój. Nie była to jednak przygnębiający rodzaj melancholii, a taki, który pozwala rozkoszować się wspomnieniami i docenić, że jeszcze wiele ich na ciebie czeka. 

Rosjanin dotknął dłonią zimnej płyty i odwrócił się do czarnowłosego.

- Chodźmy już do domu - powiedział i splótł razem ich palce.

Wrócili do mieszkania, które kupili za pieniądze ze sprzedanego domu, po dziadku Jurija. Chłopak nie chciał w nim mieszkać, ponieważ ten dom bez dziadka jedynie ciągle przypominałby mu o stracie, jakiej doświadczył. 

Na progu przywitały ich cztery koty, ocierając się o ich nogi i mrucząc.

- Zrobić ci herbatę? - spytał Otabek, kierując w stronę małej kuchni, a koty od razu za nim pobiegły. 

- Tak i pamiętaj, że wieczorem ma do nas wpaść Mila i Victor z Yuurim - spojrzał znacząco na czarnowłosego, dając mu tym do zrozumienia, że to on ma zająć się przygotowaniem jedzenia dla gości. 

- W przeciwieństwie do ciebie pamiętam o tym od rana i nie rzucałem się dzisiaj jak wściekły kot, kiedy rano przypomniałeś sobie o tym, że zgodziłeś się na ich wizytę. 

Jurij pokazał mu język i udał się za nim do kuchni, aby nasypać kotom jedzenie do misek. Przeklął głośno kiedy zawartość paczki wysypała się na podłogę. 

- Nic się nie zmieniłeś. - Otabek podszedł do niego i pomógł posprzątać zaistniały bałagan. 

- To dlatego mnie kochasz idioto.

- Tak, to prawda. 

Obaj uśmiechnęli się do siebie i już chcieli się pocałować, jednak głodne koty rzuciły się między nich, na powrót wysypując zebraną karmę. 

He was a jock and he was a nerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz